Chatka Blues Festiwal to dwa dni koncertów w znanej w calej Polsce lubelskiej Chatce Żaka. 15 października zagrali Hard Times, z Marcinem Hilarowiczem na drugiej gitarze. I jak zwykle, z miejsca podbili publiczność perfekcją i naturalnością, chociaż grają standardy - ale jak. Jak zwykle znakomite wrażenie zrobiła Magda Piskorczyk. Od dwóch miesięcy przemierza Polskę, ale energii podczas koncertów nigdy jej nie brakuje. Spiewa po polsku, po angielsku, a nawet w jakichś afrykańskich narzeczach. Bo jej muzyka to nie tylko blues, to muzyka świata. Na koniec zagrały Osły. W pelnym, dwuperkusyjnym składzie, halasowały aż miło, chociaż słuchacze, którzy nie przepadają za The Allmann Brothers Band mogli być nieco zmęczeni.
Dobrze znani z przeglądów i konkursów The River po raz kolejny zmienili skład. Nieśmiertelny jest tylko Mateusz Sulowski, który wrócił do swoich hendriksowskich popisów, włącznie z grą zebami na gitarze. Na koncercie zagrał także Adam Blues Band - formacja organizatora festiwalu - Adama Bartosia. Akustycznie i rzeczowo. Na koniec pojawił się JJ Band. Jogi niezawodnie grał fantastyczne solówki i bawił się znakomicie muzyką. Tylko słuchaczy nie miał zbyt wielu. Lubelsc dziennikarze podejrzewają, ze zespoł ostatnio zbyt często grał w Lublinie, by po raz kolejny ściągnąć fanów. zkoda, ze topowi muzycy w porywach przyciągnęli do Chatki Żaka zaledwie kilkadziesiąt osób. Czy 100 tys. lubelskich studntów nie lubi bluesa, czy po prostu nie wiedziało o imprezie - nie wiadomo. Na pewno następny festiwal oprócz równie znakomitych gwiazd musi mieć bardziej rozbudowaną promocję. Tego chyba wymaga od nas XXi wiek.