Ryszard Paulin Skibiński, częściej znany jako Ryszard Skiba Skibiński to muzyk legenda. Muzyk, który rozsławił Białystok, a Polsce pokazał, jak ważnym instrumentem, nie tylko w bluesie, może być harmonijka ustna. Jaki był, jak działał na publiczność – o tym osobiście mogli się przekonać i Marek Gąsiorowski i Robert Trusiak – białostoczanie, którzy mieli szczęście widzieć Skibę w akcji na białostockich scenach. I po latach postanowili zapisać jego los w autorskiej biografii „Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim”.
I słowo autorska jest kluczem do zrozumienia „Niedokończonego bluesa”. Bo mimo iż obydwu panom nie brakuje detektywistycznego zacięcia, oprócz faktów nie brakuje ich osobistych opinii. O stanie intelektualnym miasta, o wzajemnych kontaktach pomiędzy muzykami, czy wreszcie opinii na temat koncertów i płyt. Ale najważniejszy jest on – Ryszard Paulin Skibiński. Z książki wielbiciele biografii z prawdziwego zdarzenia mogą się na przykład dowiedzieć, dlaczego rodzice Skiby nadali mu rzadko spotykane drugie imię. Prześledzić losy rodziny doświadczonej przez hitlerowców, sowietów i komunę. A jednak tryskającej optymizmem.
W książce pojawia się w wypowiedziach bądź inteligentnie wykorzystanych cytatach mnóstwo osób – nie tylko ze świata muzyki – także przyjaciół od serca. Nie zdradzę też wielkiej tajemnicy, pisząc, że właśnie z tej publikacji cała Polska dowie się o pobycie Skiby w areszcie a nawet pamiętnej kropce przy oku – autorzy twierdzą, że później znikła… Najważniejsze są jednak wspomnienia o samym Skibie. O jego charakterze, łatwości nawiązywania kontaktów, ale też zdolnościach przywódczych, byciu naturalnym liderem. O dystansie wobec jednych i oddawaniu serca na dłoni (i najlepszej koszuli) innym. O kolorowym ptaku – tak w stroju, jak i sposobie postrzegania świata. I o zainteresowaniu narkotykami. Od palenia trawy aż do kompotu – niesławnej polskiej heroiny, która była dostępna chętnym właściwie na wyciągnięcie ręki.
Z książki wyłania się kilku Ryszardów Skibińskich. Urodzony przyjaciel, brat łata, człowiek, który fascynował Jarka Tioskowa – do dziś lidera Kasy Chorych. Często byli jak bracia, pamiętam jak kiedyś przyszli razem do najlepszego wówczas kina w mieście „Pokój”, by na popołudniowym seansie obejrzeć film „Hair”. Skiba oczywiście w czerwonych spodniach – trudno było nie zauważyć najpopularniejszych muzyków w mieście, a przy tym ludzi, których się podziwiało i lubiło. Czy oni sami się lubili? Czy rozdzieliły ich narkotyki czy ambicje. Czy przyjaciel do chorego przyjaciela mówi „sp…”? Czy porzuca zespół, by szukać szczęścia w innych grupach? I czy owo szczęście znajduje, kiedy już liderem nie jest a tylko jednym z muzyków?
Trudno wymagać po 40. latach, by zdeklarowani fani Skiby, a takimi wszak są autorzy, nie certyfikowanymi psychologami, mogli na te pytania odpowiedzieć – jedno jest pewne – mimo uwielbienia, nie lukrują postaci muzyka samouka. Nawet jeśli nie byli na wszystkich koncertach Skiby w Białymstoku, dotarli do amatorskich nagrań, w których słychać, że Skiba porzucając Kasę Chorych, zdecydował zamknąć za sobą drzwi. Czy chciał zmienić zdanie? To już pozostaje w kwestii dywagacji nawiązujących do nieszczęsnego maja 1983, kiedy w Białymstoku po dwa koncerty dziennie przez dwa dni dawał Lady Pank, a nieprzytomny muzyk trafił do szpitala, by nigdy już nie odzyskać przytomności. Obydwaj starają się dociec, co czy kto, stał za zapaścią muzyka, ale łatwo się domyślić, że poprzestają na prezentacji mniej i bardziej prawdopodobnych hipotez. Bo Skiba nigdy nie krył się z antykomunizmem, a i wspierał solidarnościowe podziemie drukując i kolportując w stanie wojennym ulotki.
Czy „Niedokończony blues” wyczerpuje temat działalności muzycznej Skiby? W książce znajduje się mnóstwo faktów, dat, nazwisk muzyków, ale też trzeba pamiętać, iż nie były to czasy, kiedy każdy posiłek sfotografowany niektórzy wrzucają natychmiast do sieci. Tu sztuczna inteligencja nie na wiele się zdała w zbieraniu materiałów a sami muzycy przyznają, że o ile pamiętają niektóre zdarzenia jak dziś, trudno im umiejscowić je dokładnie w czasie. Ważne, że pozostaje nieodparte wrażenie, iż charyzma Skiby, jego oddziaływanie na ludzi, umiejętność przejęcia władzy nad tłumem robiły wrażenie i pozostają w pamięci. Podobnie, jak sposób w jaki w harmonijkę wkładał własne serce. Serce, które wciąż bije w nagraniach, a teraz jego elektrokardiogram trafił na karty książki.
Dziękuję.
Gdzie kupić?