Sobą gram to piąty krążek, który nagrał Leszek Cichoński. Mniej na nim bluesa, więcej ukłonów w stronę patronów medialnych i poszukiwania miejsc, w których można pokazać się ze swoją muzyką. A przecież polski wirtuoz nie musi tego robić. Ale zrobił.

"Niech ci serce podpowie, co jest dobre, co złe" pisze Leszek Cichoński w otwierającym krążek utworze "Co masz w głowie". Spróbujmy prześledzić razem z kompozytorem. Pretensjonalny tekst wykrzykuje Łukasz Łyczkowski. Wokalista na scenie zachowuje się bardzo ekspresyjnie, niestety w nagraniu już tego nie widać. Słychać za to dbałość o aranżacyjne smaczki. Wszak Cichoński jako muzyk ma łeb nie od parady.

"Twój czas" to dość podobny utwór. Wrzeszczący wokalista, znakomite aranżacje, smakowite wokalizy i perfekcyjna gitara.

"Mam już dość" to nie recenzja owej płyty, tylko następny napisany i skomponowany przez Cichońskiego numer. Ten z kolei nagrany został w zupełnie innej manierze, z interesującymi riffami, ciekawym, niebanalnym bridge. Tu już słychać, że wokalista nie miał pomysłu na interpretację. Widać utwór nie był do końca w jego klimacie. Za to Cichoński wychodzi poza bluesowe schematy solówki, gra zwięźle i przekonująco.

"Właśnie teraz" zaczyna pysznie brzmiąca gitara lidera. Bogate tło pomaga wtopić się głosowi, jakim dysponuje Mateusz Krautwurst. I też nie do końca chyba jest przekonujący w roli wokalisty, ale przynajmniej tak dramatycznie jak Łyczkowski nie szarżuje. A akustyczne smaczki i zwolnienia wypełnione frazami fortepianu przydają kompozycji szlachetności i zatrzymują uwagę.

Wśród artystów grywających rhythm and bluesa panuje moda na duety. Tej sztuki spróbował też na płycie Leszek Cichoński. Osobiście zaśpiewał wspólnie z Kasią Mirowską wyjątkowo grafomańską piosenkę "Kot i pies". To mógłby być przebój, ale chyba bluesowa produkcja nie przypadnie do gustu programatorom radiowych selectorów.

I wreszcie piosenka - credo Cichońskiego. "Sobą gram" mimo, że wypuszczona na singlu przed rokiem, nie zdobyła wielkiego powodzenia. Ma fajny refren, jest bardzo osobista, ale widać tak połamany rytm nie zdobył uznania u radiowców. A sam artysta nie zawsze jest zadowolony z jej wykonań koncertowych. Ale trzeba dać jej szansę. Łatwo się z nią identyfikować, zagrać poprawnie - znacznie trudniej.

Tego można było się spodziewać - Leszek Cichoński spróbuje zaśpiewać coś na kształt ballady. I chyba to najlepsza piosenka płyty. Cichoński śpiewa naturalnie, bez silenia się, po prostu stawia osobiste pytanie, na które jeszcze nie znalazł odpowiedzi. A ktoś znalazł?

"Znajdziemy siebie" to tekst, który Łukasz Łyczkowski napisał sam, do muzyki Cichońskiego. Słychać, że odpowiada mu bluesrock, może nawet bardziej hard. I jest takowy riff, ale zrealizowany nieco lżej. Za to Cichoński gra technicznie intrygujące solo.

"Słońca wschód" to prawdziwy i smakowity swingujący blues zrealizowany w przepysznym brzmieniu. I to chyba najciekawiej zaśpiewany utwór przez Łyczkowskiego, ale tekst po prostu przeraża. Chyba nie doroślismy do tego.

"Wracam do domu" zaśpiewał Jorgos Skolias. Warto było czekać do tej chwili. To on ma nieprawdopodobny dynamit w głosie, a przecież nie śpiewa rocka. I ma do wykonania dość niewdzięczny utwór, ale jak on to robi. Do tego przepiękny, jakby przypisany estetyce Skoliosa refren i bogata, gitarowa aranżacja. Świetny utwór, ale nie łatwy.

Sobą gram kończy instrumentalny "Allman Brotherhood". Cichoński gra tu ciepłym brzmieniem, a zrealizowane w Radiu Kraków nagranie wzbogacił hammondami Wojciech Karolak. Numer jest pełen życia, pięknie się rozwija i chyba tak naprawdę tu jest najwięcej prawdziwego Leszka Cichońskiego - muzyka światowej klasy, który chciał nagrać zwykłą płytę, a nie jest przecież zwykłym rockmanem.

Dobrze się stało, że Leszek Cichoński przypomniał o sobie płytą Sobą gram. Czy ktoś ją dostrzeże w przedświątecznym nawale innych płyt - nie wiadomo. To już zależy od wydawcy i budżetu przeznaczonego na promocję. Nam zostanie radość ze sluchania "Allman Brotherhood". Ten utwór musi wejść do żelaznego repertuaru koncertowego Cichońskiego i basta!