Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Jimmy Thomas with Mark Olbrich Blues Eternity by Antoni Szczepanik

22 sierpnia 2014 roku Stara Winiarnia w miejscowości Mszana Dolna gościła Mark Olbrich Blues Eternity. W roli wokalisty wystąpił Jimmy Thomas (na zdjęciu), na harmonijce grał Laurie Garman, a na gitarze Eddie Angel.

Żona się niepokoi. Mówi, że ostatnio włączyło mi się szwendanie. I to już nawet nie chodzi o planowany wcześniej męski wyjazd w góry.  Tylko zamiast jak zwykle biegać na koncerty w Krakowie, to sobie wymyślam zamiejscowe. Na szczęście niepokój nie przybrał wielkich rozmiarów, to jakoś wyjazd do Mszany Dolnej uzyskał akceptację.

Powodem był jeden z koncertów na trasie Marka Olbricha i jego Blues Eternity. I tu pojawia się zawiłość językowa.  Mark Bestia Olbrich jest, jak sam mówi, w połowie naszym rodakiem. Na brytyjskiej stronie jemu poświęconej, przydomek pisze się po polsku. Ale czy eternit, wyklęty materiał budowlany, ma liczbę mnogą? Nie wiem, i ten problem  pozostawiam wielu tysiącom naszych, po angielsku pracujących w branży.

Mark jest cenionym basistą, dla większej wyrazistości grającym na gitarach basowych o  rosnącej liczbie strun.   Tym razem grał na basie pięciostrunowym.  Ale ponoć zdarza  mu się grać na basie z ośmioma strunami.  Taka fanaberia.   Musi mieć to coś, bo zgromadził pod swoim przewodnictwem ekipę zacną.   Śpiewał Jimmy Thomas, lat 74, człowiek, który w młodości prezentował się dzielnie w zespole Ike’a  Turnera.  Ponoć  PT Tina, wówczas  tworzyła zgrabne chórki.   Jimmy do dzisiaj  ma wiele walorów i umiejętności wokalnych nie zatracił. Z wyglądu jak szczupły Ray Charles, z wydźwięku czasem jak nieodżałowany James Brown,  a czasem jak prawdziwy podparty elektrycznym brzmieniem  bluesman z południa.   Lubi z publicznością porozmawiać, opowiedzieć jakąś historię zanim  wyśpiewa swojego bluesa.

Koniecznie trzeba wspomnieć , że  w zespole jest Eddie Angel. Gitarzysta niepośledni, którego w zeszłym roku mogliśmy słyszeć w zespole towarzyszącym Earlowi Thomasowi.  I Eddie gra znakomicie. Przy tym, kiedy Jimmiego Thomasa na scenie brak, Eddie śpiewa.   Śpiewa jak umie, czasem przejmująco, czasem tak sobie.

Pięknie się to wszystko dopełnia harmonijką  Laurie Garmana.  I w Garmanie i Olbrichu jest obok bluesowości  dyskretny urok  wyspiarskiej elegancji. Może nie tweedy i cylindry, ale jakoś się inaczej prezentują  niż wielu innych muzyków. Można?

Pomyślałem, że takiego zespołu u nas nie ma, nie to, że gorsi, mniej sprawni.   Brzmienie nieporównywalne do nikogo  z okolicy.  Soczyste, swobodne, wpadające w ucho.  Z Mszany Dolnej już wyjechali, ale może gdzieś się jeszcze pojawią.  

Wystarczy (tam) być.

Antoni Szczepanik