Mocny blues rock i wyłącznie autorskie utwory wypełniają debiutancką płytę Vibe Brothers Band – Everyday.
Zespół nie zamierza udawać, że chce odkryć Amerykę albo, że jego przodkami byli niewolnicy porwani z Czarnego Lądu. Wręcz przeciwnie – podkreśla, że są niewolnikami mocnego, rockowego brzmienia. I tak jest od pierwszych nut „VibeBhers” – solidnego blues rocka, którego nie da się słuchać przy zgłuszonym odbiorniku. Artur Domaszewicz, autor niemal wszystkich piosenek jednocześnie zwraca uwagę w solówce na zachowanie choć odrobiny ducha bluesowego południa USA.
Wokalista Wiesław Szymańczak całkiem naturalnie czuje się śpiewając po angielsku, zaś grupa ostro wali w instrumenty grając „Come On” – to może być niezły koncertowy otwieracz, szczególnie, że słyszymy tu i lekko zmutowaną harmonijkę i znów bardzo ciekawą, osadzoną w bluesie – solówkę gitary.
Zdrowy, południowy riff, otwiera „Bad Love”. Wszystko jak z podręcznika southernowego blues rocka. Jest dynamika i sporo ognia wydobywającego się i z instrumentów i z gardła wokalisty i znów niesztampowa partia gitary.
Co ciekawe, jak dotąd każdy kolejny numer jest mocniejszy od poprzedniego, jakby zespół rozkręcał się w miarę nagrywania płyty. Bardzo solidny riff perkusyjno-gitarowy w „Find You” zamienia się też w funk-rockowy beat i melorecytację… po polsku! I to dopiero buja!
Jedyny od początku do końca zaśpiewany po polsku utwór to „Koniec gry”. I chociaż początkowo może kojarzyć się z Dżemem, jest w nim i rockowy ogień i bluesowa harmonijka. I dopiero można docenić, jak dobrym wokalistą jest Wiesław Szymańczak. A do tego ma harmonijkę i umie ją wykorzystać, a fender Domaszewicza dopowiada resztę tej historii.
Bardziej teksańsko brzmi gitara w piosence „I Was Wrong”, echa rockowej psychodelii pobrzmiewają w „Everyday”. Tu słychać, że Domaszewicz, jak każdy szanujący się gitarzysta odrobił lekcję z Jimi Hendrixa.
Co ciekawe płytę promuje jedyna piosenka z muzyką autorstwa wokalisty, który napisał zresztą wszystkie pozostałe teksty. „What’s Going On” to również silne riffowe granie, może z nieco większą porcją oddechu i szalejącą przez chwilę harmonijką.
„Don’t Lie” to jeszcze jeden riff mocno osadzony w blues rocku. Kończący album „Dance With You” po raz kolejny udanie łączy blues rocka z odrobiną funka, zachowując przy tym sznyt muzyki wywodzącej się z białego bluesa.
Nie od dziś wiadomo, że w tej muzyce trudno szukać przebojów – to gra na emocjach. Słuchając „Everyday” po prostu z miejsca wypatruje się koncertów Vibe Brothers Band. To dopiero powinien być czad.