Nasz patronat

39. Jesień z Bluesem

Nasz patronat

Marek Gąsiorowski, Robert Trusiak – Niedokończony blues. Opowieść biograficzna o Ryszardzie Skibińskim

Ronny Drayton (z lewej) i James Blood Ulmer podczas Suwałki Blues Festival 2015

James Blood Ulmer zagrał na zakończenie Suwałki Blues Festival 2015. Wcześniej opowiadał o sobie, ale jego głosem stał się tak naprawdę towarzyszący mu na scenie z gitarą Ronny Drayton.

Słyszeliśmy, że wróciłeś do bluesa po 25 latach nagrywania zupełnie innej muzyki. Czym jest blues dla Ciebie w tej chwili?

James Blood Ulmer: Blues to z pewnością ogromny związek z kulturą i dziedzictwem, czuję to bardzo mocno, bo mam już 75 lat. Nie chciałbym udzielić tu jakiejś zgrabnej odpowiedzi, po prostu mówię prawdę. Cóż, rzeczywiście, nagrałem swoją – można nazwać pierwszą bluesową płytę w roku 2000. Nazywała się „Tales of Captain Black” i nie zawierała muzyki, którą dzisiaj nazywamy bluesem. Producent zadecydował, że będę tam nie tylko grał na gitarze, ale również śpiewał. Jednak moją filozofią muzyczną jest absolutnie harmolodic, to jestem ja.

Co myślisz o harmolodic? Czy w chwili obecnej coś takiego istnieje?

James Blood Ulmer: Oczywiście. Muzyka jest bowiem jak zmiana ubrania, możesz ją zmieniać dowolnie. Nie możesz grać przez cały czas tego samego. Muzyka jest tym, czym jesteś, zmieniasz się, improwizujesz, więc zmienia się też muzyka.

Roony Drayton: Podstawą jego muzyki jest oczywiście blues, to jest bezdyskusyjne. Ale jakby drugą częścią jego osobowości muzycznej jest harmolodic. Widać to wyraźnie we wszystkim, co robi, a piękno widać w tym, co stworzy. To jest właśnie kwintesencja terminu harmolodic. Ludzie nie za bardzo rozumieją, o co w tym chodzi. James Blood Ulmer jest tu absolutnym pionierem, wiem to, bo sam dochodziłem do tego przez dłuższy czas.

Zgadza się, ja też dorastałem wśród dźwięków jazzu i kiedy słyszałem Ornette Colemana stwierdzałem, że niewiele z tego rozumiem…

Roony Drayton: Blood tkwi w tym cały czas, on tym po prostu oddycha. Właściwie całe piękno harmolodic polega na tym, że słuchamy, odbieramy to wszystkimi zmysłami, ale tak do końca nie rozumiemy…Dostajesz wtedy kopa, możesz płakać, krzyczeć, czujesz, że to jest to, ale nie umiesz tego określić.

Skąd pochodzi Twój przydomek Blood?

Ronny Drayton: To jego drugie imię.

James Blood Ulmer: Każdy dostaje jakieś imię, przydomek jeszcze zanim nauczy się chodzić. Ja nazwałem się sam Blood. Tak już zostało.

Ale dlaczego Blood – krew?

James Blood Ulmer: A dlaczego nie?

Ok, to mi wystarczy. Myślałam po prostu, że uraczysz nas tu jakąś przerażającą historią, z której będzie wynikało, dlaczego nazwałeś się akurat Blood…

James Blood Ulmer: Moi bracia wołali zawsze za mną: Blood.

Ronny Drayton: Czarni w Ameryce bardzo często tak siebie nazywają, ma to oznaczać coś w rodzaju braterstwa krwi. Blood jest też niejako częścią swojej historii, mówi o jego korzeniach. On jest częścią swego dziedzictwa po prostu. Kiedyś mi powiedział, że pewnego dnia, pisząc nuty, poczujesz przenikliwy ból w swoim ciele, wtedy coś zrozumiesz. Zastanawiałem się wówczas, o czym on mówi… Zrozumiałem to podczas jednego z koncertów rok później. Blood doskonale to rozumie, ponieważ on zawsze sięga po nowe doznania, doświadczenia. On nigdy nie gra tej samej muzyki, nie daje takich samych koncertów.

James Blood Ulmer: Zawsze staram się być oryginalny, być po prostu sobą.

Teraz czekam na jakieś bardziej oryginalne, ciekawsze pytania…

Blues przeważnie kojarzy się z cierpieniem, z historią życia wielu ludzi. Powiedz, jak oceniasz muzykę, bluesa młodego pokolenia artystów? Ile tam jest prawdy, szczerości?

James Blood Ulmer: Czy uważasz, że Eric Clapton ma pojęcie o sytuacji czarnych?

Ale co powiesz o dźwiękach, o muzyce, którą grają młodzi artyści? Wierzysz im, kiedy ich słyszysz?

Cóż, muzyka to muzyka, to jest istotne, kompozycja, improwizacja…Trudno mi powiedzieć, na ile szczere jest czyjeś wykonanie, czy kompozycja. Nie jest łatwo to ocenić, bo instrument instrumentowi nie równy…

Czy pamiętasz, jak grałeś w Polsce z Irkiem Dudkiem?

James Blood Ulmer: Tak.

Co zapamiętałeś z tego występu? Czy uważasz, że było to dobre połączenie muzyki Afroamerykanina z białym z Polski?

James Blood Ulmer: Aby odpowiedzieć na to pytanie, musiałbym powtórzyć taki wspólny występ setki razy, może wtedy byłbym w stanie to ocenić. Myślę, że Irek robi naprawdę świetny festiwal, on rzeczywiście kocha muzykę. Poprosił mnie, żebym zagrał w duecie z nim - ja na gitarze, a on na harmonijce. Zagrałem w taki sposób po raz pierwszy…

Ronny Drayton: Znałem Stevie Ray Vaughana dobrze. Czy wiecie, jak Stevie wspiął się na szczyt? Albert King. To on go wyciągnął z klubów, kiedy Stevie miał 13-14 lat. Natomiast Eric Clapton to angielski dzieciak, który chciał dotrzeć do sedna czarnego grania. Dlatego też mogę powiedzieć, że ci muzycy nigdy nie mieli tego doświadczenia, feelingu, jak czarni muzycy. Tego nie można się nauczyć, to trzeba przeżyć. Tak, jak Hendrix, James też go znał… on przeżył określoną historię. Moja babcia nuciła bluesa, a ja w tym dorastałem. Babcia później mnie pytała dlaczego słucham muzyki, która niesie ze sobą tyle cierpienia i walki…

James dorastał na Południu. Wy na pewno to rozumiecie, jesteście Polakami i macie za sobą również bardzo trudne czasy i historię. Jednakże Wasza walka i nasza różnią się zasadniczo, jest zupełnie inaczej, kiedy biały człowiek walczy przeciwko białemu, inaczej jest z naszą walką… czarni zabijani są co 24 godziny w Stanach. Dlatego też kiedy mówimy o wyrażaniu naszych emocji i problemów przez białych muzyków – nie wierzę w to. Oni z pewnością nadają tej muzyce swego własnego ducha i ja to szanuję. Ale czym innym jest oddawanie tego, czym my żyliśmy, naszych cierpień i problemów… Blues nie potrzebuje górnolotnych określeń, tej muzyki trzeba słuchać duszą, trzeba ją czuć.

Zapis fragmentów konferencji prasowej podczas Suwałki Blues Festival 2015

Tu zobaczysz zdjęcia z finałowego koncertu: Suwałki Blues Festival 2015