Nie ma chyba fana bluesa, który nie słyszałby o Nocnej Zmianie Bluesa. I pewnie każdy ma choć jedną płytę spośród przebogatej dyskografii Sławka Wierzcholskiego. „Koncert w Rozmarino” to kolejny krążek nagrany przez muzyków w Suwałkach.
Kto choć raz nie był podczas Suwałki Blues Festival w Pizzerii „Rozmarino” na śniadaniu bluesowym bądź wyprzedanym zwykle na pniu jakimś koncercie wieczornym, ten nie wie, jak wyglądają najlepsze zdaniem wielu koncerty klubowe tej gigantycznej imprezy. Nic zatem dziwnego, że w takim miejscu postanowił zarejestrować swój koncert Sławek Wierzcholski. Bez specjalnego rozgłosu, raczej traktując to jako zapis unikalnej chwili niż konieczność zaakcentowania nagrania na plakatach.
I zaczyna od tradycyjnej „Szóstej zero dwie”. Oczywiście na harmonijce. I idzie jak burza. Ta machina – Nocna Zmiana Bluesa - od lat działa bez zastrzeżeń. A Sławek Wierzcholski gra jak natchniony chociaż wiadomo – dwu, czy trzechsetny raz to samo, a jednak nie tak samo. I to jest jego blues.
Wydaje się, że głos lidera jest jakby bardziej schrypnięty niż zwykle, ale to przecież live! Tak jak slide Wiesława Jąkalskiego w „Robota kipi”.
W piosence „Chodź do mnie” gościnnie pojawia się z harmonijką Tomasz Kiersnowski. A Nocna Zmiana Bluesa dośpiewuje refreny. Słychać, ze jesteśmy w klubie, pardon, pizzerii.
Pełen wigoru „Bar w Dublinie” to zdaje się nowinka w stałej setliście zespołu – nowinka ze wszech miar energetyczna, choćby za sprawą perkusjonaliów. No i są też pierwsze głośniejsze brawa.
Kolejny popis slide to nostalgiczne „Kiedyś pożałujesz”. I wreszcie jest – „Polski blues” tu z gościnnym udziałem Bartka Szopińskiego przy pianie elektrycznym. Sławek staje się romantykiem zasłuchanym w Raya Charlesa, czy raczej Boogie Boya. Materiał na singla – oczywiście w audycjach bluesowych. Tylko po co ta „Głęboka studzienka”?
„Maraton tańca” wypada potraktować jako przerywnik, o tyle interesujący, że na harmonijce gra tu Jacek Karpowicz – entuzjasta tego instrumentu z Białegostoku, który miał szansę uczyć się u najlepszych w tym kraju i szansę tę wykorzystał. Ba – mamy tu do czynienia z harmonijkowym dialogiem, niekoniecznie na pozycjach mistrz vs uczeń.
Za to „Przegranych nikt nie lubi” z riffem a la „Oddech szczura” Maanamu to powrót do wielkiej energii, jaka płynie z niewielkiej wszak sceny.
Skoro był Bartek Szopiński, w „Chce się grać” przy pianie elektrycznym zasiada Michał Cholewiński. Bez wątpienia – pianino pasuje do Nocnej Zmiany Bluesa. Dobrze się tego słucha.
Kto ma harmonijkę w tonacji A może spróbować zagrać ze Sławkiem Wierzcholskim temat „Bluesa dla zmartwionych”. W digipacku najfajniejszym elementem graficznym są właśnie nuty do tego utworu i oznaczone kanały instrumentu, z jakich należy je wydobyć!
„Trzeba się usunąć, aby młodszym miejsce dać” śpiewa Sławek Wierzcholski w piosence „Stary styl”. Trzeba przyznać, że przez lata nie stracił weny w sprawnym układaniu rymów, a płodności mogliby mu zazdrościć młodsi bluesmani. Publiczność wyraźnie się ożywia.
I tu Nocna Zmiana Bluesa idzie za ciosem grając „Chromatic Jump”. Bo dobry blues nie potrzebuje słów – jak w przypadku Kasy Chorych – wystarczy serce, energia i odrobina unikalnej melodii.
Sławek wyraźnie się rozkręca i w „Nocnych rozmyślaniach” mamy to, co wielu na koncertach lubi najbardziej – interakcję pomiędzy harmonijkarzem a gitarzystą! Jakbyśmy byli tuż przy scenie!
Zakończenie koncertu to już parada zespołowych evergreenów – „Blues mieszka w Polsce”, „John Lee Hooker”, „Chory na Bluesa”. Mimo późnej pory – publiczność szaleje i oczywiście włącza się do wspólnego śpiewania.
Czego brakuje płycie? Atmosfery koncertu. Są oczywiście oklaski, żywiołowe reakcje, ale Sławek Wierzcholski to także świetny gawędziarz i, za przeproszeniem, konferansjer. Jego zapowiedzi do piosenek wyraźnie brakuje. Podobnie jak zdjęć z koncertu z 7 lipca 2023 roku. Staranne portrety muzyków w akcji bynajmniej nie powstały w „Rozmarino”. Pamiątka byłaby jeszcze bardziej autentyczna.