Gary Clark Jr. -  Blak and Blu

Gary Clark Jr. tuż po wydaniu EP został obwołany nowym zbawcą bluesa. Teraz krytyka szuka w nim nowego Jimi Hendrixa. Na pewno jest czarny i ma wielki talent.

Krążek kojarzący się tytułem ze Stonesami rozpoczyna piosenka „Ain’t Messin’ Round”. To oczywiście autorskie dzieło Juniora. Początek wydaje się pozornie łagodny i przywodzi skojarzenia z innym gwiazdorem – Lennym Kravitzem. Ale w solówce słychać pierwotne, bluesowe nuty, a i perkusja gra bardziej w stylu Billy Coxa niż lansowanym przez MTV.

 

„When My Train Pulls In” zaczyna się jak rasowy blues rockowy utwór. Mocne bity bębnów, w tle odrobina organów i zaskakujący jasny głos, za to zarejestrowany z delikatnym przesterem. No i harmonia to już to, co lubimy najbardziej. To wysokobudżetowa produkcja, bo w tle pobrzmiewają nawet chórki. Ale duszę Clark na dłoni kładzie dopiero w solówce. Używa oczywiście wah wah i zajeżdża swój instrument niemożebnie podciągając struny. O to chodziło.

Tytułowy „Blak and Blu” to czystej wody nowoczesny soul. Nawet perkusja brzmi nieco syntetycznie. No i nie brakuje cytatów z utworów Gila Scott-Herona i utworu Alberta Kinga. Brzmi pięknie, acz zaskakująco.

Za to „Bright Lights” to blues rockowe łojenie w najlepszym stylu. Tu rzeczywiście można powiedzieć, że Clark Jr. Traktuje basowe struny swojej gitary ja Hendrix. Niemal recytuje zwrotkę i zdecydowanie trzyma się bluesowej harmonii. I trzyma w napięciu aż do solówki. Gary zdecydowanie nad technikę przedkłada uczucie. Zawodzi na strunach aż miło.

„Travis County” to coś na kształt rock and rolla, a w podkładzie jest nawet pianino elektryczne. To chyba jakaś powinność Amerykanów, by nagrywać takie piosenki. Solówka stylizowana jest na lata 50. , ale zdecydowanie psuje nastrój osobom szukającym nowego herosa blues-rockowej gitary.

I znów plumkania klawiszy i brzmienia jak ze świata R’N’B – nie tego od The Yardbirds tylko Bobby Browna czy Janet Jackson. Gary Clark Jr. daje radę, ba, jest całkiem przekonujący w recytowanych i nuconych frazach. Co więcej – gdybyśmy nie słyszeli, ze ma być reinkarcją Hendrixa – byłoby OK – a tak? Jest tylko ładnie. Oto całe „The Life”.

„Glitter Ain’t Gold (Jumpin’ for Nothin’) to już świat bliższy piosenkom Kravitza. Im dalej w las, tym bardziej wydaje się, że Clark Jr. chce chyba iść śladem sławnego od dwóch dekad muzyka. Stąd po soulowych hitach idealnych do muzycznych TV pojawiają się rockowe numery, z mocnymi riffami. Ten przypomina konstrukcją nieco nawet zapomniany już glitter rock.

„Numb” rozpoczyna ostro przesterowana, nisko brzmiąca gitara. Riff kojarzy się silnie z bitelsowskim „Come Together” zmieszanym z „Yer Blues”. Podobnie grali też kilak dekad później The White Stripes. Uczciwe dźwięki.

„Please Come Home” to piosenka, którą Clark intonuje falsetem, a muzycy odśpiewują mu w chórkach. Urocza na bale maturalne a może i w słodki czas Bożego Narodzenia. Są nawet smyczki – powodzenia. Chociaż – w środku – zaskakująca solówka gitary, tylko trzeba dotrwać.

„Things Are Changin’” to następny ukłon w stronę soulowej klasyki. Zmutowany przez ograniczające barwę bramki głos brzmi jak wcielenie właśnie Kravitza. Piosenka idealnie buja, tyle, że lepiej sprawdziła by się w wolnym secie na jakiejś dyskotece w stylu seventies niż w bluesowym klubie – ale, kto wie?

I wreszcie – cover Hendrixa. „Third Stone From the Sun/If You Love Me Like You Say”, czyli mieszanka dwóch artystów. Do instrumentów dołączył nawet tablista. Łącznie – ciekawe i hipnotyzujące. Tę wersję chciałoby się usłyszeć na koncercie. Oby Clark Jr. grywał w pełnym składzie – może być świetnie.

„You Saved Me” przynosi mieszankę psychodelizującego blues rocka z soulem, a wszystko w sosie przesterowanych basów gitary. To chyba najciekawsze połączenie kilku czarnych estetyk w jednym utworze. Szkoda tylko, że Clark Jr. upiera się przy śpiewaniu falsetem.

Krążek kończy akustyczny „Next Door Neighbour Blues”. Werandowe granie zarejestrowane w manierze brzmienia płyt szelakowych. Clark Jr. gra slide, wali nogą w podłogę a z delikatnymi bębnami towarzyszy mu tylko perkusista. Niezły ukłon w stronę fanów bluesa – zwłaszcza, że to jego autorska piosenka.

 

W świecie zalewanym setkami płyt każdego tygodnia trzeba mieć wiele szczęścia, żeby jakoś wypłynąć. Gary Clark Jr. wzbudził sensację w USA, ale czy spodoba się w Europie? Ciekawe jak odebraliby go słuchacze np. Rawa Blues?