Outsider z Wrocławia potrzebował 20 lat, żeby wydać debiutancki album. Niewiele więcej żyje wokalista grupy i to już jest zagadka sama w sobie, jak udało się połączyć różne pokolenia? Ale to właśnie zaleta bluesa. Muzyka połączyła pięciu facetów i po dwóch dniach mieli nagraną płytę. Na wydanie czekała tylko 15 miesięcy.
Programowo Outsider nie nagrał żadnej własnej kompozycji. Krążek rozpovczyna "I'm Ready" Dixona i od razu słychac, że nikt nikomu nie będzie przeszkadzał. Tomasz Łosiu Nitribitt śpiewa w charakterystyczny dla siebie sposób, ale kiedy sięga po harmonijkę jest niezwykle stylowo. A i zespoł nie zamierza przynudzać. "Hound Dog" na miejscu drugim? Dlaczego nie. A wszystko w niezwykle delikatnych, przestrzennych klimatach, ajkby zagrane akustycznie, ale to złudzenie. "Mellow Down Easy" świetnie swinguje, a kiedy zaczyna grać harmonijka, wystarczy zamknąć oczy i cofnąć sie o jakieś 50-60 lat wstecz w czasie.Bardzo ciekawie, niemal funkowo potraktował Outsider utwór "Low Rider". Słychać, że kazdy utwór został przemyślany i wielokrotnie zagrany na żywo. Dlatego w studiu, nagrywając na setkę wszystko wyszło jakby ze studiów Chess Records.Ale nie, na okładce podano adres - Piaseczno.
"Blow Wind Blow" zagrane na starym lampowym wzmacniaczu brzmi ciepło, a głos Nitribitta jest bliski i przekonujący. Udane wykorzystanie techniki. I niejedyne. Nitribitt sięgnął po efekt Leslie i w "My Eyes Keep Me In Trouble" przetwarza nim harmonijkę. A gitarzyści fantastycznie ze sobą rozmawiają. Świetny, wolny blues.
Kiedy Chester Burnett pisał "Killing Floor" pewnie nie spodziewał się,że po wielu latach ta piosenka będzie mogla rozpalać takie pozytywne emocje. A może wiedział, tylko nie chcial zdradzać się z owa wiedzą? W każdym bądź razie nogi same rwą się do przytupywania, a Łosiu świetnie bawi się interpretacją wokalną.
"I Should Have Quit You" to klasyczny chicagowski blues, dobry i do tańca w zadymionych spelunach i do słuchania. A zespoł neizwykle dyskretnie pulsuje, pozwalając wyszaleć się na harmonijce.
Outsider delikatnie swinguje, cała grupa nie stara się zagłuszać solisty, po prostu kazdy zna swoje miejsce, jak w piosence "Who". A dialog gitary z harmonijką zawsze wzbudza dobre emocje.
I następny standard nas standardy - "My Babe". Bez oszukiwania, to jest prawdziwy chicagowski killer, a Outsider traktuje go z szacunkiem, ale nadaje mu jakby dodatkowy podskórny rytm napędzający piosenkę. A cytat z "Tequila" musi wywołać uśmiech.
Jest i "Stormy Monday". Równie surowe jak reszta albumu. Oparte na intymnym nagraniu głosu i responsach harmonijki. Jakże stylowe. I co ciekawe - śpiewa je Przemek Janik. I słusznie.
"Don't Start Me To Talkin" to następny popis skupionego, zespołowego grania, słuchania się i sprytnych gitarowych aranży z mocno brzmiącą partią harmonijki.
"Bad Whiskey" to niezwykły zapis transu, w jaki zespół sam wprowadził się w studiu. Jest i slide i granie riffowe i prawdziwa podróż zaklęta w dźwięki. Podróż do źródeł bluesa. Nie inaczej brzmi "I Need My Baby".
I wreszcie na zakończenie "Key To The Highway". Utwór toczy się w umiarkowanym tempie, jak koła kilkusettonowej ciężarówki. I na pewno nie kieruje nią w sztok pijany kierowca ze Wschodu. To muzyka Zachodu, która jakimś niebywałym zrządzeniem losu zagrała w duszach Słowian. Zagrała w stylu w jakim mogą dziś wejsc na dowolną scenę w dowolnym miejscu na mapie bluesowego świata.