Chris Trasatti to harmonijkarz i wokalista znany głównie w amerykańskiej Pensylwanii. Dzięki elektronicznym systemom sprzedaży muzyki, każdy może dotrzeć do jego nagrań i usłyszeć i głos i ton harmonijki.
Chris Trasatti nagrywa z własnym zespołem, złożonym głównie z muzyków z bliskiej mu Filadelfii. Rozpoczynający płytę „Quit Harpin’ On It” ma lekko funkujący limat, a Trasatti bardziej recytuje niż śpiewa, ale kiedy wzorem Tomka Kamińskiego zaczyna grać, robi się naprawdę miło. Jakby zapowiedź solowej płyty białostockiego harmonijkarza.
Muzyka zwalnia i „What’s That Shakin?” to bardziej umiarkowany, okraszony dobrymi organami blues.
Za to w „Life Took Over” słyszymy, że zespół potrafi zabrzmieć niemal akustycznie, tanecznie, a i harmonijka Trasattiego zmienia swoje brzmienie. Jest jaśniejsze, acz z ciekawym przesterem.
Na poły akustyczny, zagrany ze slide „Old Friends” to połączenie folku i bluesa, jakie tak idealnie wychodziło Led Zeppelin. Pieśń oparta na riffach i gitary i mocnych nutach basu to znakomity i mroczny kawałek bluesa.
Jeszcze bardziej deltopodobny jest „Ain’t Nobody Gonna Miss Me”. Trasatti okazuje się nie być uzależnionym od elektrycznych gitar, umie sięgać do sedna gatunku i robi to bardzo stylowo.
I wreszcie uczta dla fanów harmonijki. „B’s 2 W” to instrumentalne boogie brzmiące, jakby zagrała je nasza Kasa Chorych i to 30 lat temu.
Taneczny „Chrome Plated” bliższy jest w harmonii smoth jazzowi niż bluesowi. Trasatti brzmi jak rasowy harmonijkarz z tego gatunku, nie ogranicza się do bluesowych patentów, a i gitarzysta pokazuje, że nie obce mu są dźwięki a la Wes Montgomery
Tytułowy „Quit Harpin’ On It” to coś na kształt funkowego boogie. Jak poprzednie dwa utwory – także instrumentalny i dający fanom harmonijki wiele radości. Zagrany z leciutkim przesterem pozwala usłyszeć dynamikę gry Trasattiego.
I znów zmiana klimatu. Dwie akustyczne gitary, jedna z obowiązkowym slide, grają „Talkin’ Bout The Wether”. Perkusista miotełkami ogarnia swój zestaw, a Trasatti śpiewa, a właściwie od niechcenia opowiada następną historię z pogranicza folku i bluesa, a może country.
Zabawnie w tym zestawie brzmi tytuł „Computer Blues”. Czyżby rzeczywiście nieco sztywny podkład wygenerował jakiś komputerowy sekwenser? W każdym bądź razie mamy tu granie w klimacie shuffle oczywiście kolejną porcję wyśmienitej harmonijki.
Prawdopodobnie syntetyczne dęciaki grają główną rolę w kompozycji „Gettin’ It”. Instrumentalny blues, z pięknie brzmiącymi organami typu B3, harmonijkę wypuszcza tylko na solo. I tu Trasatti nie waha się wchodzić w najwyższe rejestry.
Na szczęście po tych nieco plastikowych klimatach powraca brzmienie akustyczne, wzbogacona tłustym brzmieniem basu. A sama melodia intonowana przez harmonijkę w „Why?” to jeden z najlepszych momentów płyty. Chris Trasatti mówi wprost do słuchaczy z wielką siłą przekonywania.
Krążek kończy swingujący i zaśpiewany z biglem „The Musician”.
Chris Trasatti może nie ma jakiegoś wybitnego głosu, ale uszu nie rani. Zespół gra bardzo dobrze, a wielość brzmień i stylistyk w jakich gra na harmonijce sprawia fanom tego instrumentu prawdziwą satysfakcję.