Khalif Wailin' Walter to czarnoskóry bluesman z Chicago, który dorobił się własnego stylu i własnej, wiernej publiczności – także w Polsce, Czechach, na Litwie, Łotwie czy w Estonii. Niedawno wydał płytę „She Put the Voodoo On Me”.
Krążek rozpoczyna się mocnym, funkującym bluesem “Let ‘em In”. I chociaż dęciaki trącają mocno plastikiem, mocny, mięsisty ton gitary Khalifa wynagradza pewne niedostatki brzmieniowe.
W „Ghost Train” przyśpiesza tempo, wyzbywa się nadmiaru elektronicznych dodatków i po prostu gra boogie opatrzone świetną solówką zagraną niemal czystym brzmieniem.
Za to „I’m Your Love Doctor” to podobnie jak poprzednie piosenki przyozdobiony organami umiarkowany w tempie blues. Gitara Khalifa lekko pływa, przepuszczona przez efekty, a na pierwszy plan wysuwa się jego mocny głos. Dopiero w solówce włącza przester i gra dobrze sprawdzone bluesowe patenty i podciąga z pasją dźwięki.
W chicagowskim, klasycznym klimacie utrzymany jest rzecz jasna „Big-Bootyed Woman”. Po prostu – kołysze, a liczne zatrzymania dynamizuję tę formę bluesowej wypowiedzi.
Tytułowy „She Put the Voodoo on Me” to powrót do funku. Słychać klangowanie basisty, a sam Khalif Wailin' Walter stara się być nieco tajemniczy. Czy daje radę – niech każdy sam to rozsądzi.
Bardzo sympatycznie i lekko brzmi zgodnie z tytułem „I Got My OWn Kinda Groove”. Funkująca gitara i perkusja brzmią tu lekko i delikatnie, a melodia, choć właściwie bliższa melorecytacji, bardziej przekonuje niż w tytułowej piosence. Do tego dochodzi lekko latynoskie solo w klimacie samego Carlosa Santany.
Prawdziwie wolny blues, z stosownymi pogaduchami fendera to „My Guitar & These Blues”. Tu Khalif ukazuje swoją wrażliwość i wyczucie bluesowej frazy. Pewnie koncertowe wykonanie tego songu dopiero musi robić wrażenie.
I znów chicagowski gitarzysta flirtuje z funkiem. Lekko i łagodnie śpiewa „I Need a New Job”. Wspierany przez pulsujące organy i głęboki bas wiedzie swoją opowieść w całkiem przemyślny sposób. Tym razem w roli solowego instrumentu pojawia się saksofon.
Niemal soulowo brzmi „Still You Stand”. Do tego riffy dęciaków. I tylko głos Waltera lekko kojarzący się z hitami z westernów psuje efekt.
Za to gitarzysta wyraźnie odżywa w „Supercalifunkin’ groovy”. Niby nic wielkiego – mocno funkujący blues, ale to właśnie styl, w którym muzyk zdecydowanie czuje się najlepiej.
Cokolwiek zaskakujące zakończenie to nagranie zatytułowane „Du Heisst Cowlahn...(Prayer for Michael Jackson)”. Instrumentalny blues z funkowymi wstawkami i dobrą partią organów.
Khalif Wailin' Walter jak większość współczesnych bluesmanów swobodnie porusza się w różnych stylach gitarowego grania, ale zdecydowanie preferuje funkowe rytmy. Na dobre imprezy i energetyczne koncerty to wprost idealny gość.