Henrik Freischlader, świetny niemiecki gitarzysta, wokalista i kompozytor, a zarazem szef Cable Car Records 1 kwietnia ujawnił światu swoje power trio z płytą „Openness”.
W otwierającym krążek tytułowym „Openness” przypomina pasją i sposobem opowiadania historii Lenny Kravitza, ale zdaje się, że jest w nim o wiele więcej bluesowej finezji, która połączona z rockową zadziornością staje się kolczastym kaktusem kłującym nieboskłon tak samo bezpośrednio nad Europą, jak i w kolebce takiej muzyki.
Przepysznym zaskoczeniem jest swingujący, zagrany niemal naturalnie elektrycznym, jazzującym brzmieniem „Early Morning Blues”. Stylowy, z fantastyczną solówką łączącą jazzowe akcenty z duchem lat 50. XX wieku. Fani bluesa będą ukontentowani.
Umiarkowane boogie „Lord Have Mercy”przy okazji objawia naturalny talent Freischladera do korzystania ze sprawdzonych patentów tekstowych. Dzięki dyskretnej obróbce studyjnej tych teoretycznie prostych dźwięków, momentami objawiają się chórki, całość brzmi bardzo „tłusto”, a gitarzysta co rusz wrzuca smaczki ze slide w roli głównej.
„Business Straight” kojarzy się z pewną ociężałością białego blues rocka spod znaku supergrupy Cream. Ozdobą tej pozornie nieefektownej piosenki są gitarowe sola, a to w stylu Hendrixa, a to gwiazd bluesa, z obowiązkowym wah wah i jeszcze kilkoma procesorami nicującymi dźwięk gitary, a wszystko – w służbie bluesa.
Cudownie wyluzowane jest całe trio w piosence „Master plan”. Słowo „power” w ich wypadku zmienia znaczenie. To nie siła hałasu, ale siła w absolutnej, perfekcyjnej współpracy. I to jest blues.
Wracając do estetyki ocierającej się o Kravitza Henrik Freischlader prezentuje słuchaczom nostalgiczną, zbliżoną do southernowej, balladę „Never Really Left You”, acz z harmonią kojarzącą się z… Jeffem Lynnem.
Pięknie pulsują gitary w „Nobody Else To Blame”, a kiedy koty podkradną się już odpowiednio blisko, pokazują pazury.
Akustyczna gitara, oszczędna sekcja i niemal surowy głos, czyli miłosna pieśń „Senses”. W tym wypadku mniej znaczy więcej, choć bluesa tu akurat niewiele, ale uczuć – ocean.
Przerażająco wygląda świat młodych ludzi i ich zapracowanych rodziców w piosence „Techno”. To już nie jest blues w stylu „I woke up this mornin’”, to prawdziwa społeczna analiza. Respect, panie Henrik Freischlader.
Po tej gorzkiej pieśni klimat łagodzi leniwy swing blues „Today I’m Gonna Change”. Mimo pozornie archaicznego brzmienia, to jeden z najbardziej przebojowych utworów na płycie i znakomity singiel dla specjalistycznych audycji radiowych.
Rockowy blues „High Expectations” to mikstura gitary wściekłego Jimmy Page ze zbuntowanym Jimi Hendrixem. Tu Henrik Freischlader Trio grzmi z przysłowiową potęgą wodospadu.
Płytę kończy zaskakująca ballada w duchu gospel - „His Love”.