Rick Estrin, dobiegający siedemdziesiątki wokalista i harmonijkarz, wraz ze swoimi The Nightcats w 2017 roku wydał krążek „ Groovin’ In Greaseland”.
Świetne, mocne brzmienie harmonijki i swingujący rytm „The Blues Ain’t Going Nowhere” obiecują ekscytującą podróż przez kanony białego bluesa. Od razu oprócz harmonijki odzywa się gitarzysta Kid Andersen, a porywającą solówką na organach przypieczętowuje swoją obecność Lorenzo Farrell.
Riffy harmonijki w „Looking For A Woman” w niczym nie odstają od ostatnich solowych dokonań Micka Jaggera, zaś sam utwór urzeka naturalnością. Mistrzowskie sola harmonijki i gitary dopełniają obrazu przebojowej piosenki.
„Dissed Again” brzmi jak pastisz starych rock and rolli, za to „Tender earted” od pierwszych taktów chwyta za serce. Lekko łamiącym się, nie tylko ze względu na wiek głosem, Rick Estrin opowiada kolejną historię. Jego harmonijka to łka, znów złości się w najniższych rejestrach. Gra znakomicie.
Nagrania „MWAH!” nie powstydziliby się The Shadows. Przenosi słuchaczy o 5, a nawet 6 dekad wstecz. Niekoniecznie.
Te same sześć dekad umieszczone w aranżacji „I Ain’t All That” cieszy prawdziwie bluesowym graniem ze specyficznym głosem Estrina. Nisko mrucząca harmonijka wynagradza w gruncie rzeczy przeciętny głos lidera.
Widząc tytuł „Another Lonesome Day” łatwo się domyślić, że będzie to slow blues. I jest. Rick Estrin moduluje brzmienie harmonijki dłonią, zaś Kid Andersen z wyjątkową wrażliwością trąca struny marki Throbak.
„Hands Of Time” to typowy szybki wypełniacz płyty, z wybijającą się rolą hammondów, za to instrumentalny „Cool Slaw”, pełen swingu i z świetną, rozgadaną harmonijką jest jak najbardziej na miejscu.
Rythm and bluesowy „Big Money” równie dobrze mógł się znaleźć w radiach grających taką muzykę w roku 1961 co i dziś udając „złoty przebój”, szczególnie, że aranżacje wzbogacają chórki i sekcja dęta.
Solówka harmonijki rozpoczyna szybki swing „Hot In Here”. Nawet jeśli wokalistyka Ricka Estrina w pewnym momencie zaczyna irytować, jego gra na harmonijce wręcz działa jak energizer. Nawet kilka nut potrafi unieść nad ziemię. Ożywia nawet zdecydowanie nudny „Living Hand To Mouth”.
Płytę kończy jakby dobrze znana melodia, ale to zupełnie nowy instrumentalny utwór „So Long (for Jay P.)”. Harmonijkarze powinni natychmiast włączyć ją do swojego repertuaru. Ma potencjał i ducha wielkich hitów.
Rick Estrin nie musi nagrywać płyt. Non stop koncertuje i robi to z wielką radością. A jednak – chciało mu się, i z wyjątkiem kilku słabszych wypełniaczy, to udana, pełna bluesa płyta z wybitnie brzmiącą i grającą harmonijką.