We wrześniu 2011 roku Chantel McGregor została wybrana “Young Artist Of The Year” wśród British Blues Awards. Ma mocny głos, po ojcu gitarzyście odziedziczyła zdolnoścu do gry na instrumencie i wreszcie debiutuje. Jej pierwszy album nosi tytuł Like No Other.
Chantel McGregor ukończyła z wyróżnieniem wiele brytyjskich szkół muzycznych dla artystów pop i chyba trochę z przekory album otwiera mocnym i lekko mrocznym utworem „Fabulous”. Niezwykle nowocześnie wyprodukowanym i z nośnym refrenem.
Za to „I’m No Good For You” rozpoczynają dźwięki elektrycznej, ale na pewno bluesowej gitary i mocna stopa. Chantel śpiewa nieco delikatniej niż Ana Popovic, ale warto wsłuchać się w niuanse jej głosu. W tle gdzieś przelatuje śmigłowiec, ale najważniejsze są gitary grające slide. Produkcja idealnie chwyta proporcje między tradycją a XXI wiekiem.
A tytułowy „Like No Other” to z kolei nieco nostalgiczna piosenka, jaką mogą zaśpiewać dziewczyny. Na przykład we Fleetwood Mac.
„Freefalling” to klasyczna rockowa piosenka, ozdobiona pasażami klawiszy, z szeroką melodią i dużym potencjałem koncertowym.
Po stylizacjach na Fleetwood Mac nadszedł czas na cover tego zespołu. „Rhiannon” został zagrany na gitarze akustycznej, w tle mruczy wiolonczela. Oj ładne, acz dalekie od bluesa. Mc Gregor świetnie za to śpiewa.
„Caught Out” otwierają dźwięki elektrycznego sitaru. Czyżby Chantel wsłuchiwała się w „Kaszmir” Led Zeps? Śpiewa zupełnie inaczej, ale rockowe riffy świadczą o tym, że zna korzenie swojej płyty lepiej niż by się wydawało. No i wycina ciekawe solo z wykorzystaniem wah wah.
„Daydream” Robina Trowera w ustach i rękach Chantel McGregor brzmi absolutnie magicznie. To wyjątkowo oniryczna wersja, jakby przypominająca Cowboy Junkies z czasów Trinity Session. Przepiękna piosenka i świetne solo. I zupełnie się nie nudzi chociaż trwa 13 minut! Nawet strach myśleć, jakie wrażenie robi na żywo.
Za to „Cat Song” zaczyna gitara akustyczna, slide i niesamowity puls. Instrumentalny numer zagrany w rewelacyjnym tempie, choć jakby wewnętrznie pusty. Ot taki piątkowy kawałek wzorowej uczennicy rockowej szkoły.
„Screams Everlasting” to rozdzierająca ballada zaczynająca się akustyczną gitarą i plamami syntezatora. Oczywiście o utraconej miłości. Ale ma w sobie niespodziankę. Pod koniec przeradza się w potężny rockowy hymn z pięknie brzmiącą gitarą elektryczną i niemal hard rockowymi bębnami.
W „Happy Song” Mc Gregor gra niemal folkowo na gitarze, ale aranżacja jest iście rockowa. Wszak jest Brytyjką, a tam takie granie jest dobrze znane od jakichś czterech dekad, a Chantel w tych klimatach wypada również perfekcyjnie.
„Not Here With Me” przynosi znów akustyczne dźwięki i głos artystki na pierwszym planie. Po raz drugi pojawia się wiolonczela i brakuje tylko wizualizacji kominka z płonącymi polanami.
I wreszcie sławne „Help Me” Sonny Boy Williamsona II. To już kwintesencja białego bluesa z Wysp. Bas pulsuje niemal diabelsko, a Chantel nieśpiesznie prowadzi swoje solo aż do niemal ekstatycznych dźwięków. A śpiewa jak rasowa klubowa wokalistka. Niemal czuje się, że przewierca słuchacza nie tylko wzrokiem z miną grzesznego niewiniątka. Świetny cover w genialnej i bardzo dynamicznej wersji.
Brytyjczycy nie pomylili się. Chantel McGregor to wielka nadzieja Wysp. A i bliżej jest bluesa, tym lepiej dla nas wszystkich. Ona go naprawdę czuje.