Julian Sas, to holenderski gitarzysta, który jako dzieciak zakochał się w Jimi Hendrixie. Dojrzały muzyk ze swoim trio zagrał w 2011 podczas Suwałki Blues Festival, a w 2012 wydał ósmy album - "Bound To Roll".
Album otwiera "Life On The Line". To umiarkowany blues rock rozpoczynający się groźbą - kiedyś świat dowie się jak mnie traktowałaś. Sas z miejsca rozpoczyna ze swoim głosem gitarowy dialog, w tle brzmią hammondy - to już nie power trio, tylko pełny werwy heavy band. Sas celnie podciąga struny i gra sprawdzone pentatoniczne riffy.
Nagranie "Mercy" to już hołd oddany pedałowi wah wah, którego tak udanie używał mistrz z Seattle. Lekko funkujący klimat i stały zestaw akordów wzmocnione zostały mrocznym bridge. No i Julian znów przemyślał solo w każdym takcie.
Tytułowe nagranie "Bound To Roll" to gitarowe boogie, z dość stereotypowym tekstem. Ale wszak Sas jest przede wszystkim gitarzystą. Tu dodatkowo używa techniki slide. I mimo rockowego brzmienia, cały czas ma szacunek do blue notes.
Można się domyślić, o czym jest "How Could I’ve Been So Blind". A sam Sas zaprasza w podróż do krainy akustycznej psychodelii, no i stara się zaśpiewać bardzo dojrzale. Progresje akordów przywodzą na myśl niektóre późne nagrania Led Zeppelin, ale to właśnie jest cały urok gatunku. Choć można wyłapać i kilka słabszych taktów w jednym z bridge. Ale klimat jest świetny.
"Shadow Play" to cover kompozycji Rory Gallaghera - jednego z idoli gitarowych wyścigowców spod znaku blues rocka. Stosunkowo prosta piosenka, zagrana jasnym brzmieniem, ma w sobie kilka intrygujących momentów, no i świetnie rozplanowane solo.
"Swamplands" to utrzymany w żwawym tempie blues rock w klimacie chicagowskim. Kompozycja, jakich wiele, ale zawsze warto przysluchać się precyzji Sasa i umiejętności łączenia podciągania nut i slide w jednym utworze.
"30 Days in the Hole" formacji Humble Pie to przede wszystkim nisko brzmiący riff. Sas najpierw niemal recytuje zwrotki, z pasją wyśpiewuje "30 days...", by przede wszystkim docisnąć wah wah i zagrać solo wykorzystujące nawet delikatne sprzężenia. Pro tools tego sam nie zagra.
"The Blues Won’t Stay" - takie kompozycje nagrywał kiedyś nieodżalowany Gary Moore. Świetne w klimacie do jazdy szybkim autem, motoryczne i bez szczególnych ambicji. Z plamami klawiszy, rozkłądanymi akordami - ma ten utwór i oddech i aż chce się przekręcić kluczyk w stacyjce.
Prościutkie boogie "Tear It Up" ociera się niemal o punka albo T.Rex czy Status Quo. Niekoniecznie.
Za to nie mogło się obyć bez pompatycznej ballady "Burning Bridges". Pięknie gadająca gitara to największa zaleta w istocie nieskomplikowanej piosenki, ale każdy rasowy gitarzysta wie, jak miło gra się sola w takich utworach.
Prawdziwym oddechem jest akustyczne "Ain’t Backing Down". Jest tu granie slide, troszkę harmonijki - to piosenka wręcz z pogranicza folku.
Następny cover to "Highway 61 Revisited" Boba Dylana. Zaskakujący wybór i świetna, energrtyczna wersja, która w dylanowskiej frazie odkrywa zupełnie nowe kolory. Artysta ma prawo wybierać. Chociaz wydaje się, że wyciszenie jakie niósł poprzedni utwór było bardziej stylowe.
Julian Sas to jeden z tych Europejczyków, którzy wiedzą do czego służy gitara i mają swoich stałych wielbicieli. I może dobrze, że nie ma ich na co dzień w mediach. Czar mógłby szybciej prysnąć.