Cyndi Lauper na Memphis Blues zaprosiła kilku znanych muzyków takich jak B.B. King, Charlie Musselwhite, Allen Toussaint i Johnny Lang. Nie mniej jednak należy ich traktować wyłącznie jako smakowity dodatek a nie danie główne.
Cyndi Lauper w latach osiemdziesiątych XX wieku z utworami "True Colors" czy "Time After Time" królowała na światowych listach przebojów zmagając się z Madonną o tytuł królowej muzyki pop. Nie śledziłem jej kariery muzycznej, stąd pojawienie się płyty ze słowem blues w tytule mocno mnie zdziwiło i zaskoczyło.
Już pierwszy utwór z płyty dobrze zapowiada całość bowiem "Just Your Fool" to skoczny, mięsisty bluesior dodatkowo pięknie ozdobiony harmonijką Charlie Musselwhitea. Dalej też jest zupełnie dobrze. Obok klasycznych bluesów pojawiają się utwory rhythm&bluesowe w stylistyce lat 50/60, brzmiące jakby to wytwórnia Stax dopiero co je wypuściła.
Duże słowa uznania należą się za aranże. Leciutkie, delikatne, nienachalne, ze smakowicie wtrącanymi partiami instrumentów dętych, dyskretnym Hammondem w tle i perkusją nagraną w oldscholowym stylu - wielka klasa.
Po kilku przesłuchaniach mogę stwierdzić, że na płycie nie znajduję słabych fragmentów. Na specjalne wyróżnienie z pewnością zasługują : "Down Don't Bother Me" - kolejny świetny blues z Musselwhitem na harmonijce, "How Blue Can You Get?" z Jonny Langiem, "Rollin' and Tumblin'" z wokalnym wsparciem Ann Peebles, fortepianowy blues "Mother Earth" z Allenem Toussaintem i zamykający płytę standard "Crossroads" z dodatkowym udziałem Jonnego Langa na gitarze i wokalu.
Do współpracy Cyndi zaprosiła kilku znanych muzyków takich jak B.B. King, Charlie Musselwhite, Allen Toussaint i Johnny Lang. Niemniej jednak, należy ich traktować wyłącznie jako smakowity dodatek, a nie danie główne ponieważ Cyndi Lauper doskonale śpiewa i nawet bez tych wspaniałych gości płyta spokojnie obroniłaby się.
Nie wiem czy wydając tę płytę Cyndi Lauper chciała powrócić na wielkie muzyczne sceny, ale wiem jedno - zrobiła bardzo dobry bluesowy materiał, którego słucha się z dużą przyjemnością.
Robert Trusiak