Shanna Waterstown - A Real Woman (2011)

Shanna Waterstown z małego miasteczka na Florydzie wyjechała do Nowego Jorku. Tam weszła w świat bluesa, soulu i jazzu. Na stałe rezyduje we Francji. Sama napisała większość piosenek na wydany w Niemczech album A Real Woman.

Shanna rozpoczyna od swingującego bluesa. Jest w nim i Chicago i tradycja big bandowego muzykowania. "Hold My Hand" to niezwykle stylowa piosenka zaśpiewana głębokim, acz nie wyróżniającym się głosem. Za to instrumentaliści brzmią wybornie.

I oto nagranie w klimacie Earth, Wind & Fire. "Miracle" zagrane z funkową pulsacją, z dęciakami, które wręcz tną powietrze eksponuje ciemny i ciepły głos wokalistki. To kalsyczny soul z niemal dyskotekową aranżacją charakterystyczną dla przełomu lat 70. i 80. Pięne piano fendera, rozgadany bas, zwolnienia tempa - miód.

"You Let Me Down" to jedna z niewielu obcych piosenek na płycie. Wolniutka ballada z delikatnym pianem fendera, gitarą elektroakustyczną i rozbujanym rytmem najlepiej eksponuje niuanse głosu wokalistki. Nie wzbija się na najwyższe rejstry, tylko zmysłowo operuje w swojej naturalnej skali, panując nad każdą nutką. Prawdziwie soulowa rzecz.

Tytułowa "A Real Woman" to miesznka soulu z bluesem. Świetna, klasyczna niemal melodia, żwawe tempo i prawdziwa opowieść głosem. No i te harmonie - aż chce się nucić razem z nią. I obowiązkowe dęciaki akcentujące najważniejsze momenty piosenki.

"Sugar Daddy" zaczyna się lekko w klimacie ukochanym przez Matt Bianco. Jest swing, fajny riff i mocny głos Waterstown. Swing, blues i soul mieszają się w idealnych proporcjach z odpowiednia doza septymowych akordów i świetnym solem saksofonu.

"That's Just The Way It Is" zaczyna się frazą saksofonu żywcem zerżniętą z "The Man I Loved". A Shanna twórczo przerabia nutki standardu w autorską piosenkę, choć nawet tytuł kojarzy się z pewnym popowym hitem. Ale bez obawy - to jeden z najbardziej nośnych utworów na krążków. Niby c cyklu znacie - to posłuchajcie, ale trzeba tez umieć nie zepsuć klasyków. A ona potrafi przetworzyć ich po swojemu.

"Misery" zaczyna się od solówki trąbki z tłumikiem i jazzowego piana. Do tego stonowane bębny i jazzowa gitara w typie Wesa Montgomery. A Waterstown śpiewa rozswingowanego bluesa. Aranżacja po prostu zachwyca. Dęciaki, bębny, bas - wszystko jest przemyślane i cały czas podkreśla szczegóły piosenki.

"Turn Me On" kontynuuje wycieczkę w stronę swingu. Shanna śpiewa stonowanym głosem, a w tle swingują bębny, basista gra walkingiem, a gitarzysta rytmiczny zna wszystkie przewroty akordów. Idealne klubowe granie dla fanów jazzowego bluesa.

"Watch What You Say" to znów niezwykle wyraziste dęciaki i gitara elektryczna. Tak grano w latach 70. a kompozytorka Waterstown nie żałuje swingu. Wszystko świetnie współbrzmi, a wokalistce towarzyszą chórki. Jest call & response - wszystko na swoim miejscu. A elektryczna gitara wygrywa bluesowe solo.

"Bluesin" Shanna skomponowała wspólnie z francuskim muzykiem Juju Child. Tu z kolei blues spotyka raczej gospel. Świetnie brzmią chórki i efekt psuje jedynie barwa stringa wykorzystana przez klawiszowca. Kłóci się z naturalnymi dęciakami, ale widać zabrakło budżetu na żywe smyczki.

W "I'm Coming Home" Waterstown śpiewa znów swingującego bluesa. Świetnie sekunduje jej basista, a ekspresję podkreśla znakomicie zaaranżowana sekcja dęta. Gospelowe korzenie artystki odnajdziemy w finałowej partii, gdzie orgii dźwięków towarzyszy potężnie brzmiący chórek.

Shanna pozostaje non stop w krainie swingu. "A Good Man" to kalsyczne wołanie kobiety o dobrego faceta. Słychać, ze wokalistka nie tylko perfekcyjnie umie korzystać z tradycji muzycznej, ale też sprawnie pisze stylowe słowa. Ze swoim naprawdę ciemnym głosem jest wyjątkowo przekonująca.

Kończące płytę "Nobody Loves Me Like You Do" to old schoolowa ballada soulowa. Lekko prymitywne bębny, głos z pogłosem a w tle prymitywne organy i fotepian w roli instrumentu rytmicznego. Świetna stylizacja n anagrania w klimacie choćby nieodżałowanej Etty James.

Może Shanna Waterstown nie jest talentem pokroju ani James ani nową Tiną Turner, ale z pewnością jest artystką kompletną. Sama pisze teksty, komponuje i nie idzie na łatwiznę. Jej mieszanka soulu z gospel, swingiem i bluesem ma idealne proporcje i Shanna może być ozdobą każdego koncertu czy festiwalu.