Dwupłytowy album "Dedicated to Jerzy Wójcik" zawiera krążek nagrany w Studiu Radia Kraków w 2015 r. przez Kraków Street Band i Krystynę Święcicką-Wójcik oraz zaproszonych gości: Natalię Kwiatkowską, Bartka Przytuła i Andrzeja Sikorowskiego. Drugi krążek to nigdy nie wydane, oryginalne nagrania zespołu Little Ole Opry dokonane w roku 1980 w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej.
Kraków Street Band, korzystając z nieco innego instrumentarium, ale oczywiście z banjo, na którym gra Piotr Grząślewicz, tchnął w bluegrassowe dźwięki osobiste interpretacje i, przede wszystkim, niedzisiejszą, a jakże istotną – radość muzykowania.
Pulsujący kontrabas Miłosza Skwiruta i świetnie nagrana sekcja Piotr Żelasko – puzon oraz Tomasz Drabik – saksofon altowy idealnie podkreślają aranżacyjny kunszt Kraków Street Band w interpretowaniu piosenki Boba Dylana „Mighty Queen”. Gdyby nie partia banja, można byłoby odnieść wrażenie, że to jakaś zaginiona ścieżka z The Blues Brothers. Znakomity wstęp.
Typowo bluegrassowy standard „Roll In My Sweet Baby’s Arms” zachwyca obłędnym tempem, podkreślanym banjem, na którym wcześniej miał grać sam Jerzy Wójcik, lider Little Ole Opry. Przekonywanie kogoś, że Łukasz Wiśniewski znakomicie śpiewa byłoby chyba wręcz niestosowne. Jego głęboki głos to jeden z licznych atutów tego dającego słuchaczom prawdziwie nowoorleańską radość grania zespołu.
„Dead Skunk” to jedna z piosenek, których interpretację możemy porównać z tą sprzed 35 lat, nagraną w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Powalające riffy dęciaków i chórki szalenie ubogacają prostą formułę archaicznych kompozycji, nie wspominając o pianinie, na którym zagrał Tomasz Drabik.
Sławny muzyk Boba Dylana, Robbie Robertson, inspirował z pewnością Jerzego Wójcika nie mniej niż sam autor „The Times They Are a-Changin'”. Również Kraków Street Band wzięli na warsztat kompozycję „Evangeline”, którą śpiewają Natalia Kwiatkowska i jak słychać – wszechstronny Tomasz Drabik. Zawszeć to jakaś odmiana, którą w dodatku podkreślają riff na dobro i ciekawe solo saksofonu oraz świetna zabawa rytmem w zakończeniu utworu.
Fani harmonijki Wiśni mogą odetchnąć z ulgą. W piosence „Jessie James” wreszcie sięgnął po ten instrument. To całkiem niezłe spotkanie na szczycie, bo przed mikrofonem miejsce Wiśniewskiego zajął inny wielbiciel big bandów i eksperymentów – Bartosz Przytuła. Do tego wtórujący frazom saksofon i dyskretnie dokładający rytmiczne riffy puzon z solówką harmonijki i mamy niemal krakowski dream team, szczególnie że przecież Tomasz Kruk nieustannie gra na dobro.
Psychodelizującym wstępem rozpoczyna się autorska interpretacja piosenki The Rolling Stones „Dead Flowers”. Łukasz Wiśniewski, jako wokalista, jest niezwykle wyluzowany, stonowany, by eksplodować wraz z zespołem w rhythm and bluesowo zaaranżowanych refrenach. Zespół nie odpuszcza sobie ani na moment, wręcz czuć energię jaką włożył w to i wszystkie pozostałe nagrania.
Fani rocka „Whiskey in the Jar” poznali pewnie za sprawą coveru Thin Lizzy. Później wybuchła w Polsce moda na folk irlandzki i ta piosenka wróciła do obiegu. A że byłą znana od zawsze – nagrała ją i Little Ole Opry – w wersji bardzo korzennej, dalekiej od popowych w gruncie rzeczy rockmanów. Kraków Street Band nie dość, ze znalazł własny, swingujący patent na interpretację standardu, którym radio podbijała nie tak dawno temu Metallica, to jeszcze pozwala porównać liryczną twarz wokalisty Wiśniewskiego z stonowanym obliczem Przytuły. Naprawdę – dzieje się w tej piosence sporo, a riffy dęciaków zastępują tu sławną zagrywkę będącą znakiem rozpoznawczym tej kompozycji.
Wspomniany Przytuła a capella rozpoczyna piosenkę „Will The Circle Be Unbroken”. Po takim intro do właściwie gospelowej pieśni zaczyna się sławne rytmiczne szaleństwo Kraków Street Bandu wspartego tu głosami Natalii Kwiatkowskiej i wspomnianego już Bartosza Przytuły. Całość przypieczętowują dźwięki harmonijki Łukasza Wiśniewskiego. Najważniejsze, że z tego nagrania bije wielka radość wspólnego muzykowania i przejmuje władzę nad słuchaczami.
Sam zespół popełnił tylko jeden autorski utwór. To melodia do słów Jerzego Wójcika – „Western Breeze” powierzona do zaśpiewania w bardzo uduchowiony sposób Natalii Kwiatkowskiej.
Bonusowym nagraniem jest zarejestrowana także przez Little Ole Opry „Black Velvet Band”. Gościnnie z zespołem zaśpiewała inna ikona krakowskiej muzyki – Andrzej Sikorowski, a słowa tej tradycyjnej pieśni przetłumaczył Andrzej Keyha, nota bene, jedna z osób które udzielały noclegu poecie włóczęgów – Edwardowi Stachurze.
Świetnie się stało, że upór kilku osób i możliwości finansowe publicznego radia pozwoliły na realizację nowych nagrań Kraków Street Band i wydanie na CD Little Ole Opry. To jeszcze jeden powód, by mimo wszystko, nie zapominać o płaceniu abonamentu. Abonament na koncerty Kraków Street Bandu – gdyby był - można chyba wykupić w ciemno na kilka lat d przodu. Muzykalność, otwarte głowy i radość z grania pozwalają przypuszczać, że będą cieszyli swoją obecnością niejedną scenę, nie tylko w Polsce.
Warto też sięgnąć po noty umieszczone na krążku:
"Już 25 lat Jerzy Wójcik gra w niebiańskiej orkiestrze, ale tu na ziemi pozostał trwały ślad: nagrania jego kapeli Little Ole Opry z 1980 roku. Unikatowe nagranie krążyło wśród przyjaciół i miłośników muzyki bluegrass, aż za pośrednictwem Krystyny Święcickiej-Wójcik trafiło w ręce Łukasza Wiśniewskiego, lidera zespołu Kraków Street Band. Zespół z zaszczytem przyjął propozycję nagrania niniejszej płyty, której celem jest nie tylko oddanie hołdu pamięci Jerzego Wójcika, lecz przede wszystkim - pokazanie jak najszerszej publiczności fenomenu Little Ole Opry. Muzycy wraz z zaproszonymi gośćmi wzięli na warsztat część utworów, które można znaleźć na oryginalnej płycie, a także te, wykonane przez Little Ole Opry na koncertach. Wspólnym mianownikiem obu albumów jest bezcenne banjo Jerzego Wójcika, które w rękach Piotra Grząślewicza wybrzmiewa ponownie na płycie nagranej 35 lat później..."
Kraków Street Band & Krystyna Święcicka-Wójcik
"Zespół o nazwie skromnie nawiązującej do sławnej areny w Nashville został założony z końcem lat siedemdziesiątych przez muzyków z krakowskiej grupy Zdrój Jana. Początkowo jako "outlet" (trochę jak Hot Tuna przy Jefferson Airplane), ale szybko autonomiczny dzięki - jak mawiano - gitarzyście prowadzącemu ZJ Jerzemu Wójcikowi. Zafascynowany od wczesnej dorosłości Bobem Dylanem, po napisaniu o nim pracy magisterskiej na Uniwersytecie Jagiellońskim, zaczął zgłębiać bluegrass, opanowując przy okazji piekielnie trudne dla gitarzysty pięciostrunowe banjo. Na swój sposób czynił w Polsce coś, co starszy od niego Lonnie Donegan, niegdyś na Wyspach Brytyjskich, a i w USA. Przekrojem muzycznych fascynacji zespołu jest płyta będąca owocem sesji nagraniowych z 1980 roku w Studiu Filmów Rysunkowych w Bielsku-Białej. Jest na niej bluegrassowa klasyka, jest coś, co wówczas określano nazwą New Country, ale i dawniejsze korzenie ze Starego Świata, bo dobre nie powstaje z niczego i w niwecz się nie obraca."
Andrzej Keyha