Nathan James zaczynał grać bluesa jako 18-letni samouk. W 2007 roku wygrał International Blues Challenge w Memphis. W międzyczasie współpracowal z wieloma bluesowymi slawami, by w 2012 roku w trio wydać album będący mieszanką wielu stylów, zagrany na gitarze skonstruowanej z tary do prania.
"Chosen Kind" James zagrał na swojej Tri-tar, jak nazywa samodzielnie wykonany trzystrunowy zaledwie instrument strojony w C-dur. Sam artysta określa piosenkę jako "rodzaj Hillbilly Country Trance Groove". Nic dodać, nic ująć oprocz faktu, że mimo minimalistycznego składu nie brak tu aranżacyjnych smaczków.
"What You Make Of It" to dopiero świetny transowy numer, z zagranym znacznie szybciej refrenem. Tym razem Nathan sięgnął po wyeksponowaną na okładce sześciostrunową barytonową tarkogitarę. I jest bardzo zadowolony, że od pierwszej nuty zespół złożony z basisty i harmonijkarza Troya Sandow i perkusisty Marty Dodsona znakomicie się rozumie.
"Black Snakin' Jiver" Blind Boy Fullera zaczyna solo na kazoo. Sam utwór to znakomite nawiązanie do amerykańskiej muzyki lat 20. James śpiewa niemal unisono z gitarą, a kiedy trzeba frazuje jak rasowy śpiewak big bandu. Sam muzyk przyznaje, że solówkę na kazoo w środku nagrania improwizował na gorąco.
"Later On" to z kolei cover Jimmy McCracklina wybrany do nagrania podczas pierwszego dnia sesji. Cały zespół świetnie brzmi w prawdziwie męskich chórkach, a całość cofa słuchaczy do chwil, kiedy słodkie piosenki o miłości dostały rock and rollowego pazura. Wystarczy posłuchać, jak zespół daje czadu w solówce.
"Get To The Country" zaczyna świetna partia gitary wzorowana na Furry Lewisie, której towarzyszy mięsiście przesterowana harmonijka. James chciał, żeby ten countrowy blues brzmiał, jak wczesne nagrania bluesmanów z wytwórni Sun z Memphis. I udało się.
I oto od harmonijki odłączono przester, zespół zaczyna grać bardziej konwencjonalny soul-blues. Komponując "Make It On Your Own" James zadedykował ją Stevovi White, niedawno zmarłemu muzykowi, który inspirował go jako jednoosobowa funkowa orkiestra. Świetne, przejmujące solo harmonijki dopełnia wizerunku tej ballady.
Na szczęście żyje jeszcze James Harman, którego na płytę zaprosił James. Sam w zespole artysty spędził trzy i poł roku, a harmonijkarz i wokalista do dziś chwali go jako jednego z najlepszych muzyków, z którym grał. I daje czadu na harmonijce, a James nie pozostaje mu dłużny odpowiadając świetnym slidem na jego frazy.
"Pretty Baby Don't Be Late" to następna autorska piosenka utrzymana w konwencji ragtime'u lat 20. z partią kazoo i w całości zagrana akustycznie. Tym razem James używa z wprawą gitary rezofonicznej.
Instrumentalny "Blues Headache" to wspołne dzieło Jamesa grającego na swoim trzystrunowym wynalazku i Troya Sandow - harmonijkarza, który gra tu pierwszoplanową rolę. Znakomity numer i godny rozpropagowania przez innych harmonijkarzy.
W "Pain Inside Waltz", a jakże, zespół zaprasza nas do walca. To nagranie w stylu cajun z brzmieniem znanym za Atlantykiem jako americana. Taki misz masz ukazujący amerykański tygiel muzyczny. Zabawny, acz czy konieczny?
Co innego funkowy "I'm A Slave To You". Czadowe riffy tenorowego i barytonowego saksofonu na których grają Jonny Viau & Archie Thompson, dodają takiej energii, że nogi same ruszają do tańca. A realizacja nagrania pozwala uwierzyć, że jest początek lat 60.
Podobnie w piosence "First And The Most", bardziej balladowej, ale także z wspomnianą sekcją dęciaków. Nathan James śpiewa niezwykle lekko, jakby z utworu na utwór przechodził jakieś niewyobrazalne metamorfozy. I co ciekawe - to jego autorska piosenka, aczkolwiek o przypisanie jej do kanonu lat 60. nietrudno.
W "You Led Me On" James probuje stylu, który określił jako Mississippi hill country. I oczywiście daje radę, a towarzyszy mu Troy Sandow na potężnie brzmiącej harmonijce chromatycznej podczas gdy bębniarz wybija cokolwiek marszowy rytm.
Płytę kończy instrumentalny "Tri-Tar Shuffle Twist". Piosenka zaczyna się jako Shuffle, a kończy jak prawdziwy twist. Basista gra świetnym walkingiem, ale to Nathan James popisuje się możliwościami swojego trzystrunowego instrumentu.
Nathan James & The Rhythm Scratchers brzmią po prostu rewelacyjnie. Wielbiciele prawdziwego bluesa, z odneisieniami do przeszłości, nie powinni tej płyty przegapić. Elektryczność była potrzebna właściwie tylko po to, by płyte nagrać i urozmaicić brzmienie. Ale słychac, ze zespół da radę w każdych warunkach i przed każda publicznością. Delta Groove ma nosa i tyle.