Krążek rozpoczyna „I’m Worried” zaśpiewany przez Taila dokładnie w klimacie starego, dobrego Wolfa. Chicagowskie granie opatrzone pyszną, pulsująca non stop harmonijką Corridore to znakomita zachęta do zagłębienia się w materiał płyty.
„Sugar Mama” nieco zwalnia tempo, tym razem Dragger ma wsparcie oprócz Corritore także w Kirku Fletcherze – gitarzyście zespołu.
Właściwie cała płyta to jeden wielki hołd oddany Chicago i bluesowi, z którego zasłynęło to miasto na północy Stanów Zjednoczonych. W „Birthday Blues” używający raczej tradycyjnego brzmienia harmonijki Corritore ma szansę na zaprezentowanie swoich możliwości, a muzykom towarzyszy na fortepianie Henry Gray, który w latach 50. i 60. muzykował z Howlin’ Wolfem.
A jak cudownie Dragger intonuje „She’s Worryin’ Me”. Gitarzyści klasycznym hammeringiem powtarzają ostinatowe frazy, ale w tej piosence najbardziej liczy się niemal rozdzierający głos wokalisty.
„Cold Outdoors” to następny chicagowski blues, tym razem z bardziej wyeksponowaną partią pianina. Ale oczywiście nie brakuje tu tym razem lekko przesterowanych brzmień harmonijki Corritore. I to on gra solo, w które wsłuchuje się legendarny pianista Wolfa.
„So Ezee” rozpoczyna się świetną inwokacją, a potem wręcz wybucha harmonijka. Sekcja nabija równy rytm znany choćby z takich hitów jak „Sweet Home Chicago”, ale o to przecież chodzi. No i potrafi zatrzymać się w pędzie na jedno skinienie Draggera. Ekstraklasa z jednym z najlepszych harmonijkarzy na pokładzie.
„Through With You” to z kolei wolny blues z miejscem na dramatyczny zaśpiew i mnóstwo podciąganych nut i dwudzięków zagranych przez gitarzystów. Ale bez obawy – Corritore nie odpuszcza nawet na chwilę. I to znów on – razem z pianistą mają za zadanie wypełnić swoją sztuką część instrumentalną piosenki.
„Done Got Old” to mimo tytułu utwór skrzący się niesamowitą bluesową witalnością. Tail z taką pasją wyśpiewuje kolejne frazy, że tylko pozazdrościć gardła. I znów Corritore gra opartą o najlepsze klasyczne wzorce solówkę.
Henry Gray nie tylko gra na pianinie „Boogie Woogie Ball”, ale także zachęca swoim radosnym głosem innych muzyków do zabawy. No i naprawdę daje ognia tłukąc w czarne i białe klawisze. Słychać, że granie boogie daje mu niewysłowioną od lat radość.
Płytę kończy przepyszny, utrzymany w stylu "Little Red Rooster" "Please Mr. Jailer". jak cudnie Tail Dragger opowiada i jak idealnie sekunduje mu Bob Corritore. Tak - blues potrafi połączyć muzyków z różnych kultur i kontynentów.
Po "Longtime Friends In The Blues" nie należy spodziewać się eksperymentów. To chicagowskie granie najwyższej próby, pełne pasji i witalności. I bez udziwnień. Po prostu - czysty blues. Koniecznie!
A tak Tail Dragger, Bob Corritore i Henry Gray zagrali w 2011 roku podczas Lucerne Blues Festival.