Kraków wyraźnie polubił bluesa w klubach. W ciągu jednego piątkowego wieczoru można było posłuchać Grey Zone American Blues i Gruff! albo kupić anioła z dziurą w głowie.
Są takie momenty w życiu, kiedy nie można uwolnić się od ciągłego dokonywania wyborów. Szedłem 28 sierpnia 2015 roku w stronę Rynku Głównego. Mimo wieczorowej pory było dość ciepło jeszcze i gwarnie. Młody mężczyzna zaczepił mnie przyjaźnie i zaproponował różne alkohole po pięć złotych każdy, wskazując wejście do pubu. Szybko przeliczyłem zasoby i przemyślałem priorytety. Wybrałem dalszy spacer.
Może pięćdziesiąt metrów dalej, zupełnie atrakcyjna blondynka bez różowego parasola przedstawiła opcję wizyty w klubie. No cóż, poszedłem dalej. Wzdłuż sukiennic targ rękodzieła. Tam kusił szklany anioł z płonącą świeczką wetkniętą w dziurę w głowie. To było wymagające wyzwanie, ale dałem radę.
Do zmiany trasy skusiły mnie natomiast dźwięki z ogródka Ratuszowej. Okazało się, że tam znowu występuje Grey Zone American Blues. Zespól spotkałem już w maju w tym samym miejscu. Stanley Czech, Marcin Dyjak i reszta ekipy w międzyczasie grali w kilku całkiem znanych krakowskich klubach i wystąpili w przeglądzie zespołów Suwałki Blues Festival. Może to ogranie w różnych miejscach, a może ciepły wieczór sprawiały, że słuchało się ich z przyjemnością. A pewno ich pozycja w krakowskim bluesie jest mocniejsza niż kilka miesięcy temu.
Coś mnie jednak ciągnęło dalej, wybrałem pokonani jeszcze stu metrów i wejście do piwnic Harrisa. Przygotowałem się na Gruff. Twardy, mocno chrypliwy, od czasu do czasu hałaśliwy. I tu niespodzianka. Owszem, Bartek Przytuła, Tomek Kruk i Maciek Kudła ci sami. Repertuar właściwie znany, ale coś inaczej. Można powiedzieć, że jak na Gruff to lirycznie i łagodnie. To absolutnie nie jest zarzut.
To stwierdzenie, że można grać to samo inaczej. Wakacje i różne festiwale ich trochę rozdzieliły, Tomek podróżował sporo z Kraków Street Band i może powrót do wspólnego grania ich tak nastroił. W każdym razie nawet ruchy i mimika Bartka jakby płynniejsze, taneczne.
Dobrze jest posłuchać wersji alternatywnych, zwłaszcza, że tę podstawową można odtworzyć z płyt.
Jeżeli nawet w wyniku moich wyborów ominęły mnie jakieś wrażenia i ekscytacje, to jest mi z tym dobrze.
Antoni Szczepanik