Kraków Street Band, szczególna formacja na polskiej mapie muzycznej, 25 lutego 2022 roku objawiła płytę „Czekanie”. 11 piosenek zaśpiewanych wyłącznie po polsku to materiał, który wywołuje uśmiech na twarzy i sprawdzi się na każdym koncercie.
Kraków Street Band już nie musi udowadniać, że umie zagrać stare przeboje rhythm and bluesowe. Z takim potencjałem muzycznym, a i intelektualnym, może śpiewać własnym głosem. I to robi.
Intymna tekstowo „Kropla” fantastycznie miesza country z rhythm and bluesem, a kiedy w solówce pięknie brzmi Radosław Mosurek jest w tej piosence i lekkość i energia, która nie pozwala oderwać się od płyty.
Kolejna piosenka, która równie dobrze może pojawić się na ognisku, jak i w radiu amerykańskich kierowców to „Ślad”. Łukasz Wiśniewski konsekwentnie pisze kolejną piosenkę o miłości, a trąbka Wojciecha Szeli wraz z Krzysztofem Chlipałą na saksofonie punktują frazy. Krótkie solo akustycznej gitary Piotra Grząślewicza dokłada jeszcze jedną przyprawę do dania o tym, że „świat w nas odciska ślad i tylko ten na twej skórze mojej podróży jest wart”.
Kołysanka „Drobiazgi” z przepięknie brzmiącymi dęciakami i frazą „skupmy się na drobiazgach” to jeden z pierwszych przebojów, jakie zostaną z nami na dłużej. Łukasz Wiśniewski śpiewa z rewelacyjną lekkością, a sekcji dętej odpowiada pełną barw i uczuć solówką na harmonijce, kiedy Piotr Grząślewicz podrzuca rytmiczne nuty na banjo.
Nieco utrzymana w klimacie Dire Straits piosenka „Smuga” to znów potencjalny przebój, szczególnie że riffy dęciaków rozmawiają z wokalistą opowiadającym, że „nie płonie już zupełnie nic”. Zdecydowanie Łukasz Wiśniewski odkrył w sobie jeszcze głębsze pokłady wrażliwości i śpiewa jak natchniony, zaś jego wierny druh – Piotr Grząślewicz szaleje na gitarze elektrycznej, przypominając że wciąż jest blisko blues rocka.
Intrygujący tekst „Piosenki o czekaniu” i silnie zaznaczone rhythm and bluesowe korzenie przy znakomitym frazowaniu wokalisty, który różnicuje dynamikę i doskonale rozumie słowa, które napisał zasługują na szczególne uznanie. „Kris” Chlipała ma tu miejsce na stylową solówkę i wie, czego po nim oczekujemy.
Niemal rockowy wstęp „Zasypiania” zmienia się w dość zaskakujące zwrotki. Kraków Street Band gra z oddechem, pozwalając wybrzmieć głosowi wokalisty – bez wątpienia jednemu z najlepszych w tym gatunku. A i pobrzmiewające w tle po raz kolejny organy Borysa Sawaszkiewicza łagodzą granie – jak zwykle – o miłości.
Świetny klimat ma niepokojący ma „Rój”. „Kłębimy się w roju betonu i szkła, ty tańczysz, a miasto wibruje i drga”. Jeszcze tylko kilka linijek, ale każda z nich – przemyślana, a że wzmocniona potężnymi riffami dęciaków i solówką na gitarze elektrycznej Tomka Kruka ze slidem jest kolejnym utworem do radia kierowców.
Funkujące „Ciemne strony” to kolejny świetny riff na otwarcie i kompletna opowieść o ludzkich ułomnościach i o tym, że najważniejsze to wybierać, a nie rozważać, za i przeciw każdego z wyborów. To również najbardziej taneczna z piosenek na „Czekaniu”.
W piosence „Nuda” śpiewa Tomek Kruk – świetny gitarzysta i autor piosenek znany z duetu Przytuła i Kruk. Tu warto wsłuchać się w świetne brzmienie harmonijki Łukasza Wiśniewskiego i jak zawsze – nienaganną i pomysłową aranżację, z pewną dozą psychodelicznej aury.
Zdecydowanie najszybsza i countrowa „Chwila” z obowiązkowym banjo i dęciakami oraz kolejną solówką Tomka Kruka to piosenka zdecydowanie pozwalająca wygrać się każdemu z członków Kraków Street Band. Niezawodne dęciaki to klasa sama dla siebie.
Kończący płytę „Nurt” to znów klasyczne połączenie rhythm and bluesa z blues rockiem. Świetnie brzmi tu kontrabas, dęciaki i solo Piotra Grząślewicza dodają klasy tej kompozycji. Można też wsłuchać się, co w drugim planie robi na bębnach Adam Partyka.
Historia powstania tej płyty zasługuje na osobną opowieść. Od crowfundingu, po nagrania w Studiu Centrum w Krakowie, poprzez miksowanie Krzysztofa Murawskiego w LaGrunge Studio i wreszcie łącza internetowe, które pozwoliły na mastering w kanadyjskim Trillium Sound Mastering przez Richarda Addisona. I to nie koniec. Bo prawdziwa płyta, to nie tylko pliki do odsłuchania w sieci, ale oprawa graficzna, kolaże, wreszcie wybór papieru i drukarni. Żeby nie wydawać byle jak i byle czego. „Czekania” warto słuchać i warto mieć fizycznie. Bo to kompletne wydawnictwo.