Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Nick Moss at Jimiway Blues Festival 2013

Wywiad bluesonline.pl  Fajnie jest zaangażować w pewien sposób  fanów – mówi Nick Moss. Chicagowski muzyk 16-krotnie nominowany do Blues Music Awards w internecie zbiera pieniądze na wydanie płyty „Time Ain’t Free” Każdy może być wydawcą.

bluesonline.pl: Jak myślisz, czy Chicago to jest dobre miejsce do życia, występowania, gry bluesa?

Nick Moss: Jest to naprawdę świetne miejsce! Dużo jest tu konkursów, mnóstwo bluesowych kapel, koncertów, ale ja chętnie gram wszędzie, gdziekolwiek bym się znalazł, także właściwie miejsce nie ma aż tak wielkiego znaczenia.

Jesteś bardzo znanym artystą, stąd też możesz i musisz grać na całym świecie.

No tak.

Żyjąc, mieszkając w Chicago pewnie miałeś szansę zacząć grać bluesa w bardzo młodym wieku, czy tak właśnie było?

Tak, lubiłem słuchać bluesa już od momentu, kiedy byłem dzieckiem. Moja mama musiała mi wyjaśniać, kogo właściwie słucham, jakich wykonawców. Później zajęliśmy się tym już bardziej na poważnie z moim starszym bratem, zdobywaliśmy płyty, słuchaliśmy, a nawet sami próbowaliśmy grać. Jednak nie było to takie łatwe, ponieważ,  aby grać w chicagowskich klubach byliśmy po prostu za młodzi!

 

A w którym momencie życia postanowiłeś, że zostaniesz właśnie muzykiem i będziesz grał bluesa?

Miałem 18 lat. Kiedy byłem w college`u  miałem grać w football, ale okazało się, że mam poważny problem z nerkami , usunięto mi nawet część nerki, także o grze w football musiałem zapomnieć. To był dla mnie dramat! Akurat w tym wieku coś takiego. Stąd też podjąłem niestety, nie za bardzo mądrą decyzję, że skoro nie mogę grać w football, to w ogóle nie muszę chodzić do college`u! Na szczęście w zanadrzu miałem muzykę i w końcu postanowiłem się temu poświęcić. Zdecydowałem, że zostanę muzykiem i sądzę, że była to dla mnie szczęśliwa decyzja !

Czy uczyłeś się grać od starszych muzyków, profesjonalistów?

Zacząłem od tego, że podpatrywałem, jak gra mój starszy brat Joe. I nadal tak czynię, on jest naprawdę świetnym muzykiem, gra bluesa i muzykę okołobluesową, tak, stanowczo mogę powiedzieć, że mój brat był moją pierwszą inspiracją. Następnie zacząłem słuchać wszystkich tych, których słuchał i którymi fascynował się mój brat.

Zaczynałeś jako basista?

To prawda, zaczynałem jako basista w zespole mego brata! On jest naprawdę dobrym gitarzystą, a poza tym – sam rozumiesz, ponieważ był starszy, wokół jego bandu kręciło się mnóstwo pięknych dziewczyn (śmiech).

 

Podobno grasz również na harmonijce, czy to prawda?

Tak, trochę, ale oczywiście nie tak, jak Curtis !

Lubisz to?

Pewnie! W ogóle kocham muzykę, a kiedy zaczynałem z bluesem w Chicago, harmonijka była w tych starych kawałkach głównym punktem programu, bez harmonijki nie było bluesa.

I tak sobie myślę, że prawdopodobnie grasz ten stary tradycyjny gatunek bluesa od początku…

Prawdopodobnie masz rację…, chociaż ostatnio nagrałem kilka nowych albumów, bardziej nowoczesnych, bardziej rockowo-bluesowych, nawet z nutką soulu, funky.

Co takiego specyficznego jest w brzmieniu chicagowskim?

Wiesz, moje pierwsze albumy to stanowczo styl chicagowski i ja go nigdy nie zagubiłem nie zdradziłem, pomimo, że czasami teraz gram nieco nowsze jakby wersje …

Czy masz jakieś specjalne tematy, motywy przewodnie w swoich utworach? Po prostu – o czym piszesz?

Wiesz, to nie jest nic takiego bardzo specyficznego, po prostu zwykłe życie, jakieś tam doświadczenia, to jest bardzo spontaniczne, zauważę coś nowego, ciekawego – piszę o tym. Czasami są to jakieś moje przemyślenia, czasami naprawdę zwykłe rzeczy – coś zobaczę i myślę: „O, to jest naprawdę cool” !!! I wtedy to opisuję.

 

Dlaczego zacząłeś nagrywać w swojej własnej wytwórni – Blue Bella Records?

Bo nikt inny nie chciał podpisać ze mną kontraktu!

Czy to oznacza, że już nikt nie chce wydawać bluesa?!

Nie mam pojęcia, ale kiedy przyszedł czas, kiedy chciałem coś nagrać, okazało się, że nikt nie był tym zainteresowany. Wtedy powiedziałem sobie, że zrobię to sam i tak już się dzieje od 15 lat.

W tej chwili planujesz wydanie nowego materiału „Time Ain’t Free” . Dlaczego zdecydowałeś się na wejście w kickstarter (współfinansowanie wydania płyty przez fanów)?

Bo tak już jest, że każdy potrzebuje pomocy, wyciągniętej ręki. Wydanie płyty jest naprawdę bardzo kosztowne, robiłem to przez 14 lat. Chciałbym pozyskać większą widownię, a to kosztuje większe pieniądze, poza tym, kiedy widzę inne kampanie – innych muzyków, myślę, że fajnie jest zaangażować w pewien sposób fanów. Każdy chciałby być zaangażowany w coś takiego, w obojętnie jaki sposób.

Bardzo pomocny jest w tym internet, nie sądzisz?

Jasne, internet bardzo pomaga muzykom. Gdyby internet istniał, kiedy zaczynałem… wiedziałbym, czego słuchać, wiedziałbym jak grać, teraz jest taka masa materiałów w sieci! Oczywiście lubię robić muzykę po swojemu, ale z internetem jest dziś o wiele łatwiej.

 

Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu: Nick Moss Band at Jimiway Blues Festival 2013