Krążek rozpoczyna sympatyczna piosenka „Everything Is A Song” utrzymana w konwencji starego rhythm and bluesa z soulowymi riffami dęciaków. JJ Grey świetnie prowadzi linię wokalną, a wspomagające go chórki i cała atmosfera wręcz podrywają do tańca.
W akustycznie zaaranżowanej pieśni „The Island” gościnnie slide gra Luther Dickinson. Słychać mocne nuty kontrabasu i jest przynależna bluesowi i pokrewnym stylom melancholia. I te słowa o szukaniu schronienia w ciszy – piękne.
Kolejny znany gość – Derek Trucks – wspiera swoim slide brzmienie piosenki „Every Minute”. Utwór jakby skradał się w stronę słuchacza, by rozkręcić się w typową americanę z elementami rocka. Wszystko zagrane z oddechem i wyraźną radością muzykowania.
Swingujące riffy dęciaków ozdabiają piosenkę „A Night To Remember”. Dośc ograniczone możliwości wokalne lidera uwypuklają groove instrumentów czyniąc ten utwór paradoksalnie bardzo bluesowym, a figura grana przez basistę tylko dodaje smaku.
Wyraźne echa gospel można usłyszeć w piosence „Light A Candle”. JJ Grey stara się ze wszystkich sił włożyć w swój głos uczucie, a chórki pozwalają pominąć fakt, że można by ten utwór zaśpiewać o wiele lepiej. I znów klasycznie rhythm and bluesowe dęciaki dopełniają brzmienia i dodają mu energii. Gitara w tle jakby inspirowana była George Harrisonem.
„Turn Loose” to dość sztampowo zagrany funk, choć tu akurat klawisze brzmiące jak w połowie lat 70. i efekty nałożone na wokal dowodzą, że producent wykonał swoją prace zgodnie z kanonem. Na koncercie może to zabrzmieć o wiele lepiej.
„Brave Lil' Fighter” - następny idealnie napisany rhythm and blues wręcz wciąga w wir soul-bluesowego śpiewania, a JJ Grey śpiewa najwyżej jak potrafi, by dodać tej kipiącej energią kompozycji jeszcze więcej wigoru.
Duch southern rocka w najlepszej wersji odżywa w epickiej pieśni „Home In The Sky”. Finał budują oczywiście dęciaki – i słusznie.
Prawdziwie blues rockowe solo rozpoczyna następny mocny utwór. W „Hold On Tight” kryje się prawdziwie przyczajony gitarowy tygrys na miarę Claptona z czasów The Cream.
Podobnie „Tic Tac Toe”. Jest w nim i duża doza rockowej energii i delikatność soulu połączona z rhythm and bluesową czy może nawet bardziej southernową frazą. Lekko przewidywalny, ale takie są reguły gatunku.
Tytułowy „Ol' Glory” rytmiką nieodparcie kojarzy się z „Sympathy For The Devil”. Są podkręcające napięcie dęciaki, śpiewy call and response, aż nogi same rwą się do tańca derwiszów.
Krążek kończy nagrana wspólnie z Lutherem Dickinsonem ballada „The Hurricane”. Sztampowa, bliższa estetyce ogniskowego brzdąkania niż bluesowi. Ale może o to chodziło.
Cały krążek „Ol' Glory” w porównaniu do większości polskich produkcji wypada znakomicie, jednak w wypadku amerykańskich artystów – taki repertuar jest chyba nieco poniżej możliwości, acz formuła też ogranicza. Słucha się tego nieźle, ale zbyt wiele w pamięci nie zostanie.