Beth Hart podbiła serca słuchaczy w 1999 roku albumem Screamin’ For My Supper. W 2010 roku wydała kolejną, nie mniej emocjonującą płytę. W jej głosie jest coś tak przejmującego, że kochaja ją także fani bluesa.

A Beth nie poddaje się łatwym modom. Tytułowa piosenka utrzymana jest w wolnym, niemal onirycznym tempie, jej głos rozdzierająco unosi się nad nutami i zaprasza do niezwykle intymnej podróży.

W "Life Is Calling" do głosu dochodzi już więcej instrumentów i mimo eweidentnie nostalgicznego charakteru pieśni, to świetny ateriał na singiel. Sama Beth komponując posiłkuje się i dokonaniami Eltona Johna i późniejszymi The Beatles. Tworzy muzykę z wysokiej półki.

"Happiness....any day now" to już podparta rockowymi gitarami opowieść o samotności kobiety, która smutki topi w alkoholu wypijanym gdzieś ukradkiem w kuchni. A aranżacja i pomysł na kompozycje polskim słuchaczom mogą kojarzyć się z... Edytą Bartosiewicz.

"Love Is The Hardest" to kolejna pieśń, której słów warto posłuchać, zapamiętać i zaspiewać na koncercie. Świetny, niemal stadionowy refren, dodaje mocy wyznaniom artystki.

"Bad Love Is Good Enough" to kolejna piosenka oparta o dźwięki gitary akustycznej i kolejna smutna pieśń o miłości, o rozpaczliwym poszukiwaniu uczuć za wszelką ceną. No i można ją zagrać przy ognisku.

"Drive" to bardziej rockowa twarz Hart. Śpiewa nieco niższym głosem, ale dba, by w refrenie wszystko zagrało, a piosenka nigdy nie opuściła samochodowego odtwarzacza.

W "Sister Heroine" na gitarze gościnnie gra sam Slash. Ale najważniejsze jest pianino i emocje, o których opowiada Beth. A nie są to sprawy łatwe do opisania, a co dopiero do wyśpiewania. Przecież publicznie opowiada historię swojej siostry Sharon. I mimo wszystko śpiewa "I love You".

"Take It Easy On Me" to osnuta wokół prostego motywu na pianinie opowieść o poczuciu kruchości świata, tego co nas otacza. I znów absolutnie piękna i pełna smutku melodia, którą z miejsca chce się zanucić z Hart.

"Like You (and everyone else)" to piosenka o wybaczaniu. Akustyczna gitara nadaje jej życia, nad rytmem panują mocne akordy pianina. I chociaż kompozycja wydaje się być jedną z tysięcy rockowych piosenek, Beth Hart z miejsca nadaje jej niepowtarzalne piętno. Swoje.

"Everybody Is Sober" to kolljny flirt z rockiem. Kompozycja oparta na riffie gitary elektrycznej, z mocno akcentowanymi bębnami. Beth umie pokazać pazury. I opowiedzieć o tym, że nie każdemu w życiu udaje się ciągle przeć do przodu.

"Weight Of The World" kończy właściwą płytę. Beth snuje swoją opowieść przy fortepianie i znów przypomina, że wraca do domu, bo świat jest zbyt trudny. Odważne wyznanie dojrzałej artystyki.

W niektórych wersjach krążka dodatkowo umieszczono piosenkę "Oh Me Oh My". I tu dopiero słychać, jak bardzo w bluesie zanurzona jest Beth Hart. I jak bardzo warto sluchać jej płyt i zobaczyć jej koncert.

"My California" to idealna płyta zawieszoan pomiędzy gatunkami. Bluesowy czy gospelowy głos połaczony z popowym pianinem i rockowymi aranżacjami tworzy niezwykle przyjemną postać współczesnej muzyki, całkowicie pozbawioną plastiku.