Trampled Under Foot to na scenie rodzinne trio:  Danielle, Kris i Nick Schnebelen. Takich poznaliśmy ich na Suwałki Blues Festival 2010. Ale na "Wrong Side of the Blues" to prawdziwa bluesowa orkiestra z Kansas City.

"Get It Straight" to klasyczny chicagowski blues, Danielle jak zwykle świetnie śpiewa, brat stylowo gra na gitarze, a w studiu pojawiły się chórki i wielu gości. No i to chropowate brzmienie. Ten blues jest szczery i świeży. No i co tu ukrywać - biały.

"Bad Woman Blues" ukazuje z miejsca drugie, bardziej akustyczne oblicze Trampled Under Foot. Słychać, ze oprócz uroczej Danielle równoprawnymi wokalistami są pozostali bracia. Jest slide i niesamowita energia. Nic dziwnego, że tak się podobali na północnym krańcu Polski.

Nieco mocniejszym utworem jest "Wrong Side of the Blues". Danielle świetnie i przejmująco śpiewa. Jest pomysł na aranżację i dużo przestrzeni. Ta piosenka równie dobrze może zabrzemieć w klubie jak i na wielkiej koncertowej scenie. A solówki gitarowe nie epatują przesadna wirtuozerią, tylko dowodzą głowy i szacunku do tradycji. A to wiele znaczy.

"She’s Long, She’s Tall, She’s Gone" to kolejny utwór zaśpiewany męskim głosem. Ale, jakby tego było mało, pojawia się harmonijka ustna na której gra Kim Wilson z The Fabulous Thunderbirds. I świetne śpiewanie refrenu unisono z gitarą. Trampled Under Foot mają pomysły, a brzmienie krążka jest wyjątkowo mięsiste.

"Goodbye" to ballada zaśpiewana przez łagodną i nostalgicznie brzmiącą Danielle. Jest w niej gospelowa żarliwość, a gdzies z tyłu głowy świadomość wielkich amerykańskich przestrzeni, potęgi przyrody i skali człowieka wobec Stwórcy. A w aranzacji i gitara akustyczna i hawajska i szczypta hammonda jak zwykle obsługiwanego przez Mike Finnigana. A Danielle w końcu zaczyna śpiewać pełnym glosem i robi to wspaniale.

"Heart on the Line" to bardziej współczesny, miejski blues. I od razu produkcja utworu przypomina białych, elektrycznych bluesmanów. Trampled Under Foot mają naprawdę wiele twarzy i pewnie czują się grając różne odmiany bluesa. Ten utwór to świetny numer do radia - warto go wrzucić do swojego iPoda.

"The Fool" rozpoczyna się jakby od nagrania jamu. Gitarzysta i organista coś próbują i nagle pojawia się głos i gitara unisono. Ale to nie Voodoo Chile. To następny powalający numer rodzinnego bandu. Jak on pulsuje. A organista słucha niemal każdej nuty wyśpiewanej przez wokalistę. Chyba ten utwór musiał być naprawdę nagrywany na żywo w studiu. A ileż w nim dynamiki. Prawdziwego życia i bluesowego doświadczenia. Na koncertach będzie rozpalał słuchaczy do białości - to pewne.

"Have a Real Good Time" zaczyna się frazami perkusji jak z utworu "Rock'n'Roll" Led Zeppelin. Ale bez obawy. Rodzinka po prostu chciała się pobawić tą formuła. jest piano i śpiewanie na przemian męskim i żeńskim głosem. Słychać, że tą piosenką naprawdę dobrze się bawili.

Za to "Just Tell Yourself" to bardziej soulowe oblicze grupy. I znów jest przestrzeń i niebywały dynamit zawrty w każdej nucie. Funkujące akordy i jeszcze inaczej zagrana solówka uzupełniają ten bardzo bluesowy utwór.

Trampled Under Foot pomysłów nie brakuje do końca. "Evil Train" zaczyna się jakby odrobiną flamenco, potem rusza bluesowa machina i świetna opowieść. I znów jest pomysł na aranżację, przejmujący slide w podkładzie i perkusję jako żywo naśladującą towarowy skład toczący się przez prerię.

"It Would Be NIce" to z kolei niezwykle piękny molowy blues. Wiele takich grał John Mayall, a w Polsce w najlepszych latach Tadeusz Nalepa. Jeśli pamiętacie "Co się stało kwiatom" to teraz wyobraźcie sobie jak tę piosenkę mogłąby zaśpiewać Danielle. Tyle, ze technika gry gitarzystów solowych od początku lat 70. poszła nieco do przodu, a solo w tym utworze to jakby połącznie starych bluesmanów z pomysłami choćby Petera Greena. Absolutnie pyszne i wspaniale zaspiewane. Do iPoda marsz!

I kiedy wydaje się, że to już koniec Trampled Under Foot serwują nam całkowitą niespodziankę. Pogodną piosenkę, jakby do porannego show - "The Better Life". Lekka jak mgiełka, z hammondami w tle i delikatną solowką gitary wprawia w niesamowicie dobry nastrój. I jak tu nie lubić rodzeństwa Schnebelen?

Polecamy każdemu fanowi bluesa, a kto był w Suwałkach na Suwałki Blues Festival w 2010 roku wie, że to pozycja obowiązkowa w kolekcji nowych krążków.