North Mississippi Allstars: Korzenne granie, southern rock, blues, blues rock, kolejny jam band. Różnie są jak widać klasyfikowani. Paradoksalnie wszyscy próbujący zdefiniować ich muzykę mają rację. North Mississippi Allstars to naprawdę jeden z niewielu obecnie grających zespołów, łączący w swej muzyce te wszystkie elementy.
Nie schlebiają nikomu. Nie zależy im, aby ich utwory wędrowały na listy przebojów. North Mississippi Allstars to muzycy żyjący wyłącznie muzyką. Ale także wartościami jakie wynieść można jedynie z rodzinnego domu. Niedawno zmarły Jim Dickinson, ojciec dwóch muzyków z North Mississippi Allstars powiedział im kiedyś - zawsze powinniście grać razem; razem brzmicie wspaniale; żaden z was nie zabrzmi tak dobrze osobno.
I tak Luther i Cody Dickinsonowie mocno wzięli sobie do serca słowa ojca, również muzyka- pianisty, kompozytora i producenta. Jak na ironię losu, kiedy umierał ich ojciec, żywot North Mississippi Allstars był mocno zagrożony. Luther został gitarzystą legendarnych Black Crowes, a Cody współtworzył Hill Country Revue. Luther gościnnie udzielał się i w tym projekcie.
Gdy 15 sierpnia 2009 roku umał ich ukochany ojciec i zarazem muzyczny mentor, reaktywowali North Mississippi Allstars. Powrócili do domowego studia Zebra Ranch, gdzie wcześniej spędzili tak wiele godzin na wspólnym muzykowaniu z ojcem. I w tym żałobnym okresie North Mississippi Allstars nagrywa jedną ze swoich najciekawszych płyt, "Keys To The Kingdom".
Jak wspomina Luther, tylko w ten sposób mogli uporać się z ogromnym bólem po stracie najbliższej osoby. Po prostu wejść do studia i nagrać muzykę będącą hołdem i swoistym dziękczynieniem dla zmarłego patrona. Bardzo mocny to album. Słuchając odnosi się wrażenie, że nagrano go metodą na setkę, na żywca. Brzmi bardzo surowo i gniewnie. No właśnie, jak zauważył sam Luther - gniew to pierwsze uczucie jakie czujesz po stracie kogoś bliskiego. Dopiero później doświadczasz żalu i smutku.
Tak więc ten piękny album zaczyna się gniewem. - Tak chcieliśmy – mówił Luther. A całość? Cóż, to podróż przez meandry życia; przez radości i troski. O tym traktuje ta muzyka. O życiu i o śmierci. O tym, czego doświadcza codziennie każdy z nas, słuchaczy. To album dla odważnych, nagrany przez odważnych. Pokazali światu swe serce; ojciec przecież ciągle powtarzał: „Grajcie każdą nutę tak jakby miała być ostatnią w waszym życiu. Przecież w końcu przyjdzie czas i wy niestety, nie wiecie kiedy, gdy zagracie właśnie swą ostatnią nutę”.
"Keys To The Kingdom" należy z całą pewnością do najbardziej otwartych, ale też i do najbardziej uduchowionych płyt North Mississippi Allstars. Właściwie to, co zawiera, spokojnie można odnieść od całej ich twórczości. Być może jednak na tej płycie naturalność i spontaniczność mocniej eksplodowały niż na poprzednich albumach. Nagrywali przecież ten wyjątkowy krążek w najtrudniejszym okresie swego życia. Dziś z resztą świata trzeba zmierzyć się bez ojcowskiego wsparcia. No więc pokażemy światu, że jesteśmy nie do złamania. Prawdziwi buntownicy - North Mississippi Allstars. Tym właśnie albumem chcemy pokazać wam nasze uczucia i emocje. Życie nie jest baśnią. Codziennie trzeba wstać i zmierzyć się kolejny już raz z otaczającym nas światem. Tak, o tym jest ta płyta. "Keys To The Kingdom" to afirmacja życia. Prawdziwi rebelianci naprzeciw całemu światu, wsparci doświadczeniem i więzami krwi. Rodzina zawsze będzie razem, będzie się rozwijać i przekazywać kolejnym pokoleniom muzyczne tradycje. To jest prawdziwa bitwa. I wytyczone zadanie dla North Mississippi Allstars . Na "Keys To The Kingdom" idealizm zostaje zmieciony przez realizm. Nie pozostaje więc nic innego, jak iść dalej i dzielić się ze słuchaczami radością, pochwałą życia i prawdą. Wszystko to znajdziecie na ich płytach. Naturalnych do bólu.
North Mississippi Allstars powstali w 1996 roku. Nadchodziły tłuste lata dla tego rodzaju muzyki. Tłuste w Stanach Zjednoczonych. W Europie ciągle jeszcze zawodzili Anglicy w swoim britpopie, a w klubach nadal dominowało disco i techno. W Stanach, The Allman Brothers Band po wielkim powrocie święcili kolejne triumfy. W siłę rósł założony przez Warrena Haynesa Gov’t Mule. Widespread Panic i Phish były już prawdziwą legendą, a Blues Traveler udowadniał światu, że blues, prawdziwy amerykański blues, ma się całkiem dobrze. Lynyrd Skynyrd na swe koncerty przyciągali dziesiątki tysięcy słuchaczy. Country, blues, rockowe improwizacje wracały po koszmarnych latach osiemdziesiątych do łask. Słuchacze zaczęli otwierać się ponownie na nowe.
Już raz w historii, podobna sytuacja, choć na większą skalę miała miejsce. W okresie flower-power; gdzieś około 1969 roku. A przecież Grateful Dead ciągle wychodzili na scenę, dając przykład innym. Patrzcie i słuchajcie, my powoli odchodzimy – kto więc po nas? Jak grzyby po deszczu powstawały nowe zespoły. Mocno czerpiące z bluesowej i rockowej tradycji pokazywały światu, że owa specyficzna, korzenna, muzyczna magia ciągle działa.
I w takim właśnie wspaniałym momencie narodził się North Mississippi Allstars. Bracia Dickinsonowie, gitarzysta i wokalista Luther i perkusista Cody oraz potężny basista Chris Chew zdecydowali się wziąć na swe barki całe dziedzictwo grających bluesa i rock and rolla pokoleń Mississippi. Ale nie tylko tam. Jak powiedział kiedyś Warren Haynes – więcej i lepiej widzi się stojąc na barkach olbrzymów.
North Mississippi Allstars czerpiąc garściami z muzycznych korzeni USA nagrali swój debiutancki album "Shake Hands With Shorty" w błyskawicznym czasie. Ta płyta parzy emocjami. Słuchasz i odnosisz wrażenie, że to już kiedyś było. Było podobnie, ale nie tak mocarnie i surowo. Album okazał się ogromnym sukcesem i przyniósł im nominację do nagrody Grammy w kategorii – najlepszy wykonawca bluesa współczesnego. Z dnia na dzień stali się ogromnie popularni.
Swą charyzmę i oryginalność udowodnili gospelowo bluesowym albumem "The Word", nagranym wspólnie z genialnymi Johnem Medeskim i Robertem Randolphem. Z czterech następnych albumów aż trzy nominowano do nagrody Grammy, fascynujące nieprawdaż? A jednak sporym zaskoczeniem dla słuchaczy był najbardziej rockowy w ich dyskografii album "Polaris".
Luther nie uważał, aby był to wypadek przy pracy. - Chcieliśmy spróbować sił w nieco innej stylistyce - tłumaczył. W mojej ocenie "Polaris" broni się wyśmienicie. "Hernando" z 2008 roku to wyraźny powrót do korzeni. Do tego, w czym czują się najlepiej. Do bluesa. Zarzucano North Mississippi Allstars, że za dużo w tym bluesie rocka, że powinni w końcu wyraźnie się określić. Malkontenci zawsze się znajdą. "Hernando" to jak najbardziej stylowy North Mississippi Allstars. Od początku do końca. Mocno, głośno i bluesowo. Czyli jak zawsze.
Jeszcze z ojcem North Mississippi Allstars założyli swą własną wytwórnię płytową o znamiennej nazwie Songs Of The South.
W 2009 roku, aby uciąć wszelkie dywagacje bluesowych ortodoksów, zmontowali retrospektywny, podwójny koncertowy album "Do It Like We Used To (Live 96-08)". To absolutnie porywająca płyta. Ukazuje w pełnej krasie całe piękno i siłę tej niepowtarzalnej grupy.
1 lutego 2011 roku ukazał się wydany przez Songs Of The South mistrzowski "Keys To The Kingdom". Ten album wywindował North Mississippi Allstars na sam szczyt bluesowej elity. Niezniszczalni, udzielający się w wielu różnych projektach, grający gościnnie z największymi legendami blues-rockowej sceny, North Mississippi Allstars nie powiedzieli jeszcze ostatniego słowa, nie zagrali jeszcze swej ostatniej nuty. I właśnie w takim momencie, będąc na fali, przyjeżdżają do Polski na jedyny koncert. Jako support zagra ich dobry znajomy, wyborny harmonijkarz - Hook Herrera. Jak znam życie i twórczość tak North Mississippi Allstars, jak i Hooka, wspólny jam gwarantowany.
Grają z pasji. Nie ma w ich muzyce wyrachowania i celowania w listy stacji radiowych. Liczy się wyłącznie muzyka i emocje jakie ze sobą niesie. Tym właśnie od 1996 roku dzielą się ze słuchaczami. - Jeśli coś bardzo kochasz, zrobisz to najlepiej jak potrafisz!
Jak to zwykł mawiać ich ojciec Jim Dickinson?
- Graj tak jakby każda z wygranych przez ciebie nut, była twoja ostatnią.
Dla Agencji Koncertowej Tangerine
Paweł Freebird Michaliszyn
Zaspół wystąpi 22 maja 2011 roku w Warszawie w klubie progresja przy ulicy Kaliskiego 15a. Support - Hook Herrera.