Gary Hoey mając 52 lata postanowił nagrać płytę wypełnioną blues rockiem. W 1988 roku w przesłuchaniach do zespołu Ozzie Osbourne pokonał go Zakk Wylde. Dziś Hoey gra i koncertuje jak szalony i kocha elektrycznego bluesa i boogie.
Swój „Deja Blues” zaczyna ostrym blues rockiem „Boss You Around”. Wszystkie bluesowe zagrywki Hoey ma w małym palcu, zresztą jakiś czas temu zasłynął z własnej wersji wirtuozerskiej kompozycji holenderskiej grupy Focus „Hocus Pocus” .
W „Boot Mill Blues” na harmonijce towarzyszy mu James Montgomery, który wykorzystując harmonijkowy mikrofon śpiewa te dynamiczne boogie. Hoey zmienia technikę gry na gitarze i jeszcze bardziej zagęszcza solówkę.
W genialnym „Almost Over You” gościnnie gra Jon Butcher, niegdyś porównywany do samego Jimi Hendrixa. Świetny wolny blues, z mocno podciąganymi dźwiękami, pełen gitarowych emocji.
Tradycyjna pieśń „Going Down” tu brzmi jak rasowy numer z pierwszych płyt Led Zeppelin z szaleństwami gitary w klimacie Claptona z czasów Cream, tyle że wspartych o bardziej aktualną technikę palcowania.
Do nagrania „She’s Walking” Gary Hoey zaprosił innego blues rockowego gitarzystę. Johnny A używa tu techniki slide wzmacniając bluesowy charakter tej dynamicznej, teksańskiej kompozycji.
Jednym z najlepszych autorskich utworów jest wolny molowy blues „Stranger”. Gary śpiewa w bardziej uduchowiony sposób, a jego gitara czasem brzmi jak fender Gilmoura, ale bardziej jak dziesiątki wybitnych wioseł bluesmanów.
A jeśli już wywołujemy do tablicy klasyków to mamy i „Born Under A Bad Sign” Alberta Kinga. Mocne, świetnie nagrane, z brzmiącymi w tle riffami klawiszy. Mocno rockowe, ale uczciwe.
Co ciekawe, niezłego blues rocka Gary Hoey nagrał wspólnie z Frankiem Hannonem z zespołu Tesla. Fajne slide i do tego southernowo-stadionowy refren. Amerykanie mają takie granie chyba po prostu we krwi.
Pięknie basowe nuty brzmią w tytułowej instrumentalnej kompozycji „Deja Blues”. Hoey stopniowo dozuje napięcie, może tylko używa zbyt rockowego brzmienia i niepotrzebnie wkłada melodię rodem z soft metalu lat 80. Ale skoro się kiedyś chciało grać z Ozzym. Tak czy inaczej, jest w tej melodii potęga solowej gitary elektrycznej.
Krążek kończy urocza „Hold Your Head Up High”. Pełna grania slide i lekko funkowego bitu zmieszanego z southernowym brzmieniem. Takie wspólne pożegnanie ze słuchaczami w lekkim niezobowiązującym stylu. Smaczne.
Gary Hoey podobno nieustannie koncertuje po Stanach, a techniki gry blues rocka ma po prostu w małym palcu. Płyta dobrze nagrana i dobrze zagrana, szczególnie polecana fanom elektryczej gitary.