Around the Blues to nie tylko Joanna Mrozek. To cała sprawna machina, która umie zagrać bluesa, z odrobiną rocka a nawet country. I każdy jest na swoim miejscu.
„When He Woke Up” to piosenka utrzymana troszkę w stylistyce country, trochę kojarząca się
„You Didn’t Make It” objawia mocniejsze, ale i bardziej zróżnicowane oblicze grupy. Mrozek śpiewa bardziej wyluzowana, a kap
„Blues Ain’t Nothing But…” to kolejna pieśń znakomicie znana fanom Asi Mrozek. To także jedna z najdojrzalszych interpretacji zapisanych na płycie. Słychać, że wokalistka doskonale przemyślałą sposób w jaki chce zaśpiewać, a niuanse rytmiczne grupy wspierane przez hammondy dają jej świetne tło. Ale jest też oszczędna i przejmująca partia gitary elektrycznej, o mrocznym brzmieniu, jak tylko może być mroczna dusza kobiety.
„I Need To Get Along” rozpoczyna się w iście chicagowskim stylu. Pulsujący bas, świetny riff i odpowiednio ostry głos Mrozek. Szkoda, że do tej piosenki nie zaprosili gościnnie jakiegoś harmonijkarza.
„A Change” zaczyna się jak kolejny flirt z muzyką folkową. A i sama Mrozek śpiewa tak, jakby miała za chwilę pojechać ze swoimi chłopakami do Mrągowa. Ale nie bójcie się, nie jest zawodzącą babą, to pewna siebie posiadaczka olbrzymiego stada. Stada? Fanów. Tu literacko pomogła grupie Kar
„Cry Over Me” to następna pieśń, która kojarzy się z southern rockiem w typie Allman Brothers. Piosenkę podpisał Tomasz Kończak, ale ubogaca ją swoimi hammondami Zając. Tu już solo jest niezwykle stylowe, gdyby grupa chciała, mogłaby grać ją na przemian z Dżemem.
„It’s Not Alright” to kolejny pomysł na kompozycję przypominającą na przykład ballady Joe Louisa Walkera. Ale za to Mrozek głosem opowiada jak Joplin. I chodzi tu o sposób snucia opowieści, nie o histerię czy frazowanie. Jest coś nieuchwytnego, co jakoś łączy te dwie dziewczyny z tak odległych epok.
„Give Me A Break Papa” to tradycyjny blues, który pow
„Standing In The Rain” powstało jakby specjalnie z myślą o gościu z organami. Oczywiście można sobie wyobrazić, że Mrozek zaśpiewałaby wstęp a capella, ale w takiej konfiguracji brzmieniowej piosenka brzmi wyśmienicie. Jest w niej też zabawa rytmem, miejsce na solo gitary i rytmiczne kontrapunkty. Kawał dobrego grania.
„Let;s Be Like The Flowers” to kolejny ukłon w stronę tradycji southern rocka. Chyba zespół w tej estetyce czuje się bezpiecznie, a i gitarzysta na koncertach może bardziej poszaleć. Mrozek dobrym angielskim śpiewa długie nuty, albo dla odmiany niemal opowiada swoją historię. Czuć w tej muzyce oddech i przestrzeń. A obydwaj gitarzyści momentami grają unisono. No i można ją zaśpiewać na koncertach, zwłaszcza bezpretensjonalne la, la, la…
„Walk of Life” momentami kojarzy się z przebojami Etty James, ale tak już jest w tym gatunku. Gitarzyści grają delikatnie i stylowo, a sekcja wie, kiedy na moment przystanąć, żeby wzmocnić efekt tej pieśni. Wreszcie odzywają się organy i pieśń kołysze słuchaczy do samego końca.
Na taki debiut warto było czekać. Nawet jeśli sekcja rytmiczna brzmi w studiu nieco szkolnie, brzmienie udoskonalają organy hammonda. A zespół prezentuje się w fantastycznej formie, wie co, jak i kiedy zagrać. No i zadbał o profesjonalne zdjęcia i takąż wkładkę. Bardzo dobra płyta.