Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Janusz Nowowsiak - benefis w klubie 6-ścian, 12.03.2023

Janusz Nowowsiak, białostocki bluesman, perkusista, a od kilku dekad przede wszystkim harmonijkarz, świętował swój benefis w klubie 6-ścian w Białymstoku. Zagrał między innymi w zespołach Lucky Loser Blues Band, De Ramoles, czy Gęsia Skórka Blues Band.

Janusz Nowowsiak urodził się blisko bluesa i z bluesem przyjaźni się od czasów młodości. A że mieszka w Białymstoku - bluesowych wzorców nigdy mu nie brakowało. A przy tym - historia w pewien sposób zatoczyła koło - zaczynał od grania na bębnach w zespole Remont założonym w okolicach stanu wojennego przez Marka Gąsiorowskiego, by teraz występować z nim na scenie w zespole Gęsia Skórka Blues Band już jako niezwykle sprawny i zaangażowany harmonijkarz.

Od połowy lat 70. XX wieku Białystok był mekką, gdzie zjeżdżali fani bluesa - na festiwal Jesień z Bluesem, ale też by posłuchać Kasy Chorych z legendarnym harmonijkarzem Ryszardem Skibą Skibińskim. Jego dłużnikami są na przykład muzycy De Ramols, którzy niejako dorastali w Białymstoku "Skiby".

Dziś De Ramols amatorsko muzykują łącząc granie bluesa z jazzem czy jazz rockiem, ale też nie stronią od bluesa. A gdzie jest blues, tam jest i Janusz Nowowsiak.

O dziwo, coraz mniej muzyków chodzi na koncerty innych bluesmanów. Janusz Nowowsiak jest tu pozytywnym wyjątkiem. Uczestniczy w klubowych koncertach, a i często ma przy sobie futerał z harmonijkami - bo czemu by nie zagrać z innymi, wspólnie cieszyć się tworzeniem muzyki z dobrze znanych elementów, ale za każdym razem inaczej?

Spadkobiercami Kasy Chorych są też muzycy Lucky Loser Blues Band. Wychowani na Jesieniach z Bluesem zdecydowali się chwycić za instrumenty i pokazywać, co im w duszch gra. A któż mógłby ich lepiej wesprzeć niż Janusz Nowowsiak, na co dziń przecież także harmonijkarz zespołu 48 Godzin?

Benefis Janusza Nowowsiaka do klubu 6-ścian ściągnął i fanó bluesa i znajmych muzyków z różnych zespołów. Przy okazji mieli szansę posłuchać jak garja i inni i przekonać się, że warto wspólnie muzykować dając radość sobie i innym. A Janusz? Cieszył się i grał do przysłowiowej utraty tchu. Świetny pomysł okraszony wspomnieniami, jakie z Janusza wydobywał prowadzący całość nie kto inny, a właśnie Marek Gąsiorowski. Bo blues łączy.