Keb’ Mo’ – BLUESAmericana

Keb’ Mo’ trzymając się na obrzeżach bluesa może sobie pozwolić na flirty z różnymi gatunkami muzyki, Tym razem podróżuje dźwiękowo po USA kultywując styl znany jako americana, ale z dużą dozą bluesa.

Początek krążka – „The Worst Is Yet To Come” brzmi całkiem obiecująco. Niemal bluesowa harmonia, banjo, harmonijka, sprytne chórki i ciepła melodia.

 

O dziwo, jeszcze bardziej bluesowo i na swój sposób surowo brzmi „Somebody Hurt You”. Znów mamy klasyczny bluesowy tekst, świetne soulowo-gospelowe chórki i rhythm and bluesowy bridge. Do tego ciepłe i pozbawione efektów brzmienie fendera Keb’ Mo’ współbrzmi z szemrzącymi w tle hammondami.

Bardziej w krainę country wprowadza „Do It Right”, ale też można odnaleźć w nim elementy bluesa. W dodatku Keb’ Mo’ sięga po harmonijkę, a ilość instrumentów strunowych, oprócz banjo, pobrzmiewających na drugim planie, czyni z piosenki następną stylową perełkę.

Nutami slide rozpoczyna się „I’m Gonna Be Your Man”. Właściwie rytmicznie to jakby umiarkowany shuffle, ale zaaranżowany w tak piękny sposób, że w pierwszym momencie nawet nie kojarzy się z Chicago. To zasługa elektrycznego piana fendera, które ubogaca brzmienie pospołu z kilkoma wykraczającymi poza konwencję bluesa akordami.

Sporo funku wnosi do materiału krążka piosenka „Move”. Tradycyjnie już aranżację wzbogacają dyskretne gospelowe chórki, w produkcji wykorzystano w tle przetworzony głos, a całość zachęca wręcz do tańca.

„For Better of Worse” to z kolei ballada o rozstaniu, o trudnych damsko-męskich relacjach. Wpadająca w country ballada ma jasne, akustyczne brzmienie i sporą dozę nostalgii.

Na krążku znalazło się miejsce dla 12-taktowego bluesa, coveru ”That’s Allright”. Nagrany z odpowiednim pogłosem, z wtórującą w tle harmonijką i lekko rock and rollową interpretacją przenosi słuchaczy w świat wytwórni Sun a może i Chess.

Za to „The Old Me Better” to już prawdziwa nowoorleańska rewia nagrana z udziałem California Feetwarmers,klarnetów, tuby, tary i tych wszystkich brzmień, które kojarzą się z karnawałem u ujścia Mississippi.

Akustyczny „MOre For Your Money” to najbardziej ascetyczna piosenka na płycie. Tylko gitara i głos, ale że Keb’ Mo’ to wokalista wyborny, brzmi znakomicie. A połowie odzywa się i steel guitar i potrącana miotełkami membrana werbla. Wszystko w idealnych proporcjach.

„So Long Goodbye” to jeszcze jedna miłosna ballada, kompozycyjnie bliska piosenkom The Rolling Stones, którzy w latach 70. XX wieku pisali przecież piękne ballady. Tu  Keb’ Mo’ towarzyszy wokalistka, a całość uspokaja i wycisza.

Tylko 10 piosenek to w istocie dawka wystarczająca, by nie znudzić, a dać sporo radości. Może to nie są najlepsze na świecie piosenki Keb’ Mo’, ale płyty nie przestaje się słuchać do samego końca. Może to bardziej idealny produkt niż idealna płyta.