Michael Van Merwyk od 2011 roku nie ustaje w podboju bluesowego świata. Najpierw dołączył do tria Big Daddy Wilsona, z Bluesoul wygrał German Blues Challenge, a w 2013 roku zajął drugie miejsce w International Blues Challenge w Memphis.
W 2019 roku, po zadziwiającym krążku „Songster”, gdzie można było usłyszeć covery choćby Judas Priest czy Iron Maiden, chce podbić cały świat swoimi największymi hitami.
Dlaczego cały? Bo jego macierzysta wytwórnia Timezone Records uprzedza, że winyle i kompakty dystrybuuje głównie w tej części Europy, gdzie używa się języka niemieckiego, za to pliki mp3 może sprzedawać wszędzie. Stąd wymyśliła formułę „smart record” łączącą „analogową książeczkę” z tekstami piosenek z kodem, który umożliwia ściągnięcie płyty na dysk komputera, cy dzięki kodom QR wprost na telefon, czy do jakiegoś grającego urządzenia połączonego z siecią.
Dla nowicjuszy i leniwych – pomysł idealny, Szczególnie jeśli nie znają płyt, jakie Michael van Merwyk ostatnio nagrał. A jest ich sporo, i to co najlepsze, znalazło się na wydawnictwie „I Had A Hard Way To Go (Best Of … So Far!)”. Od piosenki „Hard Way To Go”, której słowa znalazły się w tytule krążka, po akustyczne bluesy w klimacie „The Well”. Merwyk gra na dobro, gra slide, gra nawet na lap steel guitar. A przy tym ma solidny, niski głos. I co najważniejsze – nie udaje amerykańskiego bluesmana. On bluesa, czasem ze sporą domieszką klasycznego rocka, ma po prostu we krwi.
102 minuty muzyki non stop to dawka, która gładko wchodzi. Kto Michaela van Merwyka nigdy nie słyszał, ma za przysłowiową dychę okazję, by poznać niemal wszystkie jego twarze. Bo to wyłącznie autorskie utwory muzyka, który umie operować emocjami i nie powiela innych.