Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Fox Street All-Stars would come to Poland soon

Fox Street All-Stars zagrają 11 października podczas 34. Rawa Blues Festival. - Mamy nadzieję, że nasz koncert będzie dla was jednym z najbardziej pamiętnych wydarzeń tegorocznego festiwalu - mówi gitarzysta James Dumm.

Fox Street All-Stars - to świeża krew amerykańskiego bluesa. Zespół ma koncie dwie płyty, pracuje aktualnie nad trzecim materiałem. Ich muzyka to prawdziwy tygiel różnych gatunków i stylów. O inspiracjach, początkach kariery, scenie muzycznej w Denver i paru innych sprawach opowiedział nam James Dumm, gitarzysta „Lisów".

Robert Dłucik: Co takiego szczególnego jest na Fox Street, że właśnie w ten sposób zdecydowaliście się nazwać grupę?

James Dumm: Inspiracją stanowiła okolica, a zwłaszcza pewien dom, w którym niektórzy z muzyków pomieszkiwali w czasach, kiedy powstał zespół. Ów dom był częstym miejscem spotkań z wieloma naszymi muzycznymi przyjaciółmi, a tamten wczesny okres działalności zajmuje wyjątkowo ważne miejsce w naszej historii.

Pochodzicie z Denver. Jak opisałbyś tamtejszą scenę bluesową, na tle takich ośrodków bluesa jak Chicago i Nowy Jork?

Scena muzyczna w stanie Colorado jest tak eklektyczna, jak tylko to możliwe. Fani muzyki w Denver są bardzo otwartymi ludźmi, mają życzliwe podejście do wszystkich gatunków: od bluegrass po punk i muzykę elektroniczną. Chociaż popularność bluesa w naszych stronach nawet nie zbliża się do tego, co dzieje się w takich miastach jak Nowy Jork, Chicago, Nowy Orlean, Houston, czy Memphis, to jednak mamy w mieście parę klubów, zorientowanych na blues i jazz, podtrzymujących bluesa przy życiu, by wspomnieć takie miejsca jak Dazzle, Herb’s i Ziggie’s.

Kto zaraził Cię bluesem?

 Miałem szczęście, że dorastałem wśród paru entuzjastów bluesa. Zaliczali się do nich zwłaszcza mój ojciec Mark i daleki wuj David. Pierwsze bluesowe nagrania, które naprawdę chwyciły mnie za serce - jeszcze jako dzieciaka - to utwory B.B. Kinga lub Erika Claptona. B.B. King to bezsprzecznie najbardziej rozpoznawalny bluesowy artysta w historii, natomiast kawałki Claptona były łatwo przyswajalne dla kogoś, kto mocno siedział również w klasycznym rocku, popie i heavy metalu. Na jednej z pierwszych kaset magnetofonowych jakie miałem, jedną stronę wypełniało „Texas Flood“ Steviego Ray Vaughna, a drugą - „The Cream of Clapton“. Kiedy już zostałem zarażony ich muzyką, nie było odwrotu...

A w późniejszych czasach, kiedy rodził się zespół Fox Street, kogo mógłbyś określić mianem Waszych muzycznych ojców chrzestnych?

Jest tyle różnych wpływów, które każdy z nas wnosi do stylu zespołu... Teksański blues, southern rock, jazz, nowoorleański funk, country, r&b... Naprawdę, długo można by wymieniać, ale jeśli miałbym wskazać kilka nazw: The Allman Brothers Band, The Band, The Black Crowes, Galactic, The Meters, Led Zeppelin, The Rolling Stones. Zanim zaczęliśmy komponować własne utwory, wykonywaliśmy covery z klasyki rock’n’rolla, bluesa i starej szkoły soulu, dlatego zawsze te inspiracje będą słyszalne w naszym brzmieniu.


Płyta „Tough Talk“ zebrała bardzo pozytywne recenzje. Jak z perspektywy czasu patrzysz na ten album? Zmieniłbyś coś na nim, gdyby to było możliwe?

Strasznie się cieszymy z tego, że „Tough Talk“ miał tak bardzo pozytywny odbiór ze strony krytyków. Nagrywaliśmy ten album podczas jednej z najbardziej intensywnych tras koncertowych. Mieliśmy szczęście, że udało nam się pozyskać paru wspaniałych gości na sesję. To był dla nas wyjątkowo pracowity, ale też bardzo rozrywkowy okres. Uwielbiamy sposób, w jaki została zrealizowana. Nasz przyjaciel Josh Fairman wykonał kawał dobrej roboty. Wciąż gramy sporo kawałków z tej płyty, zwłaszcza funkowe "Holdin' On", "Been Tryin'“ i "Take it Or Leave It." Każdy album to jak fotografia zespołu zrobiona w konkretnej chwili, staramy się więc nie skupiać na tym, by cofać się w przeszłość i zastanawiać co z dzisiejszej perspektywy zrobilibyśmy inaczej. Celem jest patrzenie w przyszłość i robienie czegoś świeżego z rzeczy, które nas zainspirowały.


Ruszyliście już z pracą nad kolejnym albumem? Macie gotowe kompozycje w zanadrzu?

Nagrywamy właśnie następną porcję muzyki Fox Street, znów z Joshem Fairmanem za gałkami w studiu Scanhope Sound w Kolorado. Mamy mnóstwo utworów, które powstały na początku tego roku, ale zamierzamy je najpierw ograć na żywo tuż przed tym zanim zostaną zarejestrowane. Reakcja publiczności i takie otrzaskanie się z kompozycjami zawsze pomaga nam w nadaniu im ostatecznego brzmienia w studiu. Mimo kiepskiej sytuacji przemysłu muzycznego, wciąż uwielbiamy nagrywanie płyt, jako sztukę samo w sobie.

Czego polscy fani bluesa mogą spodziewać się po występie Fox Street?

Mocno osadzonego w tradycji rock’n’rollowego wybuchu. Jesteśmy zaszczyceni i zarazem podnieceni faktem, że będziemy mogli pokazać nasze brzmenie na festiwalu Rawa Blues! Dla każdego, kto miał okazję poznać nasze dwie dotychczasowe płyty, zagramy kawałki z nich oraz trochę nowości. Tak więc wbijajcie w sobotę do Spodka - mamy nadzieję, że nasz koncert będzie dla Was jednym z najbardziej pamiętnych wydarzeń tegorocznego festiwalu.

Masz jakieś skojarzenia ze słowem Polska?

Nigdy wcześniej nie mieliśmy okazji przyjechać tutaj, więc jesteśmy maksymalnie podekscytowani i chcemy zaczerpnąć co nieco z Waszej kultury i poznać różne ciekawe miejsca. Zwłaszcza, że przyjedziemy do takiej części świata, gdzie ludzie lubią prawdziwego rock’n’rolla i wiedzą, jak dobrze się bawić!

Rozmawiał: Robert Dłucik

Rawa Blues Festival