Wywiad bluesonline.pl - Szanujemy twórczość wielkich bluesowych wykonawców, jednakże postanowiliśmy oprzeć naszą twórczość na własnych utworach – mówi Krzysztof Wydro z KSW 4 Blues. Właśnie ukazał się drugi krążek zespołu „Żyć albo rzyć”.
Bluesonline.pl: Co to w ogóle znaczy KSW 4 Blues?
Rafał Chirowski: Najpierw graliśmy w trio, które tworzyli Kundel, Sroka i Wydro. Stąd ten skrót. Potem dołączył El Clásico (Piotr Kucharz), a że nie chcieliśmy już zmieniać nazwy, więc dopisaliśmy po prostu cyfrę 4 oraz słowo blues, żeby podkreślić gatunek, w którym to jest osadzone. Całość ma też drugie dno. Ten zespół tworzą 4 różne i bardzo silne osobowości. W takiej sytuacji bardzo często dochodzi do konfrontacji, która jest niczym innym jak Konfrontacją Sztuk Walki. Walczymy o swoje, ze sobą nawzajem, z przeciwnościami, z własnym, rozbuchanym ego… . Czasem to naprawdę między nami idzie na noże (śmiech). Ale gdy jesteśmy razem na scenie, walczymy według zasady: jeden za wszystkich, wszyscy za jednego!
Jak się panowie spotkali?
Piotr Kucharz: Znaliśmy się, bardziej lub mniej, jeszcze przed założeniem zespołu. Przełomowym spotkaniem była pierwsza próba “we czwórkę”. Wtedy, można by powiedzieć, wrzuciliśmy drugi bieg i intensywnie zaczęliśmy pracować nad rozwojem KSW 4 Blues.
Zaczynaliście od standardów?
Krzysztof Wydro: Szanujemy twórczość wielkich bluesowych wykonawców, jednakże postanowiliśmy oprzeć naszą twórczość na własnych utworach. Nasze dwie płyty są tego dowodem. Na niektórych koncertach zdarzyło się nam wpleść standard Tadeusza Nalepy bądź Dżemu wykonując go w naszej własnej aranżacji.
Kto wpadł na pomysł, żeby pisać własne utwory?
RC: Piszę od kiedy pamiętam ;) więc nikt nie musiał na taki pomysł wpadać. Po prostu przyniosłem swoje piosenki na próbę, chłopakom się spodobały i poszło. Aczkolwiek na płycie "Kundel" jest nie tyle cover, co wariacja na temat utworu "Call me the breeze" JJ Cale'a, a na "Żyć albo rzyć" linia basu oparta na motywach słynnego "Fever".
Śpiewacie po polsku - nie wierzycie w sukces za granicą?
RC: Graliśmy za granicą, konkretnie w Czechach i sądząc po reakcji publiczności, był to sukces ;) Śpiewam po polsku, bo "język jest moim domem" i w nim czuję się najlepiej. Ja pisząc często sięgam do języka potocznego, po takie powiedzonka, które po przełożeniu np. na angielski zmieniłyby zupełnie sens albo nawet zostałyby go zupełnie pozbawione. Niemniej jednak, na EP-ce "Rarytasy", która ukaże się wraz z letnim numerem kwartalnika "Twój Blues" są dwa kawałki przełożone na angielski.
Wydanie płyty „Kundel” spowodowało chyba wzrost propozycji koncertowych?
KW: Tak. Duże zainteresowanie naszą muzyką odczuliśmy po wydaniu tej płyty. W roku 2016 zagraliśmy około 40 koncertów i zanosi się na małe powtórzenie maratonu koncertowego.
Czytaj recenzję płyty: KSW 4 Blues - Kundel
Mieliście już w zapasie piosenki na następny album?
PK: Mieliśmy i wciąż mamy w zapasie utwory na następny album. Najlepszym przykładem takiego utworu jest “Ziemia niczyja”, którą stworzyliśmy jeszcze przed “Kundlem”, a której robocze nagranie można znaleźć na naszym kanale w serwisie YouTube. “Zazdrosny Blues” graliśmy na większości koncertów promujących “Kundla”, choć umieściliśmy ten utwór dopiero na drugiej płycie. Kiedy spotykamy się na próbie, każdy z nas przynosi coś, co mogłoby być zaczątkiem nowego kawałka i nierzadko musimy się wzajemnie powstrzymywać przed tworzeniem, żeby móc ćwiczyć gotowe utwory. Jesteśmy wdzięczni za taką płodność i mamy nadzieję że będzie trwać.
"Żyć albo rzyć" - tytuł to celowe nawiązanie do polskości zespołu?
RC: Też, a nawet konkretniej, bo do "śląskości". Jest to jakiś swoisty rodzaj hołdu dla miejsca, z którego pochodzimy i które niewątpliwie ma wpływ na naszą twórczość. Rzyć to słowo zrozumiałe głównie dla nas i dla Ślązaków i nie oznacza wyłącznie tego miejsca, w którym plecy kończą swą szlachetną nazwę; nie mniej jednak głównie oznacza właśnie tyłek, zad, pośladki lub po prostu dupę. Jest tu więc też drugie dno, które mówi, że albo żyjesz, albo jesteś w... rzyci. W naszym poczuciu, siłą napędową życia jest miłość. Jak jej nie ma to nie żyjesz. I o tym również jest ta płyta. Ale to od każdego z osobna zależy czy chce żyć, czy rzyć... wolna wola. Stąd ten cytat z Izajasza na okładce (śmiech).
Czytaj recenzję płyty: KSW 4 Blues - Żyć albo rzyć
Trzymacie się grania akustycznego – dlaczego?
PK: To nam najlepiej wychodzi - granie na instrumentach akustycznych.
Czy taka formuła ułatwia koncertowanie w mniejszych klubach?
PK: Niezależnie od wielkości sali, na której gramy, zawsze nagłaśniamy nasze instrumenty swoim lub klubowym sprzętem. Kierujemy się w tym zasadą, że lepiej jest siebie przyciszać, niż się martwić że nie słychać. Są jednak sytuacje, w których fakt, że gramy akustycznie, ma ogromne znaczenie. Najprostszym przykładem jest nagły brak prądu.
Kto tworzy piosenki?
PK: Piosenkarze. Muzykę tworzą muzycy, a dzieła sztuki - artyści. My, zwykłe chłopaki ze Śląska, tworzymy bluesa - takiego, którego czujemy i z którym się utożsamiamy; takiego “naszego”. Jeśli mamy coś do powiedzenia, mówimy i nie staramy się rozmieniać na drobne (wyjątkiem może jest śpiewanie o jej oczach…). Natomiast to, co chcemy powiedzieć, ubieramy najpierw w dźwięki gitar, harmonijki, basu i perkusji, a później w emocje. Efektem końcowym dzielimy się z tymi, którzy chcą słuchać.
Harmonijka to jeden z najbardziej bluesowych instrumentów – może być jej więcej?
KW: Więcej to znaczy ile? Ważne jest aby zachować proporcje w kompozycji. Dla muzyka najważniejszy jest efekt końcowy. Partie instrumentalne nie mogą "zagłuszyć" bądź "zanudzić słuchacza" są pewnego rodzaju wisienką na torcie. A odpowiadając na pytanie: tak - dlatego zamieniłem gitarę na harmonijkę.
Jak przebiegało nagranie – na setkę? Ścieżka po ścieżce?
PK: Najpierw nagraliśmy na setkę wszystkie utwory, każdy w kilku kopiach. Z tego nagrywania zostawiliśmy bas i perkusję, a wycięliśmy pozostałe instrumenty, które nagraliśmy później włącznie z wokalami. Słowa uznania i podziękowania należą się wszystkim tym, którzy przyczynili się do powstania tego albumu. Część z nich jest wymieniona z nazwiska na okładce, a pozostali, czytając te słowa, z pewnością się uśmiechają.
Dlaczego zaprosiliście aktora Zbigniewa Stryja?
PK: Chcieliśmy przestraszyć. Czym? Złym. A raczej jego bluesem. Tekst “Czarnego bluesa” ma w pierwszej kolejności zaniepokoić, wzbudzić lekki strach i zachęcić do zastanowienia się nad nim. To, co z tego wyniknie zostawiamy słuchaczowi. Żeby jednak przekazać słowa w taki sposób, potrzebowaliśmy doświadczonego aktora. Dlatego właśnie poprosiliśmy pana Stryja o pomoc.
Taki gość pomaga w promocji płyty?
PK: Bardzo szanujemy Zbigniewa Stryja. Jeśli jego udział w nagraniu tej płyty pomoże nam ją wypromować, będziemy mu tym bardziej wdzięczni. Należy jednak zaznaczyć że nie jeździ on z nami na koncerty. Jesteśmy przekonani, że wszyscy ci, którzy zaproponują nam występ wyłącznie ze względu na nazwiska naszych gości, będą co najmniej zaskoczeni. Zrobimy wszystko, żeby zaskakiwać pozytywnie.
Gdzie będzie można was usłyszeć wiosną i latem?
KW: Gramy głównie na Śląsku skąd pochodzimy. Jednakże zbliża się czas festiwali i na pewno fani bluesa będą mogli nas usłyszeć m.in. na Olsztyńskich Nocach Bluesowych czy Laubie Pełnej Bluesa w Chorzowie.