Małgorzata Werbińska, Arek Zawiliński i Błażej Pawlina połączyli swoje umiejętności, żeby odwdzięczyć się za koncert w kawiarni Fama. Na tym polega magia bluesowych koncertów.
Chociaż ten koncert w ramach cyklu "Blues Fama!" prezentował o wiele większe spektrum gatunków niż tylko blues. Od bluesa oczywiście wywodzi się muzykowanie Arka Zawilińskiego. Jednak wsłuchując się w jego autorskie i przemyślane teksty, wiemy że mamy do czynienia z muzykiem, dla którego może nawet od sprawności technicznej ważniejsze jest słowo. Bo jak na wędrowca, człowieka urzeczonego drogą przystało, opowieść często może być jedyną zapłatą. A opowiadać Zawiliński umie. Wystarczy mu tylko gitara, stomp box, czasem harmonijka czy bottle neck.
Jego opowieści to nie tylko bluesy wędrowców, ale także bluesy bywalców knajp i wyszynków.
Nie mogło zabraknąć również piosenek z wydanej pod koniec 2015 roku płyty "Na rozdrożu".
Kilka lat temu duet Werbińska & Pawlina wręcz eksplodował na polskiej scenie bluesowej. Zaliczyli najważniejsze festiwale, ich płyta "Harmony" wykraczała daleko poza odgrywanie bluesowych standardów. Śpiewająca w chórze gospel Werbińska zdecydowała się przede wszystkim na język angielski, co poza fanami bluesa czyniło ich muzykę dość hermetyczną w Polsce. Na koncercie w Białymstoku sięgnęli nawet po wielki przebój wylansowany przez Joe Cockera.
Najsympatyczniejszym momentem wieczoru było zaproszenie do wspólnego grania Arka Zawilińskiego. Ad hoc trio wykonało song, z partią slide Zawilińskiego. Okazało się, że było to muzyczne podziękowanie za możliwość zagrania w kawiarni, w której w 1983 roku po raz pierwszy odbyły się Zaduszki Bluesowe poświęcona pamięci Ryszarda Skibińskiego.
Niestety nieobecność w popularnych mediach nie przyciągnęła zbyt dużej liczby widzów. Za to prawdziwi fani, którzy zdecydowali się posłuchać akustycznej muzyki w sobotni wieczór, wychodzili z koncertu z zakupionymi płytami. A to oznacza, że muzyka zadziałała.