Michael van Merwyk porwał się na rzecz w świecie bluesa niecodzienną. Nagrał covery wielkich hitów z zupełnie różnych światów. I jak to fantastycznie brzmi. A przy tym ma w sobie mnóstwo bluesa!
Takie mroczne „Heroes” Davida Bowie tu brzmi jak nostalgiczna ballada, zagrana tylko z dobro i świetną harmonijką Steve Bakera. Wchodzi bez popijania.
Kto wątpi, że porządny heavy metal wywodzi się od bluesa, niech posłucha „Breaking the Law” Judas Priest. Mocny głos, trochę kontrabasu i miotełek na werblu plus slide i mamy prawdziwy odjazd!
A punk? Oczywiście – The Clash z „Bankrobber” uczynili jeden z wielu utworów – czy Joe Strummer zdawał sobie sprawę, że może być inspiratorem folk bluesa? A Michael van Merwyk odkrył w brytyjskim songu nizin społecznych wyżyny sztuki.
Kiedy Peter, Paul and Mary śpiewali „Kisses Sweeter than Wine” wiedzieli, że to irlandzka pieśń folkowa, zdaje sobie z tego też sprawę nasz gitarzysta i wokalista. I podchodzi do pieśni z pietyzmem, śpiewa delikatnie i czule, choć mógłby ryknąć.
Boogie T. Rex to był wybór wręcz naturalny. Po prostu bierz harmonijkę albo drugą gitarę i wibruj razem z Merwykiem w „Get It On”.
„Black is the Colour” - następny przepiękny standard folkowy został ozdobiony urzekającą harmonijką Steva Bakera. Pomyśleć, że on i Michael van Merwyk nagrali to wszystko „na setkę”. Po prostu pięknie im wyszło.
Paradoksalnie bogato, bo i z perkusją, brzmi „Love Will Tear Us Apart” Joy Division. A głos Merwyka pasuje idealnie do tej pieśni, tu będącej songiem wędrowców. Ku śmierci?
Michael van Merwyk wyraźnie upodobał sobie Judas Priest. Z płyty „Screaming for Vengance” na bluesowe boogie przerobił „You've Got Another Thing Comin”, które właściwie może przejść bez problemu w rzeczywiście mocno gitarowego jak na Depeche Mode „Personal Jesus”. To się składa i działa. Tyle, że byłoby za prosto. Jego wersja jest bardziej… country.
Za to slide zmiękczył pozornie toporny hit The Clash „Should I Stay or Should I Go” choć chyba i w momencie, kiedy Brytyjczycy go nagrali nikt nie wątpił, że to zwykły rock and roll, bardziej czupurny brat bluesa.
Trudno się nie uśmiechnąć, kiedy rockowy mega kicz, czyli „I Was Made for Loving You” Kissów zamienił się w nostalgiczną balladę. Magia akustycznego grania czyni cuda!
Za to folkowe „Over the Hill” brzmi jak kolejne rasowe country. Któż na Zachodzie tego nie grał, nawet The Black Crowes. No po prostu musicie to usłyszeć!!!!
Judas Priest powracają z „Living After Midnight”. Michael van Merwyk i jego slide wystarczą za cały band. To możliwe. Zwłaszcza dla fanów bluesa.
Cóż mógł zatem zrobić ze sztandarowym hitem Iron Maiden „Number of the Beast”? Zamienić go w tęskną folkową balladę saute. W tym towarzystwie hipnotyzujący „I Feel You” Depeche Mode dowodzi, że i ekipa Martina Gore bez bluesa prędzej czy później nie mogłaby sobie poradzić. A tak było mrocznie i na „Songs Of Faith And Devotion” i jest podobnie na „Songster”.
I jakby autoironiczny koniec - „I Still Haven’t Found What I’m Looking For”. U2 dawno już wiedzieli, że blues może pomóc w twórczej zapaści, zaś Michael van Merwyk nadaje tej piosence energię godną samotnego folkowca w świetle pojedynczego jupitera, któy musi do końca zatrzymać publiczność. I to mu się udaje.
Kto gra na gitarze, a poszukuje pomysłów na nieoczywiste covery, musi „Songster” usłyszeć. A kto kocha akustycznego bluesa i niespodzianki – długo nie wyjmie jej z odtwarzacza.