Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Magda Piskorczyk Trio w Piec Art Kraków by Antoni Szczepanik

Magda Piskorczyk, Nutka i język hebrajski. Trio dwa dni czarowało Kraków w klubie Piec Art. W roli gitarzystek Ola Siemieniuk i Urszula Stosio. W roli Fafika - Nutka.

Ktoś pewnie pamięta, albo może słyszał, że był taki wydawany w Krakowie tygodnik  Przekrój. To właściwie zjawisko kulturalne, zwłaszcza około sześćdziesiąt  lat temu minus dziesięć i plus dwadzieścia pięć lat. Jego twórca redaktor Marian Eile  zgromadził w zespole grono współpracowników nawet dzisiaj rozpoznawalnych. Gałczyński, Kydryński, Kern , Waldorff i graficznie Mróz i Lengren, to część z nich. No i był jeszcze pies Fafik. Terier chyba irlandzki, którego Marian Eile dostał w prezencie. I Fafik firmował złote myśli i aforyzmy z psiej perspektywy, które redaktor Eile publikował w jego imieniu. Redakcja Przekroju  mieściła się przy ulicy Reformackiej w Krakowie. Stąd tylko pięć minut spaceru na smyczy na ulicę Szewską. Pewnie nie raz Fafik tam bywał. Wiadomo, że na Brackiej w Krakowie pada deszcz, ale Szewska jest z innej strony Rynku i tam zamiast deszczu jest klub Piec Art. A w Piecu przez dwa dni na scenie rządziła Nutka wyjątkowo do teriera Fafika podobna.

Nutka ma pierwszą trasę koncertową z Magda Piskorczyk, ale poczyna sobie jak stary wyjadacz. Niewątpliwie jest częścią przedstawienia i Magda chętnie dzieli się z nią splendorem. Nie żeby od razu w repertuarze pojawił się Yellow Dog Blues, czy You ain’t Nothing But a Hound Dog, to jeszcze kwestia czasu. Na razie to jeszcze mieszanka innych znakomitych bluesów, rytmów afrykańskich i własnych utworów Magdy. Co warto zauważyć, Magda wplata i utwory po polsku, na co nie chciała się wcześniej dać namówić. Gdyby ktoś inny miał własny utwór z tekstem Bogdana Loebla, to grałby na okrągło. A tu wykonanie raz za czas. Obojętnie, z psem czy bez psa, brzmi pięknie.

Od jakiegoś czasu własne utwory Magdy stanowią wyrazisty punkt programu. Zaśpiewane w wielu językach, po hebrajsku też.   I ten wiersz po hebrajsku  z muzyką Magdy porusza mnie odkąd go usłyszałem. Nie rozumiem ani słowa, ale to nie ma znaczenia. Jest też w utworach Magdy jeden, zatytułowany Other Side of the Blue dedykowany ojcu. Sam w sobie piękny i emocjonalny.  Słyszałem kilka wykonań na przestrzeni ponad roku i ta muzyka ewoluuje. Tym razem Ola Siemieniuk dodała do niego piękne gitarowe solo. To już nie jest tak, że Ola „wymiata”, Ola odkrywa swoje emocje. Przepięknie. A w poniedziałek gościnnie z zespołem wystąpiła Urszula Stosio, gitarzystka z tych wybitnych i wrażliwych. Kolejna uczta dla uszu. To nie zastępstwo tylko znakomity dodatek do pięknej całości.  


Zdarzy się, że nawet na dużych imprezach „pod dachem” nazwisko perkusisty zostaje zapomniane. Naprawdę zgrane składy i szanujące się zespoły pamiętają o swoim rytmicznym sercu. Oczywiście Bartosz Kazek wypełnia rolę perkusisty znakomicie i nie jest zapominany. Czasem tylko psoci na przekór publiczności. Ale to taka gra, ku radości.


Fafik siedząc w tylnym rzędzie, za słupem, spojrzał na mnie porozumiewawczo i wymruczał jedną za swoich mądrości - Gdyby ludzie mieli czym pokiwać, na pewno byliby weselsi.


A po koncercie, kiwając czym kto miał, udaliśmy się z Fafikiem na ulicę Reformacką.

Zdjęcia i tekst: Antoni Szczepanik