Duet Aaron Moreland i Dustin Arbuckle grają od kilku lat, ale dopiero w 2010 roku wydali krążek "Flood" w dużej wytwórni Telarc. To czwarta płyta i zarazem lekka odmiana w stylu muzyków z Kansas.
"Hate to See You Go" to cover Little Waltera. I machina duetu wzmocniona o perkusistę Brada Hornera rusza do przodu. W tym nagraniu oprócz niezwykle motorycznego rytmuod razu słychać kapitalnie brzmiącą harmonijkę Dustina Arbuckle. Niby to prosty i oczywisty riff, a może rozpalić wielki ogień.
"Legend of John Henry" to z kolei folk bluesowa opowieść. Tu gitara ustępuje miejsca sprężystemu basowi, a Arbuckle snuje swoją opowieść, zanim nie zacznie przejmująco dmuchać w stroiki harmonijki. Ależ ci faceci mają w sobie power. To istne muzyczne szaleństwo, którego nagranie w studiu graniczy z cudem. Tak nagrywano kilkadziesiąt lat temu i widac duch wśród prawdziwych muzyków nie ginie nigdy.
Instrumentalny utwór "Before the Flood" to rodzaj muzycznego eksperymentu. Trochę w tym hochsztaplerki, a trochę psychodelii, jak to zwykle w takich wypadkach. Za to "18 Counties" to następny wspaniały utwór na "Flood". Znów duet, czyli trio snuje jak wytrawny pająk muzyczną sieć, ogniwa robią się coraz gęstsze, a puls u słuchaczy przyśpiesza, tak, że może niemal zabić. Tak jak gitara i harmonijka Aarona i Dustina.
Muzycy nie przestają zaskakiwać, po kaskadach dźwięków nagle umieszczają akustyczny "Your Man Won’t Ever Know". Sześciostrunowa gitara brzmi niemal krystalicznie, harmonijka odarta z efektu gra prawdziwe nuty, a opowieść toczy się niespiesznie i rzecz jasna - stylowo. Tylko głos został nagrany jakby celowo w nieco archaicznej manierze idealnie dopasowując się pasmem do brzmienia pudła.
"Your Man Won’t Ever Know" zaskakuje następny raz. W nagraniu pojawia się pianino, gitara gra slidem, a głos momentami przypomina nawet interpretacje Toma Jonesa. Wychodzi z tego dość niespodziewane połączenie honky tonk z chicaowskim bluesem.
Moreland & Arbuckle sięgają też po estetykę niemal country. "Bound and Determined" brzmi nutami banjo, Horner stuka w werbel w rytm countrowych standardów, na szczęście rozszalała gitara slide i przejmująca pałeczkę harmonijka nadają utworowi niesamowitego klimatu.
"Can't Get Clear" rozwija się powoli, a wtle pobrzmiewa nawet elektryczne piano. Trzeba przyznać, że produkcja płyty nie nuży, a każda z kompozycji ma w sobie jakąś tajemnicę, niektóre wręcz intrygujący niepokój. Może ta kompozycja ciągnie się odrobinę za długo, ale trzeba przyznać, że ci faceci umieją podsycać i ogień w muzyce i ciekawość słuchaczy.
Duet jeszcze raz sięga po inspiracje country w piosence "Can't Leave Well Enough Alone". I nie wiadomo, czy to świetny pastisz, czy jednak poszerzają target. W każdym bądź razie - nie dla każdego takie harce.
"In the Morning I'll Be Gone" rozpędza się według najlepszych schematów do jakich przyzwyczaili nas Moreland & Arbuckle. Szalejąca i zmutowana harmonijka, mocne, niemal rockowe akcenty - ta kompozycja wzbogacona o zagrane slidem akordy i świetne bębny naprawdę wciska w fotel.
Niestety, kolejna piosenka, to znów niebezpiecznie bliska countrowym brzmieniom "What You Gonna Do". Na szczęście Dustin Arbuckle gra sympatyczne solo na harmonijce, co trochę łagodzi ilość elementów country w materiale "Flood".
"Red Moon Rising" to następny hołd złożony akustycznemu graniu. I znów niebezpiecznie bliski małżeństwu country i bluesa. Harmonijka troszkę łagodzi wrażenie, ale jakoś pierwsza część płyty, pełna pierwotnego łoskotu bliższa była prawdzie niż ogniskowe harce duetu.
Płytę kończy króciótkie "Can't Get Clear" zagrane na banjo. Arbuckle śpiewa mocnym, męskim głosem, ale wsparty o bębny i elektryczną gitarę brzmiał jednak bliżej duszy człowieka z Europy. Ale może Amerykanie mają odmienne zdanie. Na pewno trzeba skorzystać z szansy i zobaczyć ich w Polsce na żywo. Takie trio, z nie do końca typowym instrumentarium, za to pozbawione zahamowań, nie zdarza się często.