John Mayall - A Special Life

80-letni ojciec chrzestny brytyjskiego bluesa nie tylko koncertował w Polsce, ale też wydał w pierwszej połowie 2014 roku nowy krążek. Na „A Special Life” nie musi nic udowadniać, a przy okazji w studiu był w wyśmienitej formie.

Krążek otwiera tradycyjna kompozycja króla zydeco Clifftona Cheniera, zagrana w manierze shuffle zbliżonej do Jimmy Reeda, z synem Cheniera – C.J.-em w roli akordeonisty i wokalisty. Biały mix bluesa i zydeco? Tak, i to w ojcowsko-synowskim wykonaniu.

Pełna ognia jest piosenka „Speak of the Devil” Sonny Landretha. Wykonana w archetypiczny sposób, z sekcją Jay Davenport (bębny) i Greg Rzab (bas), Mayallem grającym na organach i wycinającym ostre i pełne blue notes solo Rocky Athasem na gitarze elektrycznej.

W „That’s All Right” Jamesa Lane nie tylko słyszymy Mayalla w roli wokalisty, ale też harmonijkarza. Świetna praca sekcji i zupełnie inaczej brzmiąca gitara Athasa, wyraźnie dowodzą, że to 80-latek rządzi i na scenie i w studiu.

Autorską kompozycję „World Gone Crazy” również otwiera pięknie brzmiąca harmonijka. Mayall śpiewa, gra na fortepianie jak Ray Manzarek i w dodatku śpiewa o kłopotach jakie wynikają z podziałów religijnych. Bardzo dobra i bardzo zapadająca w pamięć kompozycja – esencja białego bluesa z rytmem podkreślonym nieco marszowymi trylami werbla.

 

Niemal jazz rockowym brzmieniem rozpoczyna się utwór Alberta Kinga „Floodin’ in California”. Mayall gra na organach, a lekko funkowy rytm dodaje tej klasycznej kompozycji werwy. Solówka Hammondów, a potem porządna blues rockowa robota Athasa stanowią kolejny lśniący punkt krążka.

Bardziej tradycyjnie bluesa zespół Mayalla z liderem na harmonijce gra przypominając shuffle Eddie Taylora „Big Town Playboy”. Ciemne brzmienie harmonijki i sporo fortepianowej wirtuozerii z pewnością zadowoli wielbicieli klasyki.

Tytułowa piosenka „A Special Life” to utwór utrzymany w lekko southernowej estetyce, ale jednak bliższy stylowi Mayalla niż Allman Brothers. Mayall gra nieśpieszne solo, świetnie operując dynamiką, szczególnie, kiedy dmucha w stroiki wręcz z ojcowską czułością.

 

„I Just Got To Know” Jimmy McCraklina to jeden z najlepiej zaśpiewanych przez Mayalla standardów. Świetnie operuje głosem, ma w sobie siłę, wsparty świetnymi riffami Athasa. Do tego lekko elektronicznie brzmiące basowe rejestry organów wzmacniają wymowę całości.

Pięknie brzmi „Heartache” – autorska piosenka przypominająca nieco klimatem sławne „She’s Not There”. Do tego brzmienie klawiszy przypominające jakiś wibrafon i oczywiście latynosko brzmiąca sekcja rytmiczna tworzą cudowny nastrój.

Za to „Like A Fool” to niemal rocker autorstwa basisty Grega Rzaba. Mayall nie żałuje gardła, hammondy dodają jeszcze mocy temu solidnemu, białemu graniu. Stara gwardia wsparta solidnym solem Athasa umie uderzyć prosto między oczy.

Autorski „Just A Memory” zaśpiewany przez Mayalla przy fortepianie, oczywiście z dyskretnym, alei wyrazistym wsparciem zespołu, znakomicie zamyka ten udany krążek.

 

Mimo 80 lat Mayall brzmi świeżo i po prostu profesjonalnie. Może w jakimś stopniu działa magia wielkiego nazwiska, ale ta muzyka jest zwyczajnie żywa i wydaje się, że przetrwa.