Śląski blues rock spod szyldu Highway ma na swoim koncie kolejną płytę. To „Gruzzz n’ Roll”. Krótko, treściwie i po polsku.
Po polsku w sensie tekstowym, bo jeśli chodzi o kompozycje, pracę gitary, klawisze, czy całą aranżację to raczej światowy hard rock lat 70. XX wieku, przynajmniej w piosence „Więcej gruzu”.
W pełni autorska piosenka Marka Maniola Manickiego „Z drogi” to już typowy dla Highway blues rock, z odniesieniami tekstowymi i charakterystyczną przebojowością melodii, oczywiście w ramach gatunku. W chórkach odzywa się Aneta Wiedźma Romańczyk zatem znów epoka dzieci kwiatów staje się bliższa dzisiejszemu Śląskowi niż w czasach sekretarza Gierka.
„W co grasz” rozpoczyna świetnie brzmiąca gitara slide Maniola, do układania nut dołożył się też klawiszowiec Darek Koszał Koszałka. I znów z dość sztywnego refrenu wyłania się całkiem zgrabny refren wzmocniony żeńskim chórkiem. Z frazy, że „gitary nie śpią w komisie” wyłania się właśnie zawodowe solo gitarowe – zdecydowanie zwiastuje to interesujące koncerty Highway, płyta to tylko przynęta.
Duch Gary’ego Moore’a objawia się w piosence „Abym sobą w życiu był”. Swoją drogą – pogratulować tytułu w stylu ogłoszeń z Ekspresiaka: „Aaaaaby….”. Co zastanawiające – Zygfryd Zyga Soporowski nie wykorzystuje potencjału tego silnie osadzonego w bluesie numeru. Marek Manicki znów rządzi ze swoją gitarą – Highway to on.
Próbuje też sił w boogie „Będzie jutro”. Jest tempo, sekcja czujnie wprowadza momenty oddechu, za to producent nagrań zdecydowanie nadużył obecności wokalistki, której chórek wtrącany w każdej frazie brzmi nieco groteskowo. Przecież jest dwóch gitarzystów.
Drugi gitarzysta – Krzysztof Cegła Sergiel odpowiada za rockowy, ale w typie Chrisa Rea utwór „Chory pies”. W refrenie żeński wokal z kolei uskrzydla tę ciężkawą pozornie melodię. Jednak umówmy się – blues występuje tu bardziej w pentatonice solówek, niż w duchu kompozycji. Trochę rozbija drive psychodeliczna wstawka w środku piosenki, i tak każdy czeka kiedy solo zagra gitara. Za to Zyga śpiewa na pełnej petardzie.
Jakoś mnie nie dziwi, że kiedy piosenkę „Znany nieznany” rozpoczyna harmonijka Michała Cielaka Kielaka, a sekcja gra solidne ostinato, wreszcie przysłowiowe ciary przebiegają po grzbiecie. Ta opowieść o ulicznym grajku „stojącym na streecie” to udana refleksja nad losem wielu muzyków. Szkoda tylko, że autor tekstu, niejaki Jan Kaczyński po fajnym opisie sytuacji, uderza w moralizatorski ton krytykując dzisiejszy szoł biznes. Kto sięga po nagrania Highway raczej nie potrzebuje potwierdzenia swoich decyzji.
Kończąca nagraną w stylu lat 60. XX wieku, bo ośmioutworową płytę, ballada „Rachunek sumienia” to rzeczywiście swego rodzaju rachunek sumienia. Śpiewa ją autor tekstu, wcześniejszy frontman Highway – Tomasz Dynam Domieracki. Nie poraża oryginalnością przemyśleń, ale jakoś lepiej wtapia się w brzmienie zespołu. A może po prostu śpiewa to, co czuje, bo sam napisał. Tak rodzi się klasyka rocka.
Nie wiedzieć czemu, Highway z uporem podczepia się pod pisma i portale bluesowe. A może tylko do takich ma zaufanie. Bo chociaż tak naprawdę gra solidnego rocka, tylko wśród fanów żywej, nie przekombinowanej muzyki, może znaleźć uznanie.