Lurie Bell to dla wielu fanów niemal narodowy skarb amerykański. Docenili go też krytycy Living Blues obwołując artystą roku 2012. Tymczasem Bell wydał nowy album – „Blues In My Soul”.
To zdecydowanie krążek dla fanów chicagowskiego grania, wypełniony głównie coverami. Od „Hey Hey Baby” T-Bone Walkera słychać, że nie będzie tu zbytniego napięcia – stylowe i utrzymane w klubowej tonacji granie. W tej piosence Bellowi towarzyszy sekcja dęta, a sama gra na gitarze może kojarzyć się z Albertem Collinsem. W nagraniu bryluje na Hammondach Roosevelt Purifoy.
Tytułowy „Blues In My Soul” Bell zaśpiewał w charakterystyczny dla siebie sposób. Właśnie z nieco soulową pasją, delikatną chrypką i mocą płynącą z głębi duszy. Do tego piękne nuty fortepianu i odrobina gitary i mamy pieśń o życiu jako podróży.
W „I Feel So Good” ważną rolę odgrywa Matt Skoller ze swoją harmonijką. Żywy shuffle Broonzy’ego wprawia z miejsca w dobry nastrój.
Tempo odrobinę zwalnia w „She’s A Good ‘Un” Johna Eskridge. Klasyczne dla chicagowskiego stylu zatrzymania dodają dynamiki temu bluesowi, a gitara rytmiczna sprytnie swinguje.
Wolno i dostojnie rozpoczyna się „’Bout A BreakOf Day”. Oczywiście mamy wspaniałą partię organów, ale to rozdzierający i łamiący się głos Lurie Bella jest tu wartością samą w sobie.
Matt Skoller w piosence „Going Away Baby” używa jaśniejszej barwy harmonijki, jakby kontrastując z wyjątkowo nisko zaśpiewaną przez Bella frazą. Perkusista rytm wybija pałeczkami na rancie werbla, a całość idealnie wpisuje się w chicagowskie muzykowanie.
Bardziej rhythm and bluesowo brzmi „24 Hour Blues”. Autorski blues lidera oczywiście kojarzy się z setkami innych, ale już jego głos – przykuwa uwagę.
„My Little Machine” to wolny blues, w którym oddech harmonijki będzie towarzyszył nutom gitary, a w tle rozdzwonią się klawisze pianina. W nagraniu udało się niemal wiernie oddać atmosferę iście klubową. Mistrzostwo.
Świetny jump Big Waltera „I Just Keep Loving Her” z szalejącą harmonijką i swingującą sekcją wnosi do płyty mnóstwo słonecznego klimatu.
„T-Bone Blues Special” T-Bone Walkera także wykorzystuje responsy harmonijki. A i solówka Matta Skollera może się podobać nie tylko harmonijkarzom.
Kiedy w tytule mamy „Just The Blues” musi być w nim coś niezwykłego. Potężnie brzmiący fortepian towarzyszy nie mniej mocarnej interpretacji wokalnej bluesa Eddie Boyda.
W „South Side To Riverside” ponownie odzywa się sekcja dęta, a cały zespół gra bardziej funkowo. Okazuje się, że instrumentalny utwór Bella może wciągnąć i dać porcję dobrej zabawy.
Swingujący shuffle „If It’s Too Late” po raz kolejny ukazuje pasję jaka drzemie w głosie pana Bella. Do tego rytmiczne pianino i mamy chicagowski styl w wersji encyklopedycznej.
Krążek kończy cover Otisa Spana o jakze wymownym tytule – „Blues Never Die”. Świetna harmonijka punktuje frazy lidera, by wreszcie nawiązać równoprawny dialog.
Tak, „Blues In My Soul” to płyta, która idealnie spodoba się bluesowym purystom. I bez wątpienia Lurie Bell jest jednym z najważniejszych żyjących bluesmanów. Nie zarzyna gitary, nie przesterowuje wzmacniaczy – po prostu gra bluesa.