Ulotne chwile i ulotne akustyczne dźwięki łączy w całość. Nie stara się podlizać słuchaczom, ale jego teksty ucieszą przeciwników globalizacji i macdonaldyzacji. Świetnia gra na gitarze akustycznej i współpracuje z muzykami, którzy przy pomocy najprostszych instrumentów wypełniają przestrzeń dobrymi dźwiękami. Paweł Szymański wydał reedeycję, a właściwie przygotował od nowa nieco starszy materiał znany jako "Uroda zdarzeń".

 

Paweł Szymański rusza z kopyta z piosenką "Czarny kot przebiegł mi drogę". Zabawna i nawiązująca do najlepszych tradycji Grand Ole Opry? A kto powiedział, że tak nie można grać? Ważne, ze jest w niej i radosć życia i autentyczna, pozytywna energia. I mnóstwo akustycznego grania.

"Grawitacja" to koncertowy kiler Szymańskiego. Oszczędna aranżacja ze świetną grą Ostromeckiego na perkusji i niezwykle przewrotny tekst, a do tego współbrzmiąca z dobro harmonijka. Murowany hit jesieni w każdym bluesowym radiu.

Paweł Szymański do perfekcji opanował gitarę akustyczną i wspaniale bawi się stylami. W piosence "Niczyja sprawa" znów sięga po formę kojarzącą się z latami 30. XX-wieku. I więcej w tym swingu niż bluesa, ale właśnie o to chodzi. No i jak zwykle pełen ironii i bluesowych fraz tekst. I czysta harmonijka. Właściwie przy tej piosence świetnie można... zatańczyć, ale najpierw trzeba kupić płytę!

"Za późno by płakać" to kolejny koncertowy szlagier Szymańskiego. Trzeba przyznać, że pisze znakomite piosenki, które warto znać i zaśpiewać z muzykiem na koncercie. Bo pewnie po cichutku właśnie o tym marzy, a nie o rzuceniu się pod pociąg o 2.15. Bo to taka wesoła piosenka o depresji genialnie zaaranżowana na perkusjonalia i akustyczne gitary.

Samotność porównana do "Otchłani egzystencjalnej pustki"? I w dodatku w rozswingowanej manierze sprzed II wojny światowej. To możliwe tylko u Szymańskiego. Piosenka znakomicie kołysze i pasuje nie tylko do koncertów bluesowych, ale znakomicie poradziłaby sobie na niejednym festiwalu piosenki autorskiej. Znakomity tekst i wyjątkowo jasne brzmienie całosci kontrastujące z cokolwiek ponurą treścią.

Są takie teksty, przy których trudno się nie uśmiechnąć. "Miej nas w opiece św. McDonaldzie" to przykład kliniczny. Święty McDonald? Szymański nie ma świętości, za to ma zacięcie kabaretowe. Ale sponsora w tej sieci chyba nie znajdzie. Ale może konkurencja ze sczęścia coś dorzuci? To kolejna piosenka, w której muzyk sięga po harmonijkę i kolejna świetna bluesowa piosenka z perkusyjnymi smaczkami. A przeciwnicy fast foodów powinni obrać ją swoim hymnem.

"Naprawdę Cię lubię" to jakby credo artysty. Śpiewa o sobie jako o bycie osobnym trawestując Tomasza Stańko. I właśnie taki wydaje się na scenie. Skupiony na swojej sztuce, ale pełen wewnętrznego ciepła i skrywanego humoru. A jego nuty to przecież sam dobry nastrój, nawet kiedy śpiewa o śmierci. Wesoły introwertyk?

"Mój przyjaciel telewizor" to prawdziwy szczyt ironii. Największą truciznę XX wieku nazwać przyjacielem i najwierniejszym druhem, nie będąc emerytem to potrafi tylko Paweł Szymański. I rączo przebiera palcami, by dźwiękami podkreślić swoje umilowanie do... telewizji.

Płyta zwalnia tempo, staje się romantyczna, ba, nawet dramatyczna. Ale i tryska ironią. "Mijamy się na schodach" to opowieść o skomplikowanych relacjach artysty z kobietami. A i nie za bardzo wierzy w miłość, za to świetnie podkreśla wyjątkowość tej piosenki steel guitar. Oj dzieje sie w tym utworze sporo i smakowicie.  

Ale z traumy po kontaktach z kobietami czas się otrząsnąć. Szymański chwyta za harmonijkę i rusza w miasto. I uważnie obserwuje zapijaczone społeczeństwo dodając sobie animuszu grą na przysłowiowych organkach. W "Kto tu nocuje" widzi facet sporo i chyba w jego rodzinnym mieście magistrat nie dofinansuje wydania kolejnego krążka.

"Uroda zdarzeń", czyli utwór tytułowy to poetycki tekst ozdobiony muzyką z pogranicza swingu i country wykorzystujący brzmienie steel guitar i pozbawiony perkusjonaliów. A jednak przestrzeń jest wypełniona dźwiękami i dobrymi wibracjami.

Z kazdej matni musi być jakieś wyjście. Szymański wybiera "Okno". Płytę kończy dwuminutowa gitarowa miniaturka - wesoła i optymistyczna. Jakby zapowiadała, że pomysłów na płyty i teksty muzyk ma w głowie calkiem sporo. No to - czekamy.

A tu opowiada jak powstawała płyta.