Ray Manzarek & Roy Rogers - Translucent Blues

Ray Manzarek to legendarny współzałożyciel i klawiszowiec The Doors, Roy Rogers – niemniej znany gitarzysta slide i zdobywca Grammy jako producent. Razem nagrali w 2011 roku Translucent Blues.

Nie bez znaczenia jest też fakt, że w studio towarzyszyli im Steve Evans - dawniej podpora grupy Elvina Bishopa, za bębnami zasiadł współpracownik Roberta Craya, Kevin Hades, a na tenorowym saksofonie zagrał George Brooks z zespołu Johna McLaughlina.

Krążek otwiera „Hurricane” i chyba od razu jest to, o co chodziło. Piosenka napisana wspólnie z literatem i punkowym muzykiem Jamesem Dennisem "Jimem" Carrollem przypomina najlepsze lata The Doors. Bluesowy luz, świetny slide Rogersa i mocny głos Manzarka, który nie darmo był w zespole drugim Morrisonem, kiedy Jim nie był w stanie ustać na nogach. O tym, że wykształcony świetnie organista o polskich korzeniach umie grać – pisać nawet nie wypada. Jest w tej piosence wielce obiecujące szaleństwo.

Słowo się rzekło, następny utwór to „River of Madness” stworzony wspólnie z Steve Gordonem. To bardziej rockowa piosenka osadzona w amerykańskiej klasyce lat 70. W aranżacji jest więcej powietrza, a wokalista brzmi trochę jak młody Jagger. A jego frazy punktuje bezbłędny slide. A i jest w niej tchnienie spalonego Słońcem Meksyku.

 

          

 

„Game of Skill” zaczyna się jak boogie ZZ Top, oczywiście pojawia się slide, a potem zespół szaleje grając takiego blues rocka, za jakiego pokochaliśmy przed laty The Doors. A ile w nich życia. Świetny.

 

        

 

 

„Fives And Ones” to kolejny utwór utrzymany w lekko szamańskim rytmie transowego bluesa. W środku kompozycji mamy nawiązanie do rocka lat 70. jaki opanował amerykańskie radio. I bynajmniej nie byli to The Ramones. Za to Rogers gra przemyślane solo – całe techniką slide.

Piosenkę „Kick” napisał Malcom McClure, facet z pokolenia beat generation, którego unieśmiertelnił w swojej książce właśnie Jack Kerouac. A Manzarek śpiewa tę piosenkę w manierze przypominającej niezwykle popularnego w latach 80. w Europie Matta Johnsona z The The. Wzbogacony o partię saksofonu, swingujący song, z pianem elektrycznym przypominającym wielkich Doorsów to następny elektryzujący moment spotkania z legendami.

„Tension” w swoim fundującym klimacie, z nerwowo odmierzającym takty basem jest kolejnym ukłonem w stronę rozlicznych legend muzycznych. Zredukowana linia melodyczna i wysunięte na pierwszy plan bębny mogłyby kojarzyć się z Rolling Stonesami, ale oni nigdy nie mieli tak świetnego slide na co dzień. Niepokojąca atmosfera jest pewnie po części zasługą wspomnianego już punkowego wokalisty i poety, który w „Tension” maczał swoje pióro.

Za to „Blues In My Shoes” zaczyna się jak jakieś „Auberge” swoją drogą świetnego gitarzysty bluesowego Chrisa Rea. A dalej mamy wokal nagrany w manierze Phila Spectora obrabiającego Johna Lennonna. Tak, to ciągle wycieczka w lata 70. XX wieku, kiedy w muzyce mogło wydarzyć się jeszcze wszystko. I nie było beznadziejnych podziałów.

 


 

„New Dodge City Blues” to kolejny rewelacyjny motyw przypominający, ze The Doora byli głęboko osadzeni w bluesie. Z jaką werwą grają ci panowie, a słowa wydają się być jakby napisane dla Morrissona. Nic dziwnego, że Manzarek interpretuje je właśnie w taki sposób. I jego wypadku – absolutnie to działa.

I znów zespół powraca do bardziej swingującego grania. To „Greenhouse Blues”. Tu pojawia się Michael C. Ford – legenda poetów Los Angeles pokolenia dzieci-kwiatów. Już jego pierwsza płyta z nagranymi recytacjami miała nominację do Grammy. Swingującej całości dopełnia świetne solo na saksofonie, a i Rogers rezygnuje ze slide i zdaje się grać na solidnym jazzowym gibsonie. Sama hipnotyczna rytmika utworu przynosi tak oczywiste skojarzenia z The Doors, że można sobie wyobrazić jak wciągać musi wersja improwizowana na koncercie.

„Those Hits Just Keep On Comin’” to radosny jump blues, aczkolwiek niepozbawiony dostojeństwa pulsujących i grających plamy akordów hammondów. Autorka piosenka Roya Rogersa przypomina, że to wytrawny muzyk bluesowy, a solo slide zwyczajnie wali w łeb wyrafinowaną prostotą.

„As You Leave” to również jego kompozycja – tym razem lekko przesłodzona, instrumentalna ballada. Za to Manzarek, jako pianista, nie rockowy klawiszowiec, ale właśnie pianista – brzmi pięknie. I choć to nie jego kompozycja, jest w niej jakaś słowiańska harmonia. Za to Rogers gra solo lekko w stylu, z jakiego słynie David Gilmour.

I ostatnia w pełni autorska kompozycja krążka to instrumentalny, organowy i rozswingowany blues z genialnym walkingiem na basie. Manzarek nie szarżuje z techniką, temat podobnie jak w poprzednim utworze gra saksofon, ale ileż w tych muzykach ognia. Magia brzmienia hammonda chyba nigdy nie przeminie.

Translucent Blues nie przynosi ani jednej nuty, która wywołałaby uczucie zawodu. To po prostu, która przenosi nas w czasie do miejsc i momentów, kiedy muzyka była równie ważna jak pokarm czy miłość. A może nawet ważniejsza.