piątek, 28 październik 2011 22:24

Chantel McGregor debiutuje Like No Other

Chantel McGregor - Like No Other Chantel McGregor - Like No Other

We wrześniu 2011 roku Chantel McGregor została wybrana “Young Artist Of The Year” wśród British Blues Awards. Ma mocny głos, po ojcu gitarzyście odziedziczyła zdolnoścu do gry na instrumencie i wreszcie debiutuje. Jej pierwszy album nosi tytuł Like No Other.

Chantel McGregor ukończyła z wyróżnieniem wiele brytyjskich szkół muzycznych dla artystów pop i chyba trochę z przekory album otwiera mocnym i lekko mrocznym utworem „Fabulous”. Niezwykle nowocześnie wyprodukowanym i z nośnym refrenem.

 Za to „I’m No Good For You” rozpoczynają dźwięki elektrycznej, ale na pewno bluesowej gitary i mocna stopa. Chantel śpiewa nieco delikatniej niż Ana Popovic, ale warto wsłuchać się w niuanse jej głosu. W tle gdzieś przelatuje śmigłowiec, ale najważniejsze są gitary grające slide. Produkcja idealnie chwyta proporcje między tradycją a XXI wiekiem.

A tytułowy „Like No Other” to z kolei nieco nostalgiczna piosenka, jaką mogą zaśpiewać dziewczyny. Na przykład we Fleetwood Mac.

„Freefalling” to klasyczna rockowa piosenka, ozdobiona pasażami klawiszy, z szeroką melodią i dużym potencjałem koncertowym.

Po stylizacjach na Fleetwood Mac nadszedł czas na cover tego zespołu. „Rhiannon” został zagrany na gitarze akustycznej, w tle mruczy wiolonczela. Oj ładne, acz dalekie od bluesa. Mc Gregor świetnie za to śpiewa.

„Caught Out” otwierają dźwięki elektrycznego sitaru. Czyżby Chantel wsłuchiwała się w „Kaszmir” Led Zeps? Śpiewa zupełnie inaczej, ale rockowe riffy świadczą o tym, że zna korzenie swojej płyty lepiej niż by się wydawało. No i wycina ciekawe solo z wykorzystaniem wah wah.

„Daydream” Robina Trowera w ustach i rękach Chantel McGregor brzmi absolutnie magicznie. To wyjątkowo oniryczna wersja, jakby przypominająca Cowboy Junkies z czasów Trinity Session. Przepiękna piosenka i świetne solo. I zupełnie się nie nudzi chociaż trwa 13 minut! Nawet strach myśleć, jakie wrażenie robi na żywo.

Za to „Cat Song” zaczyna gitara akustyczna, slide i niesamowity puls. Instrumentalny numer zagrany w rewelacyjnym tempie, choć jakby wewnętrznie pusty. Ot taki piątkowy kawałek wzorowej uczennicy rockowej szkoły.

„Screams Everlasting” to rozdzierająca ballada zaczynająca się akustyczną gitarą i plamami syntezatora. Oczywiście o utraconej miłości. Ale ma w sobie niespodziankę. Pod koniec przeradza się w potężny rockowy hymn z pięknie brzmiącą gitarą elektryczną i niemal hard rockowymi bębnami.

W „Happy Song” Mc Gregor gra niemal folkowo na gitarze, ale aranżacja jest iście rockowa. Wszak jest Brytyjką, a tam takie granie jest dobrze znane od jakichś czterech dekad, a Chantel w tych klimatach wypada również perfekcyjnie.

„Not Here With Me” przynosi znów akustyczne dźwięki i głos artystki na pierwszym planie. Po raz drugi pojawia się wiolonczela i brakuje tylko wizualizacji kominka z płonącymi polanami.

I wreszcie sławne „Help Me” Sonny Boy Williamsona II. To już kwintesencja białego bluesa z Wysp. Bas pulsuje niemal diabelsko, a Chantel nieśpiesznie prowadzi swoje solo aż do niemal ekstatycznych dźwięków. A śpiewa jak rasowa klubowa wokalistka. Niemal czuje się, że przewierca słuchacza nie tylko wzrokiem z miną grzesznego niewiniątka. Świetny cover w genialnej i bardzo dynamicznej wersji.

Brytyjczycy nie pomylili się. Chantel McGregor to wielka nadzieja Wysp. A i bliżej jest bluesa, tym lepiej dla nas wszystkich. Ona go naprawdę czuje.

Do góry