Tomek Kamiński stworzył Harmonijkowy Atak, czy Harpcore, wreszcie wszedł do studia, żeby nagrać coś pod swoim nazwiskiem. Nowa płyta „Groove” to zaskakująca mieszanka z wirtuozerskimi partiami harmonijki.
Krążek rozpoczyna funkowy „Może to mój czas”. Nad pulsem czuwają Adam Partyka i Aleksander Sroka, dobrze znani z Harpcore czy Blue Machine. Słowa piosenki napisała białostocka wokalistka Katarzyna Garłukiewicz, która zaczynała swoje śpiewanie właśnie od flirtu z bluesem. Teraz piosenka pięknie się rozpędza, a świetnie zrealizowane chórki dodają jej skrzydeł. No i harmonijka firmy Seydel ma wyjątkowo interesującą barwę i jak przystało na album harmonijkarza, wybrzmiewa do ostatniej sekundy utworu.
„Groove Patrol” to wspólna kompozycja Kamińskiego i klawiszowca a zarazem realizatora płyty Krzysztofa Murawskiego. Intrygująca melodia, zagrana lekko przybrudzoną barwą, wsparta jest riffami syntetycznych dęciaków, a całość w klimacie przypomina lekko temat z filmu „Peter Gunn”, ale bardziej zmierza w stronę funky. Prawdziwie wirtuozerskie credo Kamińskiego.
„Prywatne Słońce” to następna piosenka zaśpiewana przez Garłukiewicz. W podobnym klimacie śpiewa wiele polskich wokalistek włącznie ze sławną krajanką Kamińskiego Kayah. Ale że to płyta dofinansowana przez prezydenta Białegostoku, widać postawił na osoby które na co dzień mieszkają w stolicy Podlaskiego, nie w Warszawie. Przebojowa piosenka z niebanalną harmonią powinna natychmiast trafić do wszystkich lokalnych stacji, a kiedy Kamiński zaczyna grać, wreszcie słychać jej unikalny charakter.
„City Sunrise” to następna funkowa próbka talentu harmonijkarza i klawiszowca. Bardzo ciekawie wykorzystuje tu różne elektroniczne efekty, w tym pełniące rolę rytmiczną, właśnie Murawski. A wielu harmonijkarzy będzie od tej chwili zazdrościć Kamińskiemu niezwykłego talentu do wyjścia poza bluesowe zagrywki na rzecz znacznie ciekawszych form. Blado wypadła tylko gitara elektryczna, chyba zabrakło pomysłu na brzmienie.
Kolejna wokalistka z Białegostoku to Ewa Duszczenko. Napisała słowa do piosenki „Spróbuj kochać” Krzysztofa Murawskiego. Nieco odmienna, jakby przypominająca Krystynę Prońko, wokalistka śpiewa bardzo swobodnie. Tu Kamiński gra wysokimi tonami dodając do swego brzmienia sporo elektroniki. Ozdobą są nuty saksofonu znanego bardziej z programów disco polo Piotra Świergalskiego. Nadają dość stereotypowej kompozycji nuty szlachetności.
W tym zestawie już chyba nikogo nie zdziwi piosenka The Brand New Heavies „Sometimes” wyśpiewana przez zapamiętaną wśród fanów bluesa Martynę Zaniewską. Tak, tę samą, która pojawiła się na legendarnej płycie McMahon-Kamiński „Where Will You Go?”. Teraz Zaniewska śpiewa wtórując basowi, brzmiącemu niemal jak kontrabas, z niemniej oszczędną, akustycznie zrealizowaną perkusją i Murawskim wykorzystującym barwy fortepianu. Kamiński na harmonijce towarzyszy jej z niezwykłą delikatnością i taktem. To chyba najbardziej urokliwy moment krążka.
„Tabasco” Neala Evansa i Erica Krasno to wyjątkowo porywająca kompozycja. A i sam Kamiński pewnie wybrał ją specjalnie, by raz jeszcze udowodnić, że nie jest li tylko harmonijkarzem bluesowym lecz wszechstronnym i bardzo nieznanym muzykiem. Z takim talentem i techniką mógłby zagrać na niejednej płycie polskich topowych gwiazd. Ale może nie chce? Instrumentalny absolutny numer jeden.
„El Gabal” to niemal siedmiominutowa podróż w krainę elektronicznej progresji. Taką kompozycję mógłby zagrać i Józef Skrzek, wszak też harmonijkarz, ale mógłby i Krzesimir Dębski ze swoim String Connection. Utwór rozpoczyna się niemal elektroniczna impresją, by przerodzić się w coś na kształt rockowo-soulowego hymnu z solem gitary elektrycznej.
Krążek kończy skomponowany przez Murawskiego „Don’t Panic”. Lekko przypominający intrem jakiś utwór Vangelisa, nagle przeradza się w niepokojący, jakby filmowy motyw z dobrego szpiegowskiego thrillera. Harmonijka Kamińskiego w jednym takcie brzmi potężnie, by za chwilę łkać lirycznym dźwiękiem. A do tego mocarnie zrealizowane i zagrane bębny. I pierwsza ciekawa partia gitary elektrycznej z odpowiednio mięsistym brzmieniem.
Tomek Kamiński Band ”Groove” to płyta, na której próżno by szukać bluesa. Harmonijkarz pokazuje na niej, że jest w stanie zagrać wszystko, co czuje i robi to z perfekcją, bez nadmiernych technicznych popisów. Jest skromny, może aż za bardzo.