Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Jan Kyks Skrzek i Śląska Grupa Bluesowa w Mile Stone Kraków by Antoni Szczepanik

27 września 2014 roku Śląska Grupa Bluesowa zagrała w Krakowie. Klub Mile Stone do tej pory gościł wielu artystów z kręgu bluesa i jazzu. Właśnie będzie zamknięty. Leszek Winder i Jan Kyks Skrzek zagrali tam jako ostatni.

Dopadła mnie ambiwalencja uczuć. Takie typowe emocjonalne rozdarcie. Z jednej strony oczekiwana przyjemność z koncertu Śląskiej Grupy Bluesowej ( po angielsku Sztajgers of Blues), z drugiej strony świadomość, że w Mile Stone to koncert ostatni. 

Miejsce pojawiało się na moich fotografiach wiele razy i sporo napisałem o artystach występujących w Mile Stone. Nie było się czego powstydzić, bo wielu znakomitych polskich i zagranicznych muzyków odwiedziło ten klub. Pewnie po jakimś czasie coś się nowego otworzy, ale co, nie wiem. 

Dobrze, że na pożegnanie udało się zorganizować koncert Jana Skrzeka i przyjaciół, bo ekipa to z wielkimi możliwościami.  Zapowiedzi nowej płyty „Kolory Bluesa” dawały nadzieję na usłyszenie tej muzyki na żywo.  Płyta, owszem, fizycznie już była. Choć oficjalnie będzie dostępna za kilka dni. Taki bonus dla fanów.  Natomiast ciężko się było w trakcie koncertu tych nowości doszukać. Może dlatego, że jeszcze nie czas, może dlatego, że na płycie wielu gości. Nie przeszkodziło to w znakomitym odbiorze koncertu.

Tu przeczytasz recenzję płyty: Śląska Grupa Bluesowa – Kolory Bluesa

Muzycy w wysokiej formie, zwłaszcza Leszek Winder, który z wirtuozerią budował partie gitarowe. Brzmienie Windera jakby cięższe, agresywniejsze niż słyszałem przy poprzednich okazjach.

Mirek Rzepa natomiast przy jednej z solówek basowych pokusił się o niebanalną wycieczkę w stronę grania jazzowego co nagrodzono rzęsistymi brawami. 

Można powiedzieć, że wiele z utworów Śląskiej Grupy Bluesowej to standardy i sami je poniekąd tak traktują. Jan Skrzek często i teksty swoich utworów traktuje jako bazę do wariacji i improwizacji. Publiczność nie pośpiewa, ale i się nie znudzi.

Koncert piękny muzycznie i z pełnym kontaktem między artystami a publicznością. A potem pożegnania różne, autografy i rozmowy.

Po raz ostatni z Mile Stone pisał i fotografował - Antoni Szczepanik