Po raz drugi Beth Hart I Joe Bonamassa weszli do studia, by nagrać kilkanaście standardów. Wiedzą, że taka płyta zawsze się sprzeda. I mają rację.
Bo czyż ktoś nie uśmiechnie się słuchając rozswingowanej wersji „Them There Eyes” z repertuaru Billie Holiday? Silna sekcja dęta, stylowa gitarka w klimacie rock and rolla lat 50. I dobra zabawa gwarantowana.
Ale prawdziwy głos Beth Hart słyszymy dopiero w „Close To My Fire”. Bluesowa ballada wylansowana przez Slackwax brzmi po prostu genialnie. Chyba właśnie w takim, powalającym i emocjonalnym stylu, najbardziej chce się słuchać Beth Hart. A i Joe Bonamassa zbytnio nie wadzi, bo znów rytm nadają dęciaki.
Ale też artystyczny duet sięga po odważną interpretację „Nutbush City Limits”. Beth bliższa jest tu rock and rollom wyśpiewywanym przez Roberta Planta niż Tinę Turner, ale przecież z Zeppelinami flirtowałą w czasach, kiedy nie myślała o przebieraniu się specjalnie na okładki płyt. Bonamassa wreszcie ma szansę przesterować gitarę, ale dopiero dęciaki dodają biglu i tak czadowemu wykonaniu.
I wreszcie bardziej bluesowy blues, bo autorstwa Ala Koopera. „I Love You More Than You’ll Ever Know” to właśnie taka Beth, jaką kochamy z koncertów. Skupiona, rozedrgana, z emocjami wyśpiewanymi zmysłowym głosem. Tym razem zapały gitarzysty studzą partie smyczków. Piosenkę śpiewał i Donny Hathaway i w repertuarze koncertowym miała ją Amy Winehouse i jak twierdzi sama Beth, to Amy natchnęła ją do włączenia do programu płyty.
„Can’t Let Go” to piosenka Lucindy Williams z płyty, która w 1998 roku dostała Grammy. Pewnie Amerykanie ją lepiej odbierają niż Europejczycy mniej rozkochani w country. Ważne, że grający slide Bonamassa akurat tu sprawdza się wyśmienicie.
I całkowite zaskoczenie. Dęciaki współpracują z gitarą by dodać światła i ognia kompozycji Buddy Milesa „Miss Lady”, którą kiedyś produkował Jimi Hendrix. Beth drze się jak szalona, a Bonamassa gra kilka wirtuozerskich pasaży. Fantastycznie energetyczny numer z pięknym bridge.
W świat łagodnego jazzu Beth Hart zanurza się interpretując piosenkę „If I Tell You I Love You” z repertuaru Melody Gardot. Beth już nieraz udowodniła, że dobrze czuje się w piosenkach, które mają do opowiedzenia jakąś historię i z tej swingującej i tęsknej pieśni wychodzi zwycięska.
Piękny, południowy sznyt mają „Rhymes” Ala Greena rozsławione przez Ettę James. Niespieszne tempo, mocarne dęciaki i na poły gospelowe chórki wzmacniają potęgę pieśni, a Beth śpiewa jak rasowa czarna dama. Wielki talent.
„Sunday Kind Of Love” ze smyczkami i jazzującą gitarą Bonamassy to stylowa przytulanka, także znana z interpretacji Etty James. Beth Hart cudownie oddaje hołd wielkiej wokalistce, pozostając sobą i modulując głos od niemal krzyku po szept. Ale i bogactwo harmoniczne i wyraźna bluesowa podstawa zmuszają do głębszego przeżywania pieśni i przez muzyków i przede wszystkim – wrażliwych słuchaczy.
Za to „Seesaw” – radosny rhythm and blues napisany dla Arethy Franklin to kolejna energetyczna bomba. Dęciaki wspierają piano i organy, a Beth nieśpiesznie rozkręca się z taktu na takt. Wspierana chórkami z czasem przebija się przez iście spectorowską ścianę dźwięku i pokazuje, kto rządzi na tej płycie.
„Strange Fruit” to pieśń o amerykańskim rasiźmie śpiewana i przez Billie Holiday i Ninę Simone. Tu w psychodelizującej wersji, z oszczędną gitarą graną z gigantycznym pogłosem sprawia wrażenie hymnu potępionych. Oczywiście białych, którzy niejedno mają na sumieniu.
Wypada tylko czekać, kiedy polskich promotorów będzie stać, by zaprosić i Beth I Bonamassę na wspólne koncerty. Bo jest na co czekać.