Warren Haynes to jeden z najważniejszych gitarzystów i wokalistów blues rocka. Czwarty solowy album Man In Motion nagrywał na setkę, używając kilku wysłużonych gibsonów i sprawdzonych przyjaciół.

Już tytułowe nagranie obiecuje ucztę w stylu southern. Są dęciaki, dyskretne organy, pełen pasji głos, świetne riffy gitary, piano. Po prostu niezwykle pełne brzmienie i prawdziwa muzyka.

- Zanim zacząłem grać na gitarze już jako sześciolatek marzyłem o śpiewaniu - wyznaje Haynes. I przy okazji nowego krążka przypomina o swojej miłości do soulu.

Interpretacja "River's Gonna Rise" momentami przypomina wokalistykę i stylistykę współczesnego Joe Cockera. A wszystko brzmi niezwykle stylowo, a jednocześnie ma posmak vintage. - Chciałem nagrać ten album w taki sam sposób, jak płyty, które wywarły na mnie wpływ - mówi Haynes. - Nagrywaliśmy wszystko na setkę i odmówiliśmy dogrywek. To bardzo ważne, żeby udało się zarejestrować energię i emocje jakie pojawiają się pomiędzy muzykami.

A wśród nich znaleźli tak wspaniali instrumentaliści jak Ivan Neville na organach, wspomagający Haynesa także wokalnie. Swoim głosem nagrania ubarwia także związana ze sceną folkową czarnoskóra Ruthie Foster.

"Every Day is a Holiday" to jedyny cover umeiszczony na płycie. Haynes świetnie punktuje frazy swoim gibsonem, a chórki i organy Nevilla czynią z tej pieśni soulowe arcydziełko.

"Sick of My Shadow" to już zmiana gitary na D'Angelico i zmiana estetyki. Więcej tu funkowych nut, pojawia się jazzujący saksofon, ale nadal mamy tu i southern i gospel wymieszane w jednym haynesowym tyglu.


Płyta była nagrywana w Willie Nelson's Pedemales Studio niedaleko Austin, w tym samym miejscu, gdzie Gov't Mule nagrali kilka swoich ostatnich płyt. "Your Wildest Dreams" to zagrana w umierkowanym tempie, pełna wewnętrznego żaru ballada. Jest miejsce i na organy, i na saksofon i na finałowe nagromadzenie dźwięków w jednym wspólnym kanonie.

Takie utwory jak "On A Real Lonely Night" mogłyby z powodzeniem znaleźć się zarówno wśród płyt z czarną muzyką, jak i białym jazz rockiem. A wszystko z tym chcrakterystycznym brzmieniem początku lat 70. XX wieku. A jak ci instrumentaliści siebie słuchają i nawiązują dialogi. Miał Haynes rację. - Dla tego gatunku muzyki najważniejsza jest chemia pomiędzy muzykami - wyjaśnia Warren.

"Hattiesburg Hustle" to prawdziwy southernowy klasyk, zagrany w stosownym tempie i z należytą nonszalancją. Ale to może się udać tylko wtedy, kiedy instrumentaliści naprawdę umieją grać i mają znakomite poczucie rytmu.

"A Friend To You" zaczyna się przejmującym solem saksofonu. Haynesowi towarzyszy wszak tenorzysta Ron Holloway, ale kompozycja rozpędza się i nabiera dramatyzmu. Lata słuchania i grania prawdziwej muzyki owocują wspaniałymi interpretacjami.

Niemal classic rockowo zaczyna się "Take A Bullet", by momentalnie zamienić się w soul a la The Temptations, z równie udanymi partiami dęciaków wzbogaconych o tenor saxu i gitarę w stylu B.B. Kinga.

"Save Me" rozpoczyna się od klasycznej progresji molowych akordów zagranych na preparowanym na rozstrojone pianinie wzbogaconych o hammondy Nevilla. Ale nad wszystkim panuje pełen niesamowitej ekspresji głos Haynesa. A gitara gra solo jakby z oddali, powoli żegnając się ze słuchaczami.

Płyta dowodzi, że blues rock, gospel, czy southern rock nie są już tylko wytartymi kalkami i nudnymi schematami. Będąc ikoną gatunku Warren Haynes napisał i nagrał fantastyczne, ponadczasowe piosenki. - W soulu i bluesie to głos jest najważniejszy - twierdzi muzyk. - Opowiadam historie zwykłych ludzi w możliwie najszczerszy sposób. I trudno się z nim nie zgodzić.