North Mississippi Allstars to sprawdzona formacja założona przez Luthera i Cody Dickinsonów, synów legendarnego muzyka i producenta Jima Dickinsona. Nowa płyta „World Boogie Is Coming” wizjonersko łączy w sobie wiele elementów bluesa
Początek płyty i z miejsca szok. Gościnnie pojawia się sam Robert Plant. Co więcej – gra na harmonijce. Dialog jego harmonijki z slidem Luthera i mocarnymi bębnami Cody’ego robi smak na cały krążek.
Podobnie „Goat Meat” – jest moc i jest Robert Plant. Jeszcze ciekawsza zabawa pojawia się w niesamowitej wersji „Rollin’ n’Tumblin”. Jest przesterowany bas, solo na gitarze akustycznej elektronicznie przetworzony slide i Bóg wie, co jeszcze. Wizjonerska wersja łącząca industrial z Deltą.
Z kolei w tradycyjnym „Boogie” mamy przesterowany głos i minimalistyczną gitarę.
Bardziej tradycyjnie brzmi „Snake Drive”. A ileż tu się dzieje. Jest i funk, są chórki gospelowe, jakieś flety i atmosfera niezdrowego podniecenia karnawałową zabawą połączoną z wywoływaniem duchów.
Za to takie „Meet Me in the City” wydaje się być muzyką nieodległą od soulu choć i rhythm and bluesa w niej mnóstwo. I zupełnie odmiennego, ciepłego brzmienia.
Autorska „Turn Up Satan” Luthera Dickinsona równie dobrze może przypominać wczesnych Stonesów co zmutowane południowym Słońcem AC/DC flirtujące z ZZ Top i flower power. Niezwykłe i pełne pozytywnej energii.
Niezwykle ciekawie brzmi „Shimmy” znów z jakimiś fujarkami i marszowym werblem, jakby z nowoorleańskiej ulicy. I chyba na rytmy spod palców producent nałożył odrobinę elektronicznego rytmu.
Standard „My Babe” tym razem z żeńskim wokalem Sharde Thomas, które niepostrzeżenie przechodzi w transowo-plemienny „Granny, Does Yor Dog Bite”?
I wreszcie „World Boogie”. Nietypowa aranżacja, czasem nawet kojarząca się z epoką glam rocka, ale przesycona erotycznym pulsem rhythm and bluesa i surową gitarą.
„Goin’ to Bronsville” zaczyna się świetnym slide, a później przechodzi w idealny konglomerat braterskiego grania z bębnami w równoprawnej roli.
„I’m Leaving” ma nieco mroczne i stłumione brzmienie, ale za to finał zagrany na gitarze elektrycznej może się spodobać wielbicielom i hard rocka.
Podstawowy krążek kończy epicka wersja „Jumper on the Line” R.L. Burnside’a. Fantastyczne, jamowe boogie.
Luther i Cody Dickinsonowie prostymi środkami nagrali płytę, jakiej nie powstydziłby się żaden szanujący artysta, który chce by tradycyjny blues nie był skamieliną i w XXI wieku nadal zachwycał i intrygował. Warto naśladować i warto rozpowszechniać.