Nasz patronat

Blues Fama: Wanda Johnson

Nasz patronat

Koncert otwarcia SBF 2024 – ZALEWSKI, support Noa & The Hell Drinkers (ES) – 11 lipca

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Innes Sibun przez ostatnie dwa lata grał podczas Suwałki Blues Festival. Zanim poznamy program na rok 2013 w specjalnym wywiadzie dla bluesonline.pl możemy przypomnieć sobie, jakim wspaniałym muzykiem i człowiekiem jest Innes Sibun.

bluesonline.pl: Wspaniale móc Cię widzieć w Polsce, czekaliśmy na to dosyć długo, minęło pięć lat od Twojej ostatniej płyty „Tail Dragger”. Masz nowy album?

Innes Sibun: Tak, nowy album studyjny będzie nagrywany w tym tygodniu, natomiast nowy album live wyjdzie w sierpniu 2012 roku. Będzie zatytułowany "Can’t Slow Down – live at the Estrado” - to zapis koncertów zagranych w Holandii. Natomiast ten studyjny wyjdzie na początku roku 2013. Pracowaliśmy nad kilkoma fajnymi kawałkami i jesteśmy zadowoleni z wyników. Nagraliśmy także kilka utworów do albumu, który zostanie wydany w Stanach Zjednoczonych. Jest to przedsięwzięcie charytatywne, organizowane przez The Blues Foundation, poświęcone bluesmanom.

 

Czy możesz powiedzieć coś więcej o nowym albumie studyjnym?

 Są to utwory oryginalne, kilka z nich to utwory akustyczne - zagrane z mandoliną, pianinem oraz 12-strunową gitarą. Znajdą się tam też bardziej rock`n`rollowe kawałki, które uwielbiam, no i kilka wolnych, nastrojowych bluesów. Póki co jesteśmy bardzo zadowoleni z wyników naszej pracy. Ostatnie dwie nasze płyty to koncerty, więc świetnie jest móc wrócić do studia.

 

Skąd taka decyzja, aby wydać pod rząd dwie płyty koncertowe? Czy to dlatego, że blues brzmi lepiej, kiedy grany jest na żywo?

 Pewnie trochę tak..., tak się jakoś złożyło. Jednak ja wolę nagrania studyjne, tam jest nieco inne brzmienie instrumentów. Kiedy nagrywamy w studiu i tak robimy to „na setkę”. Podobnie nagrywaliśmy „Tail Dragger” – nawet śpiewałem na żywo podczas nagrań.

      

Czy myślałeś o wydaniu DVD-Live?

 Tak, ten album, który jest zapisem koncertów w Holandii „Can’t Slow Down”  pierwotnie miał być płytą DVD, jednakże mieliśmy jakiś problem, stąd też nasza wytwórnia w Niemczech ZYX Records zdecydowała jednak wydać to jako CD.

 

W końcu nakręciliście video, aby promować ten album...

Tak, mieliśmy i tak nakręcić video dla The Blues Foundation.

 

Czy uważasz , że w dzisiejszych czasach, kiedy muzyka jest w każdej telewizji, dobrą formą jej promocji jest video?

 Myślę, że problem tkwi w tym, że kiedy wypuszcza się video, ludzie bardziej zwracają uwagę na to video, na to, co się dzieje w nim, a nie na muzykę. Kiedyś usłyszałem tekst: "Czy widziałeś ostatnie video Beyonce?" Czyli nie pytamy już: "Czy słyszałeś ostatni utwór ?", pytamy: "Czy widziałeś?" Takim sposobem muzyka staje się drugorzędna. Wiele się teraz o tym mówi, że  dzisiaj sama muzyka jest niczym bez obrazu... Oczywiście jest mnóstwo doskonałych video, ale ja uważam, że muzyka jest ważniejsza. Moim zdaniem muzyka i video to są po prostu dwie oddzielne dziedziny sztuki. Oczywiście wiele osób kręci sobie teraz swoje własne filmy video, chociażby na koncertach, jest to na pewno o wiele tańsze!

    

Wiele osób ściąga też sobie muzykę...

 Tak, wiem o tym, że niektórzy ściągają też i moją muzykę za darmo, ale wydaje mi się, że nic się nie da z tym zrobić. To nie jest nawet  kwestia tego, że muzycy tracą miliony, ale jednak tracą jakieś konkretne pieniądze za swoją pracę.

 

Tutaj też należy wspomnieć o kwestii dystrybucji, bardzo trudno jest kupić Twój album...

 Tak, to jest oddzielny problem. Kocham muzykę, słucham jej, ale też sam ją tworzę, dlatego też chciałbym, aby ludzie jej słuchali. Zawsze tak było i będzie, że ludzie oszukują się nawzajem, robią sobie na złość - w każdej dziedzinie życia, w muzyce też, niestety.

 

Wróćmy do muzyki. Jesteśmy fanami Twojej muzyki i słuchając jej, staramy się odnaleźć jakby klucz do niej, ponieważ Twój styl, Twoje granie leży gdzieś pomiędzy Wielką Brytanią a Stanami Zjednoczonymi...

 Tak, spędziłem jakiś czas w Stanach Zjednoczonych... No cóż, muzyka, którą kocham pochodzi wprost ze Stanów, moi ulubieni wykonawcy to B.B. King, Freddie King, Otis Rush… Z drugiej strony masz tam takich fantastycznych wykonawców soulowych, jak Stevie Wonder, Donnie Hathaway… Wielka Brytania to z pewnością Peter Green, Rory Gallagher - chociaż to Irlandczyk. Niedawno grałem koncert na Litwie i ktoś zadał mi to samo pytanie, nie potrafię powiedzieć dokładnie, która z tych stron świata wpłynęła na mnie bardziej jeżeli chodzi o muzykę...

 

A być może jest to kwestia jedynie świadomości, że dany muzyk pochodzi z takiego, a nie innego kraju…

Być może! Przecież tu chodzi o bluesa i tyle!

 

Myślę, że w tej chwili następuje jakiś proces odnowy jeżeli chodzi o brytyjskich muzyków bluesowych...

 O tak! Teraz jest mnóstwo młodych, bardzo utalentowanych muzyków! To dobrze, bo ludzie zawsze będą kochali bluesa. Jestem pewien, że tak myślą i czują ci wszyscy ludzie, którzy przychodzą na koncerty bluesowe, dobrze wiedzą, że ta muzyka pochodzi z serca. Chcą czuć ją na żywo. John Lee Hooker często grał kawałki na jednym akordzie, ale płynęły prosto z serca. Wytwórnie płytowe wolą inwestować w pop, euro disco. I dobrze, ludzie z to płacą, ale już za rok będą słuchali czegoś zupełnie innego. Publiczność bluesowa jest bardzo lojalna, oni zostaną z tobą zawsze .

 

Zawsze jestem ciekaw, jak producenci mogą wpływać na tworzenie albumu, jeżeli to jest debiut - wtedy oczywiście mogą pomóc, ale po upływie czasu...? Czy wciąż potrzebujesz dobrego producenta?

Ostatnio sam jestem producentem. Myślę, że producent powinien mieć inne ucho, po prostu nadążać za wykonawcą. Kiedy nagrywam album, przecież nie dyktuję np. perkusiście, co ma robić, po prostu mu mówię: "Będziesz perkusistą" i tyle. I kiedy utwór jest gotowy, producent oczywiście może powiedzieć, że np. zrobiliśmy to w zbyt szybkim tempie, a powinniśmy w wolniejszym, to jest jakby jego rola. Kiedy byliśmy bardzo młodzi  uwagi typu były bardzo cenne. Często udawało mi się zapytać o zdanie Petera Greena. Kiedy nagrywaliśmy pierwszą płytę, chcieliśmy, żeby brzmiała tak jak nasz koncert, a producent mówił: nie graj tego tak ciężko, spróbuj fingerstyle, dodaj tu pianino -  były dla nas bardzo cenne. Taki powinien być dobry producent.

 

A czego nauczyłeś się podczas wspólnych koncertów z Robertem Plantem?

 Oczywiście jako dziecko słuchałem i Otisa Rusha i B.B. Kinga i Django Reinhardta, ale też i Led Zeppelin. Granie z plantem było wyjątkowe i oczywiście na koncertach nie brakowało piosenek Led Zeppelin no i przy okazji wiele się od niego nauczyłem. To prawdziwy fan muzyki i fantastyczny wokalista. Parę lat temu zadzwonił do mnie bardzo podekscytowany i opowiadał, jak śpiewał z kimś bardzo młodym i bardzo chciał się podzielić swoim odkryciem. On kocha muzykę prawie jak małe dziecko. No nigdy nie przestał kochać muzyki. Łatwo przyszła mu utrata statusu supergwiazdy, nigdy się tym nie przejmował. Cały czas chce występować z najróżniejszymi muzykami, nie spoczął na laurach, co w jego przypadku nie byłoby przecież trudne.

 

I ostatnie pytanie - wymień jeden album, który poleciłbyś młodym ludziom teraz? Czego powinni posłuchać?

 Pierwsze dwa albumy Roy`a Buchanana nagrane dla Polydoru. To niesamowity gitarzysta, który być może nie zdobył aż tak wielkiej sławy, jednakże stał się ogromnie rozpoznawalny i w pełni na to zasługuje! Każdy bluesowy gitarzysta powinien zacząć swoją naukę od lekcji numer jeden – Roy Buchanan. Na Second Album” nagrał choćby „Five String Blues”, bo w szale muzykowania zerwał strunę. Jeżeli chodzi o bluesa - ta muzyka jest absolutnie obowiązkowa!

Tu zobaczysz zdjęcia z koncertu Innes Sibun Band w Suwałkach: Innes Sibun at Suwałki Blues Festival 2012